*uwaga*
Jeśli jesteś przewrażliwiony na punkcie swoich ulubionych zespołów i nie możesz znieść tego, że ktoś może mieć inne zdanie o ich nowych płytach, idź być wkurwiającym ćwokiem gdzieś indziej. Możemy podyskutować na temat muzyki, ale osobiste pojazdy i gówniarskie argumenty w stylu "sam zrób lepiej", zwłaszcza z klawiatury anonimów, będą wypieprzane.
Z pożywieniem,
Bizon.
Najpierw pojawiły się tajemnicze
obrazy przedstawiające fragmenty postaci niczym z Assassin’s Creed, potem szczątki historii dziejącej się w jakiejś
alternatywnej rzeczywistości, niby w przyszłości, ale mnie bardziej kojarzyło
się to z jakimś fantasy osadzonym w dawnych czasach. Zapowiedziano, że nowa
płyta będzie podwójnym wydawnictwem, najdłuższym w historii zespołu, w dodatku
tzw. concept albumem opowiadającym jedną
konkretną historię. W tym przypadku miała to być opowieść o buntownikach
walczących z zakazem tworzenia muzyki przez ludzi. Te wszystkie znane już
wcześniej fakty wskazywały jednoznacznie, że będzie to albo wielki album, albo
kompletna klapa. Kiczowaty teaser
upubliczniony jakiś czas temu niestety wskazywał na to drugie rozwiązanie, ale
był jeszcze cień nadziei, że może nie – że może jednak to tylko tak strasznie
się zapowiada, a w rzeczywistości będzie dużo lepiej. Nie. Nie jest.