Po relację słowną z koncertu Wishbone Ash w klubie Bogart (Gomunice koło Radomska) odsyłam tym razem na stronę rockserwis.fm - tam pojawiło się zarówno trochę słów, jak i zdjęcia (w większości inne niż tu).
Podziękowania dla organizatora polskiej trasy Wishbone Ash - firmy Cinematographer Productions - za możliwość fotografowania.
Wishbone Ash
▼
wtorek, 31 stycznia 2017
czwartek, 26 stycznia 2017
David Bowie: Człowiek, który zmienił świat [dokument]
W styczniu na antenę Canal + trafił premierowo dokument David
Bowie: Człowiek, który zmienił świat (oryginalny tytuł Bowie: The Man Who Changed the World). Według zapowiedzi stacji
miała być to „fascynująca podróż tropem jednego z największych bohaterów
popkultury… niezwykle wciągająca, zawierająca niepublikowane wcześniej
materiały”. Dokumentów o Bowiem w ostatnim czasie pojawiło się kilka, co
zresztą nie dziwi. Pamiętam wciąż jak wiele podobnych filmów powstało po
śmierci Freddiego Mercury’ego. Jedne były ciekawe, inne stworzono chyba tylko
po to, żeby skorzystać na wzroście zainteresowania niedawno zmarłą osobą.
Dokładnie tak samo jest w przypadku Bowiego i kolejnych poświęconych mu filmów.
niedziela, 22 stycznia 2017
Pain of Salvation - In the Passing Light of Day [2017]
Wyjaśnijmy sobie jedno na sam
początek – nie jestem fanem Pain of Salvation. Znam ich głównie z nazwy, z
ogólnego klimatu i kilku numerów. Nigdy nie czułem głębszej potrzeby zapoznania
się z ich twórczością, bo… hmm w zasadzie to nie wiem czemu. Może po prostu w
ostatnich latach odczuwam pewne zmęczenie ogólne klimatami rocka i metalu
progresywnego, bo z progresją większość tych wykonawców ma tyle wspólnego, co
ja z mercedesami, czyli nic i nigdy nie uwie… a nie, to już inny temat.
Zostańmy przy tym, że znam szczątkowo. Ale wielki hałas się podniósł, bo nowa
płyta wyszła, no to dobrze, należy dać szansę. Dałem. I nawet nie żałuję, bo
okazało się, że to granie całkiem zacne, trzymające dobry klimat, niby dość
wymagające, ale nieprzekombinowane. No i przede wszystkim nieprzedobrzone
popisami technicznymi i nieprzeładowane patosem, którego w muzyce progresywnej
znieść absolutnie nie mogę.
wtorek, 10 stycznia 2017
Chango + goście - Ostrów Wielkopolski [Ostrowskie Centrum Kultury], 7 I 2017 [galeria zdjęć]
Dobrze jest rozpocząć nowy rok od
porządnego koncertu, najlepiej formacji z własnego podwórka. Tak też się stało,
a wszystko za sprawą występu szczecińskiego zespołu Chango, który po raz drugi
zawitał do Ostrowa Wielkopolskiego. Tym razem pojawił się w Ostrowskim Centrum
Kultury nie tylko w swoim żelaznym składzie, ale także zaprosił do wspólnego
grania trzy znakomite postacie polskiej sceny muzycznej. Lech Grochala (Indios Bravos)
skutecznie „przeszkadzał” na swoich przeszkadzajkach, zwanych fachowo
instrumentami perkusyjnymi i czynił to przez cały koncert. Jan Gałach (Jan
Gałach Band/skrzypce) pojawiał się jak duch, chował gdzieś w kącie i robił
swoje, jak zawsze. Natomiast prawdziwą wisienką na torcie był występ Apostolisa
Anthimosa, którego chyba nikomu przedstawiać nie trzeba.
Przyznaję, ciekawość mnie trochę
zżerała na samą myśl, co też może się wydarzyć na tej niewielkiej scenie.
Spotkanie tych siedmiu muzyków, których znam i wiem, na co ich stać, było
przecież sporą niewiadomą. Chango widziałam dwukrotnie, w tym ich genialny
występ podczas zeszłorocznej edycji festiwalu Bies Czad Blues. Znam też
debiutancką płytę (Mono vs Stereo), która
zaskoczyła bardzo pozytywnie i z całym przekonaniem będę twierdzić, że to jedna
z najlepszych płyt poprzedniego roku na rynku polskim. Właśnie materiał z tej płyty został
zaprezentowany i niezwykle ciekawie ozdobiony dźwiękami skrzypiec czy drugiej
gitary. Pełny profesjonalizm i radość ze wspólnego grania podczas całego
koncertu. Było to widać, słychać i czuć. A przecież nie mam na myśli muzyki
łatwej, a zmuszającej do skupienia, myślenia i wczucia się. No i to niezwykłe
wykonanie na bis utworu formacji Krzak Tajemniczy
świat Mariana dało dużo do myślenia.
To był piękny, mroźny wieczór.
Chango rozgrzało, ponownie pokazało klasę i chociaż jestem fanem ich grania w
kwartecie, przekonali mnie, że zapraszanie gości jest sposobem na szeroko
rozumiane poszerzenie muzycznych horyzontów, gdzie improwizacja i zabawa na
scenie nie mają żadnych barier.
tekst: Izabela Godzisz
foto: Jakub „Bizon” Michalski
środa, 4 stycznia 2017
Bizon's Best of 2016 - płytowe podsumowanie roku
Rok temu wydawało się, że ciężko będzie pobić dorobek tamtych 12 miesięcy tak szybko. W końcu w 2015 roku wyszło mnóstwo kapitalnych płyt. No to niespodzianka - rok 2016 był pod tym względem chyba jeszcze lepszy. Co więcej, były to w dużej mierze płyty wykonawców, których jeszcze 12 miesięcy temu kompletnie nie znałem. Po raz kolejny mogliśmy się przekonać, ile jeszcze wszyscy mamy do odkrycia na rynku muzycznym. Rok ten zapamiętamy oczywiście głównie ze względu na odejście wielu wielkich sceny muzycznej - i to nie zawsze gwiazd znanych tylko z telewizji, ale także tych, z którymi wielokrotnie mieliśmy okazję spotykać się i rozmawiać. Obyśmy prędko nie mieli tak złego roku pod tym względem, choć niestety wiek idoli sprzed lat sugeruje coś innego. Jednak wydawniczo było to 12 kapitalnych miesięcy i postarajmy się zapamiętać przede wszystkim właśnie to. Spośród ponad 150 płyt, które udało się przesłuchać przynajmniej kilka razy, przynajmniej połowa stała na niezwykle wysokim poziomie, a niemal pół setki to albumy, które należy obowiązkowo poznać. Wybranie z tego zestawienia 21 płyt było zadaniem dość karkołomnym. Nie podejmuję się uszeregowania ich wszystkich, stąd druga część poniższego zestawienia jest podana w kolejności alfabetycznej. Pierwsza dziesiątka musiała tym razem pomieścić 11 pozycji, bo nie miałem serca wyrzucić z niej ani Messengera, ani Dungen.
Wolf People - Ruins [2016]
Angielska formacja Wolf People to
twór dla mnie zupełnie nowy, co nie znaczy, że mamy do czynienia z
debiutantami. Wydana niedawno płyta Ruins
to wszak już czwarte studyjne wydawnictwo tej ekipy, która do tej pory jakoś
skutecznie unikała mojej uwagi. Opinie o nowym krążku zespołu były jednak tak
zachęcające, że trzeba było się zainteresować, o co w tym wszystkim chodzi.
Pierwsze nagrania zasłyszane na antenie rockserwis.fm utwierdziły mnie w
przekonaniu, że to płyta, która może mi się spodobać. Wielokrotny odsłuch
całości potwierdził te przypuszczenia i pozwolił grupie Wolf People dostąpić niewątpliwego
zaszczytu zamknięcia rocznika 2016 na blogu.
wtorek, 3 stycznia 2017
Church of the Cosmic Skull - Is Satan Real? [2016]
Porąbana nazwa, paździerzowa
okładka w stylu wykonawców akustycznych ballad o zabarwieniu religijnym,
siedmioosobowy skład, równie porąbany jak nazwa tytuł płyty – to się nie mogło
nie udać. Moje pierwsze zetknięcie się z grupą Church of the Cosmic Skull i ich
debiutanckim albumem Is Satan Real? wiązało
się głównie z robieniem głupiej miny na widok wszystkiego, co związane z tym
nowym zespołem. „Serio? To tak na poważnie?”. Ale w tym wszystkim byłem dziwnie
pewny, że jak tylko w końcu włączę tę płytę, to okaże się, że jest tam sporo
cholernie dobrej muzyki. Włączyłem. I wiecie co? Jest tam sporo cholernie
dobrej muzyki.
poniedziałek, 2 stycznia 2017
Eye - Vision and Ageless Light [2016]
Eye – no co za nazwa… Nie dość,
że słowo niezwykle popularne, to jeszcze grup o tej właśnie nazwie jest całe
mnóstwo. Trzeba więc mieć całkiem niezłe oko, żeby na ten właściwy Eye trafić
na szerokich i głębokich wodach wszechinternetów. Nie popisali się muzycy ze
stanu Ohio oryginalnością w tym zakresie. Na szczęście wygląda na to, że
znacznie lepiej od wymyślania nazwy idzie im tworzenie kompozycji i
odpowiedniego klimatu, bo trzeci album tej grupy – zatytułowany Vision and Ageless Light – bardzo zasłużenie
zbiera znakomite recenzje wśród fanów muzyki psychodelicznej i progresywnej.
Choć przez tych kilka lat, odkąd zespół istnieje, składowi formacji daleko było
do stabilności, wygląda na to, że w żaden sposób nie zaszkodziło to procesowi
twórczemu, bo nowe wydawnictwo grupy zachwyca od pierwszej do ostatniej
sekundy.