Stężenie australijskiego rocka na
tym blogu w ostatnich tygodniach osiąga stan alarmowy, ale jak tu narzekać,
skoro Antypody ciągle zaskakują kapitalnymi formacjami, które „czują bluesa”, a
do tego potrafią soczyście przyłoić tak, że kurz na australijskim Outbacku
opada pewnie długimi tygodniami. Trio The Ivory Elephant (kapitalna nazwa!)
istnieje już od kilku lat, ma na koncie dwie EP-ki wydane w latach 2013 i 2015,
ale właśnie ukazała się ich pierwsza duża płyta zatytułowana zapewne mocno
autoironicznie Number 1 Pop Hit. Choć
z tą autoironią to powinienem chyba uważać, bo w zasadzie sporej części
materiału zawartego na debiucie nie można odmówić chwytliwości i walorów
radiowych, w dobrym tego słowa znaczeniu. Da się przyjemnie łoić na rockowo i
jednocześnie grać radiowo? A da się. Da się też na tej samej płycie dla odmiany
pojechać w klimaty rocka psychodelicznego. Wszystko się da, jeśli ma się dobry
pomysł i umiejętności. Panowie z The Ivory Elephant sprawiają wrażenie takich,
co mają jedno i drugie.
Idąc za podziałem „winylowym”,
uznać można, że część pierwsza płyty zawiera utwory łatwiej wpadające w ucho,
które w lepszym świecie, niezdominowanym przez komercyjne gówno, miałyby szansę
na spory sukces na listach przebojów. Choć tytuł płyty należy z pewnością
traktować z przymrużeniem oka, to nie da się ukryć, że te pierwsze kompozycje
mają spory radiowy potencjał. Ho Ha
było oczywistym kandydatem na singla, nic zatem dziwnego, że właśnie to
nagranie zespół przedstawił przedpremierowo w zeszłym roku. To gęsty blues z
kapitalną gitarą i mocnym, dostojnym rytmem wybijanym przez perkusistę, bardzo
klasyczny w brzmieniu. Wszystko oparte na prostych motywach i sprawdzonych
patentach, ale brzmi świetnie! Zresztą już od pierwszego numeru słychać, że
panowie potrafią napisać numer wpadający w ucho, bo utwór tytułowy od razu
wprowadza sporo rockowej dynamiki i luzu. Ballad
of Wild Bill – kolejny utwór promujący płytę – zapewnia trochę bardziej
leniwy klimat amerykańskiego bluesa, zaś żartobliwie zatytułowana miniaturka Ivory Theme 2nd Movement in D Minor to
zwariowany, psychodeliczny country blues. Część tę wieńczy jeden z trzech nieco
dłuższych numerów (przy czym w przypadku dwóch z nich „nieco dłuższy” oznacza
czas trwania nieznacznie przekraczający pięć minut) i mocny kandydat do miana
najlepszego utworu na płycie, Like a Dog.
Zaczyna się nieco leniwie, przyjemnym bluesikiem granym jakby od niechcenia,
ale z czasem ognia tu jakby coraz więcej, więc i trochę intensywniejszego
grania tu znajdziemy, nim wszystko wróci pod koniec do leniwych klimatów z
początku.
Część drugą, nieco mniej
przebojową, rozpoczyna zdecydowanie najdłuższy numer na płycie – Captured by Confusion poprzedzone
psychodelicznym jamem zatytułowanym… Psych
Jam. Dostajemy to, co obiecują. Dziewięć minut kapitalnego grania, w którym
przez większość czasu (część jamowa) dominuje rockowy odlot – z początku
spokojny, powoli wciągający słuchacza, lecz z czasem nabierający intensywności
i zbliżający się coraz bardziej do rockowego ognia. Jak to musi kapitalnie
brzmieć na koncercie! Potem mamy dwa krótsze numery. In My Pocket jest mocno oszczędne aranżacyjnie, choć i tu czasem
coś łupnie i wystrzeli. Nieco więcej i głośniej dzieje się w Torn Up, Chewed Out. Obie kompozycje
całkiem nieźle wpisują się w modne ostatnimi czasy brzmienie nowoczesnego blues
rocka w stylu choćby projektów wszelakich Jacka White’a, choć tu już jest
znacznie mniej przebojowo niż na początku płyty. Końcówka płyty to jednak znowu
powrót do mocniejszych, intensywniejszych i bardziej psychodelicznych brzmień. Let’s Do This Again to ostatni z nieco
dłuższych numerów i od samego początku zaskakuje gęstą aranżacją, „świderkami”
i gitarowym jazgotem w tle i bardzo dynamiczną sekcją rytmiczną, która łoi aż
miło i z każdą minutą coraz bardziej się rozkręca. W Psych Jam panowie dozowali wrażenia, zaczynając swoje
psychodeliczne odloty bardzo spokojnie, wręcz sennie. Tu od razu dostajemy w
twarz i przez pięć minut jesteśmy nieustannie okładani psycho-ciosami.
Niedawno pewien muzyk, którego
zresztą cenię, próbował mi wmówić na Facebooku, że 45 minut to za mało i że on
wypełnia CD albo i czasem nawet dwa „pod korek” i robi to bez wypełniaczy. No
cóż, pozwolę sobie mieć inne zdanie na ten temat. Wypełnianie kompaktu na maksa
to jedno z największych przekleństw muzyki, odkąd pojawił się ten nośnik. 40-45
minut to idealny czas trwania płyty. Podobno większość osób woli jak płyty są
długie. No to ciekawe, bo w ostatnim czasie większość nowych krążków, których
słucham, trwa właśnie mniej więcej tyle, co ten album The Ivory Elephant (40
minut). Może właśnie dlatego do takich wydawnictw wracam chętnie, a do
rozciągniętych 80-130 minutowych kolosów jakoś niekoniecznie. Na Number 1 Pop Hit jest wszystko, czego
fan dobrego blues-rocka z posmakiem psychodelii może chcieć. Są krótsze,
bardziej piosenkowe formy wpadające szybko w ucho, są snujące się dostojnie
bluesy, wreszcie są dwa kapitalne, psychodeliczne odjazdy, które zapewniają tej
płycie idealny balans. Pozycja zdecydowanie warta uwagi.
1. Number 1 Pop Hit (2:54)
2. Ballad of Wild Bill (3:09)
3. Ivory Theme 2nd Movement in D Minor (1:49)
4. Ho Ha (3:26)
5. We're Gonna Find You (3:17)
6. Like a Dog (5:20)
7. Psych Jam / Captured by Confusion (9:09)
8. In My Pocket (2:38)
9. Torn Up, Chewed Out (3:21)
10. Let's Do This Again (5:23)
UWAGA! Blog dorobił się profilu na Facebooku ;)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz