Pochodzącą z Dallas formację
Crypt Trip poznałem przy okazji wydanej na początku zeszłego roku płyty Rootstock. Spodobało mi się ich luzackie
granie czerpiące śmiało z bogatego dorobku amerykańskiego rocka. To był ich
drugi album. Na trzeci nie musieliśmy czekać zbyt długo. Płyta Haze County wyszła w marcu i
niespodzianek w brzmieniu i muzycznym kierunku obranym przez zespół nie
przynosi, przynosi za to po raz kolejny trzydzieści kilka minut bardzo
przyjemnego klimatu muzycznego.
▼
sobota, 20 kwietnia 2019
poniedziałek, 15 kwietnia 2019
Marillion Weekend 2019 - Łódź [Wytwórnia], 12-14 IV 2019 [galeria zdjęć]
Po raz drugi w historii Marillion Weekend odbył się w Polsce i - podobnie jak dwa lata temu - przyciągnął do łódzkiej Wytwórni pokaźną liczbę fanów przede wszystkim z zagranicy, choć nie brakowało oczywiście osób, które przyjechały z różnych zakątków naszego kraju. Tradycyjnie też zespół zaprezentował trzy kompletnie różne koncertowe sety, w trakcie których nie powtórzyła się ani jedna kompozycja. W związku z trzydziestoleciem dołączenia do grupy wokalisty Steve'a Hogartha formacja zagrała przekrojowy set podsumowujący dokonania właśnie ostatnich 30 lat. Pierwszego dnia przed Marillion zagrał ze swoim solowym zespołem pianista iamthemorning Gleb Kolyadin, drugiego dnia przed gwiazdą wystąpiła lubiana u nas norweska formacja Gazpacho, zaś ostatniego dnia zamiast supportu na scenie pojawili się muzycy Marillion, którzy przez kilkadziesiąt minut opowiadali o sobie i odpowiadali na pytania nadsyłane wcześniej przez swoich fanów. Atmosfera była tradycyjnie rodzinno-rozrywkowa, a jak pokazała rockoteka, która odbyła się po sobotnich koncertach, fani Marillion są w stanie bawić się przy bardzo różnej muzyce, także przy klasykach ery disco.
poniedziałek, 8 kwietnia 2019
Sweven - Red Giant to White Dwarf [2019]
Sweven to francuski kwintet, o
którym mieliście wszelkie prawo do tej pory nie słyszeć, bo powstali trzy lata
temu, niedawno ukazała się dopiero ich pierwsza płyta, a w dodatku jest to
zespół na razie mocno anonimowy (choć muszę zaznaczyć, ze wszyscy instrumentaliści grali wcześniej razem w innej formacji i wydali z nią dwie płyty, nie są to zatem kompletni debiutanci). Dość powiedzieć, że na Facebooku polubiło ich
jak na razie niecałe 400 osób, co w obecnych czasach jest pewnym wyznacznikiem
popularności lub jej braku. Próżno szukać o nich wzmianki na RateYourMusic czy
Discogs, a wspomniany profil na FB oferuje informacje jedynie w języku
francuskim. To wszystko tworzy wrażenie, że zespół jest mocno niszowy i znany
niezwykle wąskiej grupie słuchaczy. Tyle że oczywiście nijak się to ma do
jakości muzycznej. Ba, pójdę dalej – stosunek liczby polubień do muzycznej
jakości debiutanckiej płyty tego zespołu to jedna z największych
niesprawiedliwości w świecie muzyki w 2019 roku. Trafiłem na nich zupełnie przypadkowo,
naprowadzony przez jednego z czytelników tego bloga, za co jestem mu
niesamowicie wdzięczny, bo z pełną odpowiedzialnością i przekonaniem stwierdzam,
że to jedna z najlepszych płyt, jakie ukazały się i jeszcze ukażą w 2019 roku.
środa, 3 kwietnia 2019
The Last Internationale - Soul on Fire [2019]
The Last Internationale to grupa
z Nowego Jorku, która zadebiutowała dobrą dekadę temu i zdążyła już wypuścić
kilka interesujących wydawnictw, choć mam wrażenie, że pewien rozpęd, który był
udziałem zespołu, gdy dołączył do niego Brad Wilk z Rage Against the Machine, a
potem udało się dostać jako support na trasy kilku legend rocka, jakoś stracił
w ostatnim czasie na mocy. Zastanawiałem się nawet, czy to aby nie koniec
zespołu. Tak to jakoś jest ostatnimi czasy, że te nowe, wyskakujące z różnych
miejsc dwu i trzyosobowe formacje grające nowoczesną wersją garażowego rocka,
często pojawiają się nagle i równie nagle znikają po jednej czy dwóch płytach.
Na szczęście The Last Internationale nie zniknęli. Duet Delili Paz (wokale,
bas, gitara akustyczna, instrumenty klawiszowe) i Edgeya Piresa (gitara) – tym
razem wspomagany przez Joeya Castillo (większość płyty) i Claudia Tavaresa
(trzy utwory) na perkusji – powrócił bardzo udanie albumem Soul on Fire, na którym znajdziemy dziesięć raczej niezbyt
skomplikowanych, ale bardzo przyjemnych i wpadających w ucho, przeważnie
niezwykle dynamicznych i efektownych rockowych numerów.