sobota, 15 czerwca 2024

Elephant9 - Mythical River [2024]

Słonie to piękne i mądre stworzenia, ale jest w nich też coś takiego, że znakomicie sprawdzają się w nazwach zespołów grających świetną, klimatyczną muzykę. Znam takich z pięć i każdy z nich tworzy dźwięki na naprawdę wysokim poziomie. Kilka z nich pojawiało się już na tym blogu, o dziwo nigdy jeszcze nie pisałem o norweskim trio Elephant9, choć ich twórczość śledzę już od kilku lat. Niniejszym błąd ten naprawiam, a okazją do tego jest znakomita tegoroczna płyta Mythical River.

niedziela, 2 czerwca 2024

Riverside - Warszawa [Torwar], 1 VI 2024 [galeria zdjęć]

Z okazji dnia dziecka oraz zakończenia trasy koncertowej ID.Entity Tour grupa Riverside zagrała kapitalny, świetnie zrealizowany nie tylko muzycznie, ale także wizualnie i - o dziwo, jak na kapryśmy Torwar - brzmieniowo koncert. Nie będę się rozpisywał o samym występie, bo jeśli chodzi o program, był on niemal identyczny z tym zagranym nieco ponad pół roku temu w hali OSiR Bemowo. Warto jednak zaznaczyć, że tym razem zespołowi i fanom towarzyszyła ekipa filmowa, bo całość była rejestrowana z myślą o albumie koncertowym w formacie zarówno audio, jak i video. Byłem obecny kilkanaście lat temu na koncercie w Łodzi wydanym jako Reality Dream, czyli podsumowującym pierwsze trzy albumy grupy, miałem szczęście być i na tym, który podsumowywał w pewnym sensie ostatnie lata działalności zespołu. Co się wiąże z tym, że było to - według zapowiedzi samego zespołu - podsumowanie? Hmm zobaczymy. Dowiemy się pewnie za jakiś czas. Swoje domysły zachowam dla siebie. Teraz wypada tylko czekać na wydawnictwo z tego wieczora. Jeśli ekipa filmująca spisała się tak dobrze, jak zespół, o efekty nie musimy się obawiać.

Poniżej zestaw zdjęć. Za photo passa jak zawsze dziękuję organizatorowi, klubowi Progresja. Druga, w większości inna galeria pojawi się po weekendzie na stronie radia Rockserwis.fm.

sobota, 1 czerwca 2024

Vitskär Süden - Vessel [2024]

Często jest tak, że poznaję jakiś zespół, który gdzieś tam wcześniej zdążył już wydać trochę płyt, i zastanawiam się, jak mogłem to wtedy przegapić. No cóż, prawda jest taka, że nie da się odkryć wszystkiego, nawet jeśli człowiek bardzo się stara i przesłuchuje ponad ćwierć tysiąca nowych płyt rocznie. Z Vitskär Süden jest inaczej. Na nich trafiłem tuż po wydaniu debiutanckiego albumu – czyli cztery lata temu. Zachwyciła mnie okładka, a potem okazało się, że muzyka jej dorównuje. Płyta druga, wydana dwa lata później, muzycznie chyba jeszcze ją przebiła, w każdym razie obie należą do mojej czołówki ulubionych płyt w swoich rocznikach. Po kolejnych dwóch latach mamy album numer trzy. Zmienił się nieco klimat szaty graficznej (a także sam jej autor), zaszły pewne zmiany w brzmieniu, wynikające z chęci poeksperymentowania i odkrycia nowych rejonów, nie zmieniło się natomiast to, że panowie z Kalifornii wydają kapitalną muzykę.