Każdy gatunek muzyczny musi mieć
swojego nowego bohatera co kilkanaście miesięcy – nową sensację, jeszcze
bardziej sensacyjną niż sensacja poprzednia. Rock nie jest tu żadnym wyjątkiem.
A sensacja jest najbardziej sensacyjna, gdy: a) wprowadza coś kompletnie nowego,
co jeszcze się nie pojawiało; b) nie wprowadza absolutnie nic nowego i
niewyobrażalnie udanie kopiuje jeden lub kilka legendarnych zespołów. W
przypadku kwartetu Greta van Fleet oczywiście obowiązuje wersja druga. Band ze
stanu Michigan wystrzelił nagle kilka miesięcy temu, gdy okazało się, że można
całkiem nieźle robić w konia słuchaczy wszelakich audycji, wciskając im kit, że
oto odkryto nieznany wcześniej numer zespołu na L i na Z. Bo choćby nie wiem
jak człowiek próbował zaprzeczać, skojarzenia są oczywiste jak spotkanie żula
pod Żabką wieczorową porą.
▼
środa, 29 listopada 2017
sobota, 25 listopada 2017
Arabs in Aspic - Syndenes Magi [2017]
Istnienie zespołu Arabs in Aspic
dotarło do mojej świadomości stosunkowo niedawno, toteż ich piąty (szósty,
jeśli do dużych płyt zaliczać wydawnictwo Progeria)
album jest moim pierwszym świadomym kontaktem z muzyką tej formacji. Nazwa dość
dziwna, nietypowa jest też geneza powstania formacji, bo podobno pierwszy skład
tworzyli muzykujący na boku skoczkowie narciarscy. Nie wykluczam prawdziwości
tej historii, wszak w Norwegii każdy rodzi się od razu z nartami na nogach
(oraz astmą), ale zweryfikować tego nie mam jak, bo nazwiska panów muzyków
wiele mi nie mówią. Nie to jest jednak w tym wszystkim ważne. Syndenes Magi to, jak już wspomniałem,
piąty studyjny krążek zespołu i to na pewno słychać. Muzycy czują się bardzo
dobrze w tym, co robią – inaczej pewnie nie odważyliby się na nagranie albumu,
na który składają się zaledwie trzy kompozycje.
piątek, 24 listopada 2017
Wobbler - From Silence to Somewhere [2017]
Norweską formację Wobbler
poznałem jakieś osiem czy dziewięć lat temu, gdy zaczynałem kopać w muzyce
skandynawskiej. Byli jednym z tych zespołów, które w największym stopniu
zwróciły moją uwagę, co z perspektywy czasu nie jest dla mnie żadnym
zaskoczeniem, bo niewiele wcześniej zacząłem słuchać nieco uważniej muzyki
progresywnej, więc tego typu brzmienia wtedy wydawały mi się niezwykle
atrakcyjne. Jednak z czasem moje zainteresowanie losami tej grupy nieco
zmalało, w czym spory udział miało zapewne to, że panowie niespecjalnie
spieszyli się z wydawaniem kolejnych płyt. Dość powiedzieć, że tegoroczne
wydawnictwo – From Silence to Somewhere
– to dopiero czwarty album grupy w jej kilkunastoletniej historii, co przy
tempie wydawania płyt przez większość wykonawców w dzisiejszych czasach wrażenia
nie robi. Od premiery poprzedniego krążka minęło aż sześć lat. Czy muzyka
formacji zmieniła się przez ten czas? Absolutnie nie. Wciąż dokładnie wiadomo,
czym uraczą swoich słuchaczy. I wciąż jest to bardzo dobre.
środa, 22 listopada 2017
Legend - Midnight Champion [2017]
Nazwanie swojego zespołu Legend
jest mało roztropne. I nie chodzi wcale o to, że ktoś może oskarżyć muzyków o
przerośnięte ego. Po prostu jest to słowo, które raczej nie sprzyja szybkiemu
znalezieniu informacji o grupie po wpisaniu go w wyszukiwarkach. Na pewno nie
pomaga to, że na podobny pomysł wpadło kilkudziesięciu innych wykonawców, przez
co tych „legend” w muzycznym świecie trochę jest. No cóż, chyba wszyscy oni
wiedzieli, co robią, kiedy się na to decydowali. Jestem pewny, że wiedzieli
dwaj panowie z Islandii, bo muzycznie zdecydowanie wiedzą, czego chcą. Panowie
ci to Krummi Bjӧrgvinsson i Halldór Bjӧrnsson. W 2012 roku duet wydał swoją
pierwszą płytę oraz EP-kę i… tyle. Na kolejne nagrania trzeba było czekać aż
pięć lat, jeśli nie liczyć pojedynczych wyskoków, takich jak split nagrany z
rodakami z Sólstafir (związki osobowe są tu zresztą mocniejsze). Nie znałem ich
do niedawna, więc raczej nie mogę powiedzieć, żeby mój apetyt był zaostrzony
przez to czekanie, bo po prostu na tę płytę zupełnie nie czekałem. Ale ukazała
się – i naprawdę jest dobra.
wtorek, 21 listopada 2017
Electric Eye - From the Poisonous Tree [2017]
Poznałem ich muzykę kilkanaście
miesięcy temu, najpierw za sprawą numeru, który brzmiał niczym alternatywna
wersja pewnego przeboju T. Rex. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się,
że domeną norweskiej formacji Electric Eye jest przede wszystkim muzyka
psychodeliczna. Kupili mnie w zasadzie od pierwszego odsłuchu całej płyty Different Sun, więc tegorocznego,
trzeciego studyjnego krążka formacji, wyczekiwałem z pełną świadomością, że
może to być czarny koń w walce o czołówkę mojej listy ulubionych tegorocznych
płyt. Nie zawiedli. From the Poisonous
Tree od pierwszych singli wydanych wiele tygodni temu zapowiadało się
kapitalnie i cała płyta niewątpliwie dorównała moim dość sporym oczekiwaniom.
poniedziałek, 20 listopada 2017
Hadal Sherpa - Hadal Sherpa [2017]
Już sama okładka powinna mi dać
do myślenia. Kapitalna grafika, lekko w stylu niektórych prac duetu Hipgnosis,
od razu rzuciła mi się w oczy. A jednak nim posłuchałem w końcu płyty, która
kryje się za tą okładką, minęło sporo tygodni. Nie jestem w stanie stwierdzi,
jaki był tego powód. Pewnie najłatwiej zwalić winę na kolejny mocno urodzajny w
płyty rok, ale gdy ma się przeczucie, najczęściej słucha się takich rzeczy poza
wszelką kolejnością. Tym razem tak nie zrobiłem i już po kilkudziesięciu
sekundach pierwszego odsłuchu wiedziałem, że był to błąd. Odsłuch debiutanckiego
albumu fińskiej formacji Hadal Sherpa to obowiązek jeśli chcecie, by wasza
lista najlepszych płyt 2017 roku miała jakikolwiek sens. Tak zwyczajnie –
niewiele znajdziecie równie dobrych płyt wydanych w tym roku.
piątek, 17 listopada 2017
Kaiser Franz Josef - Make Rock Great Again [2017]
Kaiser Franz Josef to trio z
Wiednia, które powstało w 2010 roku i zadebiutowało trzy lata później płytą o
zdradzającym spore ambicje muzyków tytule Reign
Begins. Co prawda „cesarze” na razie świata swoją muzyką nie podbili, ale
sądząc po zdjęciach, są jeszcze bardzo młodzi, mają sporo zapału, a przede
wszystkim całkiem niezłe umiejętności, więc kto wie, co czeka ich w kolejnych
latach. Na pewno już teraz ubogacają i tak bardzo prężnie działającą austriacką
scenę rockową. Make Rock Great Again to
drugi duży album zespołu i wyraźnie słychać na nim, że grupa jest jak
najbardziej gotowa na wypłynięcie na szerokie i głębokie wody. Nie pojawiają
się zresztą znikąd z tym albumem, wszak mają kontrakt z wielką wytwórnią, która
na pewno pomoże w dotarciu w wiele miejsc, grają właśnie trasę u boku Airbourne,
występowali na największych europejskich festiwalach, supportowali AC/DC, a i
liczba fanów na Facebooku już teraz jak na ten etap kariery robi wrażenie.
wtorek, 14 listopada 2017
Alcest - Warszawa [Progresja], 12 XI 2017 [galeria zdjęć]
Francuska formacja Alcest wystąpiła jako support przed Anathemą podczas tegorocznych koncertów Angielskiego zespołu w Polsce. Choć "support" jest w zasadzie nie najtrafniejszym określeniem, bo jestem przekonany, że bardzo dużo osób czekało na występ Alcest równie mocno, co na koncert Anathemy. To zresztą było widać bo fantastycznej frekwencji już od początku występu Francuzów.
Dla odmiany były też jakieś światła...
poniedziałek, 13 listopada 2017
Anathema - Warszawa [Progresja], 12 XI 2017 [galeria zdjęć]
Angielska formacja po raz kolejny odwiedza w tym roku Polskę. Tym razem w nieco okrojonym składzie, bo klawiszowiec/perkusista John Douglas został tym razem w domu ze swoją rodziną. Pierwszym z trzech koncertów był występ w wyprzedanej warszawskiej Progresji. Zespół uraczył fanów dłuższą niż zwykle na tej trasie setlistą, w której znalazło się miejsce zarówno na sporą reprezentację tegorocznego albumu The Optimist, jak i na kilka klasyków (Flying, Closer, niegrane na ostatnich koncertach A Natural Disaster, A Simple Mistake, Universal czy Fragile Dreams zagrane z intrem w postaci fragmentów Shine on You Crazy Diamond i See Emily Play). Dwie i pół godziny solidnego grania, które zdecydowanie rozkręciło się, gdy grupa sięgnęła po repertuar z lat 1998-2003. Pod koniec można wręcz było odnieść wrażenie, że zespół nie chce schodzić ze sceny, mimo późnej już pory.
sobota, 11 listopada 2017
Heat - Night Trouble [2017]
Heat to kwintet z Berlina, który
od kilku lat zdobywa coraz większą popularność dzięki przypominaniu słuchaczom
klimatów klasycznego hardrockowego grania lat 70. Czyli jak miliard zespołów w
tym momencie. Jedni robią to lepiej, inni gorzej. Może Heat akurat nie należą
do ścisłej czołówki moich ulubionych ekip grających w stylu retro rocka, ale
zdecydowanie bliżej im do tych najlepszych. Ich po prostu dobrze się słucha.
Nowy album, trzeci w dorobku formacji, nie jest wyjątkiem. Night Trouble ukazał się w połowie października, składa się z
dziewięciu przeważnie niezbyt skomplikowanych rockowych numerów i na pewno
pozwoli grupie dotrzeć do kolejnych fanów takich klimatów.
czwartek, 9 listopada 2017
Freedom Fuel - Happy People [2017]
Freedom Fuel to trio z Helsinek, które
w tym roku wydało swój pierwszy album – Happy
People. Niech was to jednak nie zmyli. Zespół składa się z muzyków, którzy
od lat przewijali się w fińskim rockowym podziemiu, więc absolutnie nie są
debiutantami. Także kompozycje zawarte na Happy
People w dużej mierze miały czas dojrzeć, bo zespół ogrywał je tak w sali prób
jak i na żywo w niektórych przypadkach od ponad dwóch lat. Happy People to zatem podsumowanie pierwszego okresu działalności
zespołu, zamknięcie etapu formowania się grupy. I choćby z powodów wymienionych
przed momentem zupełnie nie brzmi jak album debiutancki. To krążek muzyków,
którzy bardzo dobrze wiedzą, jak chcą brzmieć i – co chyba jeszcze ważniejsze –
wiedza też, jak to osiągnąć.
środa, 8 listopada 2017
Malefic House - Tetramorph [2017]
Rosyjski kwartet Malefic House
działa już – według informacji z facebookowego profilu – od ośmiu lat, ale do
tej pory miał na koncie jedynie single (m.in. z coverami utworów The Jimi
Hendrix Experience i Led Zeppelin) oraz EP-kę. Tymi nagraniami zdołali jednak
zdobyć całkiem liczne grono fanów w stonerowym podziemiu w swojej ojczyźnie. Na
debiutancki album trzeba było trochę poczekać, ale kilka miesięcy temu zespół w
końcu wydał płytę Tetramorph. Niech
was te odniesienia do Hendrixa i Zeppelinów nie zmylą – na Tetramorph próżno szukać klasycznego hard rocka czy blusowych
odniesień. To płyta osadzono głęboko w klimatach stonerowej psychodelii. Znajdziemy
na niej trzy kwadranse muzyki podzielonej na zaledwie cztery kompozycje.
poniedziałek, 6 listopada 2017
Europe - Walk the Earth [2017]
Od premiery jedenastego
studyjnego albumu Europe upłynęło już kilkanaście dni, a na blogu do tej pory
cisza, mimo że czekałem na tę płytę. Przypadek? Nie sądzę! No dobrze, może
jednak trochę przypadku w tym było, ale jednak nie tylko. Słuchałem już tego
krążka kilkanaście razy, a mimo to wciąż mam z nim problem – nie do końca
potrafię przelać na wirtualny papier swoje myśli związane z Walk the Earth. Niby mi się podoba
(momentami nawet bardzo), ale nie do końca wiem czemu, niby coś pasuje mi mniej
niż w przypadku War of Kings, ale też
nie wiem, czy potrafię sprecyzować co. Zacznę może od tego, że Walk the Earth to naprawdę udana płyta.
To dobry początek.
sobota, 4 listopada 2017
Kadavar - Warszawa [Progresja], 2 XI 2017 [relacja / galeria zdjęć]
Z moimi kontaktami koncertowymi z
grupą Kadavar wiąże się ciekawa historia. Podobno byłem na ich koncercie w
grudniu 2015 roku, gdy jako support występował przed nimi bardzo lubiany przeze
mnie Horisont. Podobno, bo kompletnie tego nie pamiętam. Nie mam w zwyczaju
upijać się przed koncertem, generalnie w ogóle nie mam w zwyczaju upijać się,
więc opcja zalania pały i zaniku świadomości odpada. Już nawet pogodziłem się
jakiś czas temu z tym, że zapewne miałem jechać, ale w ostatniej chwili coś nie
wyszło. Ale potem pojawiły się mocne dowody na to, że jednak na tym koncercie
być musiałem. Czarna plama – jeśli przy okazji kogoś wtedy zamordowałem albo
przyczyniłem się do upadku jakiegoś państwa, to przepraszam, ale kompletnie tego
nie pamiętam. Pamiętam natomiast, że widziałem panów brodaczy na tegorocznym
Red Smoke Festival, gdzie dali bardzo dobry koncert. Od tamtej pory zdążyli
wydać swoją czwartą płytę, więc wiadomo było, że trochę się pozmienia w secie.