środa, 25 lipca 2018

Myles Kennedy - Year of the Tiger [2018]


Year of the Tiger to pierwsza solowa płyta Mylesa Kennedy’ego. Na co dzień znamy go raczej z okazałych rockowych produkcji, które wydaje w barwach grupy Alter Bridge czy też w szeregach formacji Slasha. Tym razem Myles po raz pierwszy wędruje solo z gitarą na plecach i prezentuje nam niezwykle osobisty album naznaczony rodzinną tragedią. Jest to w pewnym sensie concept album ukazujący przeżycia rodziny Kennedy’ego w 1974 roku – roku śmierci jego ojca, który zmarł, gdyż jego przekonania religijne nie pozwalały mu na udanie się po pomoc do lekarza. Powinniśmy zatem mieć zupełnie inne podejście do nagrywania, niż w przypadku płyt Slasha czy Alter Bridge. Sugerowała to zresztą poniekąd okładka – bardzo oszczędna, klimatyczna. I niby Myles faktycznie wybrał inną ścieżkę niż z dwiema wspomnianymi grupami, ale jednak czy aż tak od nich odległą?

Spodziewałem się, że będzie to bardzo klimatyczna, brudna płyta. Myles, gitara, skrzypiąca podłoga, kurz w powietrzu… I może te oczekiwania są głównym winowajcą mojego odbioru Year of the Tiger. Owszem, kilka razy Kennedy zbliża się do tych moich oczekiwań. Haunted by Design, Ghost of Shangri La czy Love Can Only Heal to chyba właśnie mniej więcej takie brzmienie, jakiego oczekiwałem. Trochę w stronę solowych płyt Eddiego Veddera, tylko może z nieco bogatszym instrumentarium niż w przypadku Ukulele Songs (mamy tu choćby instrumenty smyczkowe, które niezwykle udanie „robią klimat” na przykład we wspomnianym już Love Can Only Heal), ale też właśnie w rejonach intymnego bluesa i folku czy nawet bluegrass albo country. Kapitalnie, choć momentami dużo intensywniej, z filmowym rozmachem brzmi The Great Beyond. Przyjemnie rozwija się Devil on the Wall, które – gdyby nie tematyka – nadawałoby się wręcz do tańca. Zazwyczaj jest jednak jak na mój gust zbyt efektownie, zbyt gładko, zbyt blisko klimatu Alter Bridge, czemu niestety sprzyja przesadzenie z dopracowaniem partii wokali. Blues czy folk to muzyka duszy – tu (zwłaszcza na takiej płycie) mamy słyszeć emocje, załamania głosu, ból, prawdę, a nie kilka idealnie ze sobą połączonych ścieżek wokalu, które tworzą perfekcyjną w każdym calu całość. To nie Alter Bridge. W ten sposób w mojej opinii zepsuto na przykład Nothing But a Name, które mogło być kapitalnym, klimatycznym kawałkiem, a stało się czymś, co po dołożeniu solówki Tremontiego z łatwością znalazłoby wygodne miejsce na którejkolwiek płycie AB. Takich przykładów jest tu niestety więcej.

Nie twierdzę, że Year of the Tiger to płyta słaba. Słucha się tego materiału całkiem przyjemnie i jeśli tylko ktoś nie ma alergii na charakterystyczny głos i sposób śpiewania Kennedy’ego, to raczej na dźwięki zawarte na tym albumie nie będzie reagował rzucaniem się do ucieczki. Udało się tu zawrzeć kilka naprawdę fajnych, klimatycznych numerów, ukazujących nieco inną muzyczną twarz wokalisty Alter Bridge, ale mimo wszystko uważam, że potencjał nie został wykorzystany. Widziałem go w prawdziwie oszczędnej aranżacyjnie, brudnej, szorstkiej blues/folkowej płycie. Tymczasem dostaliśmy „produkt środka” – trochę tego, o czym przed momentem wspomniałem, ale i trochę z Alter Bridge, a wszystko według mnie zbyt wygładzone produkcyjnie. Za tę produkcję odpowiada Michael Baskette, który pracował także przy płytach Alter Bridge i ostatnim krążku Slasha, więc pewnie nie powinno to być wielkie zaskoczenie, że całość brzmi bardzo efektownie, soczyście, ale niekoniecznie (w mojej ocenie) prawdziwie i intymnie. Jest ładnie, miło dla ucha, na niezłym poziomie, ale zupełnie bez ekscytacji.

1. Year of the Tiger (3:40)
2. The Great Beyond (4:50)
3. Blind Faith (4:29)
4. Devil on the Wall (3:44)
5. Ghost of Shangri La (3:32)
6. Turning Stones (3:38)
7. Haunted by Design (3:39)
8. Mother (3:42)
9. Nothing But a Name (5:00)
10. Love Can Only Heal (5:32)
11. Songbird (4:04)
12. One Fine Day (4:50)



--
Zapraszam na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji

1 komentarz:

  1. Późno o tej płycie... Mnie też nie powaliła, choć doceniam robotę i trochę słuchałem. A teraz leży na półce: może jeszcze kiedyś włączę...

    OdpowiedzUsuń