piątek, 20 lipca 2018

The Ugly Kings - Darkness Is My Home [2018]


Darkness Is My Home to pełnowymiarowy debiut australijskiej formacji The Ugly Kings. Co prawda grupa wydała w 2015 roku płytę Of Sins, ale jej długość każe klasyfikować ją raczej jako EP-kę. Na Darkness Is My Home kwartet serwuje słuchaczom dziewięć numerów trwających w sumie 41 minut i trzeba przyznać, że przedstawia się bardzo korzystnie. Swoją muzykę określają mianem power bluesa i to w zasadzie jest trafny opis, bo na płycie znajdziemy i trochę mrocznego rocka, i nawet może odrobinę klimatów stonerowych, ale wszystko bazuje przede wszystkim na bluesowych patentach. Czyli nawet jeśli jest ciężko i głośniej, to zawsze niezwykle melodyjnie i z kapitalnym czuciem.

Promised Land ładnie wprowadza nas w klimat całości i pokazuje, co The Ugly Kings będą tu mieli do zaoferowania – dobry groove, ciężkie, ale melodyjne riffy, mocno zaznaczony rytm oraz niski, bardzo męski wokal, który może nie sili się na karkołomne partie, ale robi znakomity klimat. Klimat to też słowo klucz przy okazji Black Widow, Love Enemy czy You and Me. Tu nie ma muzycznych fajerwerków, instrumentalnych popisówek czy wyścigów. Jest cholernie szczerze i fachowo zagrana w gruncie rzeczy prosta, mroczna, rockowa muzyka bazująca często (jak zresztą większość rocka) na bluesowych rytmach. Żebyśmy jednak nie zapomnieli o nieco mocniejszym, dynamiczniejszym graniu, mamy napędzane solidną pracą perkusji Killing Time czy Little Birdy Told Me, w którym co prawda zespół przyjemnie zwalnia sobie w połowie, ale dominują mięsiste riffy i znowu potężna perkusja. Album kończy świetne, mroczne i ciężkie „bujando” – The Fire. Odważnym krokiem było zawarcie na płycie coveru Davida Bowiego. I to nie jakiegoś wielkiego hitu z lat 70. czy 80., a przejmującej kompozycji Lazarus z ostatniej płyty artysty. Czyli numer świeży, w dodatku bardzo szczery, który już na zawsze będzie się kojarzył ze śmiercią artysty. W strukturze grupa niewiele tu zmieniła, ale jest nieco ciężej, bardziej rockowo – obronili się!

Darkness Is My Home to bardzo udany album, który powinien spodobać się wszystkim fanom łączenia bluesowych motywów z mrocznym rockiem południa Stanów. Jest klimat, jest brud, są dobre melodie, jest świetne wykonanie i kapitalne brzmienie. To płyta, do której chce się wracać, i myślę, że ten zespół ma wszelkie szanse wypłynąć na głębsze wody – nie mam na myśli mainstreamu, bo to inna bajka, ale jestem przekonany, że zdobędą w rockowym podziemiu spore grono zwolenników, więc wypada im tylko życzyć, by kolejne płyty trzymały przynajmniej taki poziom jak ta.

1. Promised Land (4:53)
2. Black Widow (3:53)
3. Raging Bull (3:21)
4. Killing Time (4:31)
5. Love Enemy (3:56)
6. You and Me (3:58)
7. Lazarus (5:43)
8. Little Birdy Told Me (4:10)
9. The Fire (6:24)

Płyty możecie wysłuchać na profilu grupy w serwisie Bandcamp.



--
Zapraszam na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz