Pochodzącą z Bambergu w Bawarii
formację Paralyzed poznałem jakieś trzy lata temu, gdy kwartet wydawał swój
drugi album, Heavy Road. Właściwie kupili mnie od razu. Zaprezentowali
klasyczną, ale brzmiącą znakomicie i naturalnie mieszankę ciężkiego, gęstego i momentami
mrocznego bluesa z psychodelią rodem z przełomu lat 60. i 70. oraz stonera. Po
trzech latach wracają z nową płytą w niezmienionym składzie. Klimat muzyczny
ogólnie też się nie zmienił, choć mam wrażenie, że w brzmieniu jednak lekka
zmiana zaszła.