czwartek, 29 czerwca 2017

Samsara Blues Experiment - One with the Universe [2017]



Mój romans z niemiecką grupą Samsara Blues Experiment naznaczony jest wzlotami i upadkami. No dobrze, w zasadzie to jednym wzlotem i jednym upadkiem. Poznałem ich muzykę kilka lat temu, przesłuchałem parę numerów z pierwszych płyt i spodobało mi się to, co usłyszałem. Byłem bardzo zadowolony, kiedy okazało się, że będą grali na Red Smoke Festival w Pleszewie – imprezie, z kapitalnym klimatem, gdzie tego typu zespoły, grające w rejonach stoner/doom/psych czują się świetnie. Tyle że sam występ niestety był dla mnie lekkim rozczarowaniem i nie do końca potrafię stwierdzić czemu. Być może zagrali dla mnie trochę zbyt ciężko, może zaważyła bardzo kiepska pogoda, a może po prostu byłem już zmęczony po całym dniu koncertowania i hmm „kontaktów towarzyskich”. W każdym razie efekt był taki, że wymęczyłem się trochę i głównie właśnie to zmęczenie pamiętam z tamtego występu, choć starałem się mocno wbić w klimat muzyki płynącej ze sceny. Tymczasem grupa zapowiedziała na ten rok premierę nowej płyty i mimo wszystko ucieszyłem się, pamiętając, że przecież bez względu na wrażenia z jedynego koncertowego spotkania z SBE, studyjnie od początku mi się podobali. I tym samym przechodzimy z tej krótkiej historyjki do płyty One with the Universe – czwartego studyjnego krążka Samsara Blues Experiment.

wtorek, 27 czerwca 2017

Pristine - Ninja [2017]



Norweską formację Pristine poznałem przy okazji premiery poprzedniej płyty – Reboot. Kapitalnie połączyli klimat klasycznego blues-rocka i psychodelii, tworząc retro mieszankę na naprawdę wysokim poziomie. Trafili w mój gust, nic więc dziwnego, że załapali się do mojego rankingu ulubionych płyt 2016 roku. Reboot był w pewnym sensie przełomem dla zespołu, czego dowodem była też wspólna europejska trasa z – nie bójmy się tego określenia – współczesnymi gwiazdami retro rocka, grupą Blues Pills. Być może Pristine nie są jeszcze tak znani szerokiej publiczności, ale to może być kwestią czasu – w końcu ogólny zarys muzyczny jest w obu przypadkach dość podobny, obie formacje mają na czele panie z mocnym, charakterystycznym wokalem oraz zdolnych instrumentalistów, którzy bez problemu przenoszą słuchaczy niemal pół wieku wstecz. Ninja – czwarty album Pristine, wydany nakładem znanej (choć do niedawna głównie z premier mocno metalowych) niemieckiej wytwórni Nuclear Blast – to krążek, który ma wszelkie szanse znacznie poszerzyć grono fanów zespołu.

sobota, 24 czerwca 2017

Junius - Eternal Rituals for the Accretion of Light [2017]



Junius to grupa z Bostonu, która wydała niedawno swój trzeci duży album. Ich muzyka łączy post-rocka, post-metal, metal progresywny, psychodelię i sludge. Mieszanka to dość osobliwa i niełatwa w odbiorze. Doświadczenie muzyków jest jednak znacznie większe, niż wskazywałaby liczba wydanych dużych płyt. Mają na koncie sporo EP-ek i splitów, choć zdecydowana większość pojawiła się w poprzedniej dekadzie. Od albumu numer dwa też już trochę minęło, bo krążek Reports from the Threshold of Death ukazał się w 2011 roku. Lubujący się w długich, trudnych do zapamiętania tytułach albumów panowie wracają wydawnictwem zatytułowanym Eternal Rituals for the Accretion of Light.

środa, 21 czerwca 2017

Guns n' Roses - Gdańsk [Energa Stadion], 20 VI 2017 [relacja]



Koncert Guns n’ Roses w Gdańsku to koncertowe wydarzenie roku w Polsce. Oszukiwanie się, że jest inaczej, nie ma sensu. W tym roku w naszym kraju nie zagra żaden inny rockowy wykonawca, którego występ wzbudzi tak wielkie emocje. Nie mam wątpliwości, że dla wielu osób, które dorastały na przełomie lat 80. i 90., był to jeden z najważniejszych dni w życiu. Odkąd poznałem Guns n’ Roses w okolicach końca roku 1991, marzyłem o tym, żeby kiedyś zobaczyć tych gości na żywo. Chociaż nie, w zasadzie to przez wiele lat nawet marzyć o tym nie mogłem, bo – po pierwsze – wtedy koncerty tych wielkich były u nas ogromną rzadkością, a po drugie – sytuacja w zespole po 1993 roku nie dawała najmniejszej nadziei na to, że większość klasycznego składu (no dobrze, dwóch składów) Gn’R jeszcze kiedykolwiek stanie na jednej scenie. Oczywiście zaliczyłem w XXI wieku dwie wizyty Axla Rose’a i jego solowej grupy, która występowała pod szyldem Guns n’ Roses, zaliczyłem Velvet Revolver (tu niestety w Pradze, bo katowicki koncert został odwołany), wpadł do nas Duff z zespołem Walking Papers, a i Slash w ostatnich latach przyjeżdża do nas nad wyraz chętnie. Wszystkie te występy wywoływały silne emocje u fanów grupy, ale nie oszukujmy się – był to zaledwie ułamek tego, co przeżywaliśmy we wtorek w Gdańsku. Nawet jeśli ten cały szumnie zapowiadany „reunion” jest mocno niekompletny.

piątek, 16 czerwca 2017

Sólstafir - Berdreyminn [2017]



Niedawno grupa Ulver wydała swój nowy album, na którym wykonała kolejną stylistyczną woltę, tym razem czerpiąc garściami z muzyki elektronicznej, nowofalowej, a nawet synthpopowej lat 80. Teoretycznie krok dość zaskakujący jak na formację, która zaczynała od naprawdę ciężkiego metalu, ale fani tego zespołu już od dawna wiedzą, że z grupą Ulver nie ma sensu do czegokolwiek się przyzwyczajać, bo panowie lubią mieszać mocno i często. Sólstafir to kolejna formacja z północy Europy, która z biegiem lat stopniowo zmieniała swoje brzmienie, tracąc niewątpliwie po drodze część fanów, ale zdobywając jednocześnie wielu nowych, którym wcześniejsze brzmienie niekoniecznie musiało odpowiadać. Przeszli długą drogę od black metalu i viking metalu przez progresję i post-rock/post-metal, aż dotarli do chwili obecnej – płyta Berdreyminn to mieszanka brzmień zawartych na poprzednich kilku albumach formacji, ale także – jak w przypadku zespołu Ulver – zahaczająca momentami o przebojową muzykę nowofalową czy nawet synthpopową. Czy to się przyjmie? Mam wrażenie, że wśród sporego procenta fanów już się przyjęło, choć nie do końca przekłada się to na moją opinię o tym albumie.

środa, 14 czerwca 2017

Cachemira - Jungla [2017]



Cachemira to trio z Barcelony, o którym mieliście wszelkie szanse do tej pory nie słyszeć. Muzycy tego zespołu grywali wcześniej w innych lokalnych grupach, ale zebrali się w 2015 roku, by stworzyć razem coś nowego. Panowie spędzili trochę czasu w zeszłym roku na nagrywaniu swojej pierwszej płyty, która ukazała się w maju nakładem Heavy Psych Sounds. Znajdziemy na niej pierwsze wspólne kompozycje formacji, jest to zatem podsumowanie najwcześniejszego okresu działalności zespołu. Album jest zatytułowany Jungla i składa się z pięciu numerów trwających w sumie pół godziny. Niektórym może się wydawać, że to mało, ale według mnie to idealna długość, żeby nowy zespół miał okazję przywitać się ze światem i zainteresować słuchacza.

niedziela, 11 czerwca 2017

Anathema - The Optimist [2017]



Nie da się ukryć, że „optymistyczny” to jedno z ostatnich określeń, jakich użylibyśmy w kontekście muzyki brytyjskiej formacji Anathema. Grupa ta wyrosła na prawdziwych mistrzów melancholijnej progresji w ostatnich kilkunastu latach. Tyle, że coraz częściej miałem wrażenie, że na ostatnich płytach formacja wpadła w pewną pułapkę powtarzalności. Mało było na nich świeżych pomysłów, większość utworów oparta była na replice pomysłów znanych z kilku poprzednich wydawnictw. Kwintesencja regresywnej progresji? Przy okazji recenzji Distant Satellites – poprzedniczki The Optimist – pisałem, że potrzebna jest odważna zmiana. Na okładce mamy światło. Może to być światełko w tunelu. Ale światełko w tunelu może też oznaczać, że pędzi w twoją stronę pociąg. No dobrze, w tym przypadku samochód. To w końcu fani mają powody do optymizmu czy nie do końca?

sobota, 10 czerwca 2017

Galley Beggar - Heathen Hymns [2017]



Galley Beggar to brytyjska formacja, która właśnie wydała swój trzeci album – Heathen Hymns. Według źródeł internetowych grają brytyjskiego folk rocka, tytuł oraz okładka nowej płyty także sugerują taki właśnie klimat, nie mogłem więc zignorować pojawienia się takiego albumu w mojej muzycznej przestrzeni, bo choć absolutnie nie uważam się za konesera muzyki folkowej, to jednak pewną jej dawkę co jakiś czas przyjmuję z niekłamaną przyjemnością. Pod warunkiem, że podana jest w sposób interesujący. Na szczęście w tym przypadku tak właśnie jest. Nie znałem grupy Galley Beggar przed pierwszym odsłuchem tego krążka, było to zatem dla mnie premierowe spotkanie z ich muzyką. Brak oczekiwań, ale też brak jakiegokolwiek bagażu doświadczeń w spotkaniach między słuchaczem a artystą czy też przywiązania do twórczości grupy. Jednak od pierwszych sekund płyty czułem, że źle nie będzie.

czwartek, 8 czerwca 2017

The Sonic Dawn - Into the Long Night [2017]



The Sonic Dawn to młoda duńska formacja, która pod tą nazwą zadebiutowała w 2015 roku krążkiem Perception. Po kilkunastu miesiącach ukazuje się drugi album w dorobku formacji i z całą pewnością mogę oświadczyć, że wyrasta nam kolejny ciekawy skandynawski zespół. Trio z Kopenhagi kapitalnie czuje się w klimatach wczesnej psychodelii, serwując słuchaczom muzykę, w której znajdziemy fantastyczne rytmy, świetne, nieco senne wokale, porywające partie gitar oraz – jak to często w muzyce retro-psychodelicznej – przyjemne brzmienia sitaru. Z nie zawsze przyjaznej pogodowo Danii panowie przenoszą nas z niezwykłą łatwością do londyńskiego klubu UFO bądź na plażę w kalifornijskim Venice.

środa, 7 czerwca 2017

Bjørn Riis - Forever Comes to an End [2017]



Bjørna Riisa absolutnie nie można posądzić o lenistwo. Niecały rok po premierze czwartego krążka formacji Airbag, której jest gitarzystą i głównym kompozytorem, wydał swój drugi album solowy. Premiera zbiegła się zresztą idealnie z wizytą Airbag na dwóch koncertach w Polsce. Poprzedni krążek Riisa, Lullabies in a Car Crash, ukazał się w 2014 roku i zdecydowanie był kontynuacją tego, co gitarzysta robi na co dzień z Airbag, bo choć sam twierdził, że utwory, które trafiły na ten album, niezbyt pasowały w jego opinii na płyty zespołu, to pozwalam sobie nie podzielać tego przekonania. I o ile zeszłoroczne wydawnictwo zatytułowane Disconnected było dla mnie lekkim rozczarowaniem – nie ze względu na jego jakość, a powtarzanie tego, co słyszeliśmy już na wcześniejszych płytach Airbag – o tyle Forever Comes to an End, bo tak zatytułowany jest drugi solowy album Riisa, to pewien powiew świeżości.

poniedziałek, 5 czerwca 2017

Runa Gaman - Cepa [2017]



Runa Gaman to instrumentalne trio z Buenos Aires. Niestety nie wiem nic o przeszłości muzyków tworzących tę formację ze stolicy Argentyny, ale Cepa to pierwsze oficjalne wydawnictwo zespołu, co w połączeniu ze świeżo założonym profilem na Facebooku każe przypuszczać, że jest to zupełnie nowy muzyczny twór. Szybka próba namierzenia na tym samym portalu poszczególnych muzyków formacji wskazuje, że są to ludzie młodzi, istnieje zatem dość spore prawdopodobieństwo, że cała trójka nie ma wielkiego bagażu doświadczeń scenicznych. A muzycznie? Macie przed sobą 35 minut psychodelii – raz spokojniejszej, bardziej „kosmicznej”, innym razem uderzającej raczej w stonerowe klimaty. Jedno jest pewne – radiowych przebojów tu nie będzie.

sobota, 3 czerwca 2017

Roger Waters - Is This the Life We Really Want? [2017]



Roger Waters nie wydał rockowej płyty od ćwierć wieku. Nikogo nie trzeba chyba przekonywać, że w muzyce to cała epoka, tym bardziej, że dotyczy to przecież artysty cały czas aktywnego muzycznie. Ostatnie lata zeszły Watersowi głównie na przypominaniu dorobku jego byłej formacji, stąd też kolejne trasy, podczas których skupiał się na jednym z albumów Pink Floyd, najczęściej na The Wall. Przyznam – produkcje koncertowe robiły wrażenie. Potwierdzi to chyba każdy, kto miał okazję widzieć przedstawienie The Wall choćby w Łodzi kilka lat temu. Czy przez te 25 lat wykiełkowało dostatecznie dużo nowych pomysłów, czy po prostu obecna sytuacja społeczno-polityczna sprawiła, że nowa płyta nagle „zrobiła się sama”? Trudno powiedzieć, bo Is This the Life We Really Want? brzmi tak, jak zapewne brzmiałyby obecnie płyty Pink Floyd, gdyby Waters nie odszedł z grupy ponad 30 lat temu i panowie jakimś cudem wytrzymaliby ze sobą przez ten czas. Roger wciąż jest muzykującym politykiem, wciąż (a nawet jeszcze bardziej) nie jest wokalistą, wciąż też jest kapitalnym kompozytorem. A ja wciąż nie wiem, czy to jest płyta, której naprawdę chcieliśmy.

czwartek, 1 czerwca 2017

Electric Moon - Stardust Rituals [2017]



Niemieckie trio Electric Moon w ostatnich latach niespecjalnie rozpieszczało swoich fanów nowymi wydawnictwami studyjnymi. Owszem, pojawiało się dużo koncertówek, projektów pobocznych, reedycji i innych ustrojstw, ale ostatnim w pełni samodzielnym studyjnym albumem grupy było The Doomsday Machine z 2011 roku. Wygląda na to, że formacja bardziej wierzy w siłę koncertowego grania i w ten właśnie sposób woli prezentować swoje świeże kompozycje. Nie znam historii tego zespołu aż tak dobrze, żeby wyrokować jakie były przyczyny tej posuchy w temacie wydawnictw studyjnych, ale mamy rok 2017 i Electric Moon w końcu dają nam trochę nowej muzyki studyjnej w formie płyty Stardust Rituals. Trochę czyli trzy kwadranse podzielone w taki sposób, że strona pierwsza wydania winylowego składa się z trzech numerów (w tym dwóch dość mocno rozbudowanych), a stronę B w całości zajmuje 23-minutowy kolos.