Tej płyty miało w zasadzie nie
być. Widziałem kapitalny koncert grupy Graveyard w Dreźnie, w listopadzie 2015
roku. Promowali wtedy album Innocence & Decadence, który – z perspektywy czasu – jednak cenię mniej niż
choćby płytę Lights Out, wciąż
pozostającą moim ulubionym krążkiem tej szwedzkiej formacji. Kilka miesięcy
później panowie ogłosili, że kończą działalność. Szok dość spory, tym bardziej,
że to absolutna czołówka sceny retro i jedna z tych formacji, które tę modę w
muzyce zaczęły kilka lat temu przywracać. Na szczęście muzycy długo w swoim
postanowieniu nie wytrwali. Lekko się przegrupowali (w ekipie jest nowy
perkusista) i zapowiedzieli, że będą łoili dalej. I łoją, oj łoją.
▼
poniedziałek, 28 maja 2018
środa, 23 maja 2018
Lunatic Soul - Under the Fragmented Sky [2018]
Historia jest już znana wszystkim
zainteresowanym, więc w olbrzymim skrócie: to miał być rok Riverside (chociaż
Chińczycy twierdzą, że psa), a w strefie oznaczonej tabliczką z napisem „Lunatic
Soul” miało się dziać raczej niewiele. Zostały jakieś pomysły niewykorzystane w
trakcie sesji nagraniowej do płyty Fractured,
więc Mariusz Duda postanowił nadać im ostateczny kształt i wydać na singlu. Z
singla szybko zrobiła się EP-ka, a z EP-ki w zasadzie pełnowymiarowy album. Po drodze
w internecie pojawił się ładny diagram przedstawiający pewne zależności pomiędzy
dotychczasowymi płytami Lunatic Soul, z którego wynika, że jeszcze na dwa
wydawnictwa pod tym szyldem możemy liczyć. Do tego jednak dojdziemy kiedy
indziej. Teraz przewijamy życie do końcówki maja i oto mamy Under the Fragmented Sky – płytę Lunatic
Soul, której miało nie być. Ale jest. I jak dobrze, że jest.
piątek, 18 maja 2018
DeWolff - Thrust [2018]
Poprzedni krążek holenderskiego
tria DeWolff – album Roux-Ga-Roux –
zachwycił mnie i szturmem wdarł się do czołówki moich ulubionych wydawnictw
2016 roku, sprawiając, że DeWolff z miejsca awansowali z kolei do czołówki
moich ulubionych współczesnych zespołów. Powalający koncert w Berlinie z końca
2016 roku umocnił tę pozycję. Można zatem śmiało powiedzieć, że Thrust to jeden z tych krążków, na które
w tym roku czekałem najbardziej, zwłaszcza, że nowe nagrania panowie
prezentowali już pod koniec 2016 roku. Na cały album przyszło nam trochę
poczekać, ale zawierający 11 numerów szósty studyjny krążek DeWolff w końcu
jest i z radością informuję, że spełnia moje bardzo wysokie w tym przypadku
wymagania i oczekiwana.
czwartek, 17 maja 2018
A Perfect Circle - Eat the Elephant [2018]
W każdym roku trafia się kilka
albumów, które robią olbrzymie zamieszanie wśród fanów rocka i w zasadzie już w
chwili premiery wiadomo, że pod koniec grudnia trafią do bardzo wielu zestawień
najlepszych płyt roku. Czy to z powodu samej nazwy grupy lub okoliczności
(pierwsza płyta od dawna, ważna zmiana składu itd.), czy po prostu dlatego, że
album jest znakomity i ludzie masowo się nim zachwycają. W tym roku jednym z
takich krążków niewątpliwie jest nowy album formacji A Perfect Circle – niby w
cieniu wyczekiwanego i chyba w końcu nagranego wydawnictwa grupy Tool, no ale to
przecież pierwsza płyta APC od 14 lat, więc musi być o niej głośno. A głośno
było tak bardzo, że zacząłem sobie myśleć – może coś w tym jest. Nic to, że
nigdy nie byłem fanem tego zespołu. Nie żebym nie lubił – po prostu nigdy nie
zainteresowali mnie sobą na tyle, żebym się zagłębiał w ich twórczość. Ale i
poprzedni krążek wychodził w czasach, kiedy nie miałem nawyku grzebania i
słuchania ponad 150 nowych płyt rocznie… W ostatnich latach często odkrywam nowe
płyty znanych zespołów, których wcześniej nie słuchałem. Często przeradza się
to w zainteresowanie wcześniejszą twórczością i sporą, zaskakującą dla mnie
sympatię dla nowego wydawnictwa. Tym razem tak jednak nie będzie.
wtorek, 15 maja 2018
Kaiser - 1st Sound [2018]
Kaiser to trzyosobowy muzyczny
walec z Finlandii. Panowie Otu, Pex i RiQ zebrali się w 2013 roku, a rok późnej
wydali swoją debiutancką EP-kę. Od tamtej pory w kwestii nowej muzyki cisza,
więc zapewne trio szlifowało numery na pierwszy duży album. No i w końcu je
doszlifowało, a o tym, że nie był to czas stracony, świadczy jakość materiału
na pierwszym długograju zespołu z Helsinek (lub Hellsinek – jak sami piszą),
który ukaże się pod koniec maja. Wśród inspiracji panowie wymieniają takie
formacje jak Black Sabbath, Kyuss, Sleep, Red Fang, Down, ale też Alice in
Chains, Led Zeppelin czy Pink Floyd. Hmm… no nie każdy z tych wpływów słychać
na muzyce zawartej na 1st Sound, ale
na pewno jest ciężko, głośno, intensywnie i w dodatku przyjemnie łaskocze po
bebechach.
środa, 9 maja 2018
MaidaVale - Madness Is Too Pure [2018]
Muszę przyznać, że debiutancka
płyta MaidaVale – wydana w 2016 roku Tales
from the Wicked West – przeleciała obok moich radarów kompletnie
niezauważona. Właściwie to odkryłem ją dopiero przy okazji premiery płyty numer
dwa i postanowiłem sprawdzić, co tam panie ze szwedzkiego kwartetu wymodziły
dwa lata temu. I odkryłem całkiem ciekawe granie, będące do pewnego stopnia
połączeniem hendrixowskiego brzmienia i klimatu z rytmami rodem z twórczości
Jacka White – a wszystko podlane sosem klasycznego hard rocka i psychodelii. W
zeszłym roku udało mi się zobaczyć zespół na żywo – na Red Smoke Festival w Pleszewie
– ale z jakiegoś powodu występ ten mnie nie powalił. Może to wina bardzo
wczesnej pory, może ogólnego festiwalowego zmęczenia? Nie mam pojęcia, ale fakt
faktem, że nie wiązałem z premierą drugiej płyty kwartetu wielkich oczekiwań i
nadziei. Ale płyta wyszła – nosi tytuł Madness
Is Too Pure i… jest naprawdę bardzo przyjemna…
piątek, 4 maja 2018
Blackwater Holylight - s/t [2018]
Okładka, czcionka, a do tego
obecność w stajni RidingEasy Records – to wszystko zwróciło moją uwagę na grupę
Blackwater Holylight i jej debiutancki album. Reklama płyty i jej zbliżającej
się premiery trafiała przed moje oczy tak często, że oczywiście nie mogłem tego
albumu przegapić. I zupełnie nie wiem czemu, ale miałem jakieś dziwne
przeczucie, że to może być coś, co mi się spodoba. To w zasadzie głupie, bo
przecież opierałem się wyłącznie na tej ciekawej, ciepłej kolorystycznie
okładce i psychodelicznej czcionce, nie mając pojęcia, co ten zespół prezentuje
sobą muzycznie. A jednak do pierwszego odsłuchu przystąpiłem z całkiem sporymi
nadziejami, co mogło być zarówno dobrym jak i złym znakiem dla tego krążka.
Ładnych kilka odsłuchów całości później wracam do niego coraz chętniej i coraz
częściej zaczynam myśleć, że to może być czołówka mojej listy ulubionych
tegorocznych płyt.