Nie znam historii kanadyjskiego
kwartetu Sandveiss, ale z tego, co znalazłem w internecie, wynika, że grupa
powstała na początku kończącej się właśnie dekady. W 2012 roku wydali EP-kę,
rok później pierwszy album, a potem… cisza. Z wyjątkiem jednego singla aż do
zeszłego roku nie ukazało się kompletnie nic. Nie wiem, czy była to przerwa w
działalności, czy może po prostu panowie tak długo zbierali się do ponownego
komponowania, ale to obecnie dość rzadkie, by między dwiema pierwszymi dużymi
płytami zespołu było aż sześć lat przerwy. Jednak z pewnością kwartet dobrze
wykorzystał ten czas, bo nagrał bardzo ciekawy album, który powinien przypaść
do gustu wielu fanom dobrego, współczesnego rocka granego na wysokich obrotach.
▼
wtorek, 26 listopada 2019
niedziela, 24 listopada 2019
Kadavar - For the Dead Travel Fast [2019]
Z muzyką grupy Kadavar to u mnie
jest tak, że niby odbieram ją pozytywnie, ale „zawsze coś”. Pierwsze dwie płyty
były zacne, ale w sumie kompletnie się od siebie nie różniły i można było
utwory z obu włączać w trybie losowym. Płyta trzecia niby przynosiła jakąś
zmianę, zwłaszcza w kwestii produkcji, ale była jednak zbyt monotonna, a
najciekawszy z niej numer był coverem i to w dodatku dodanym tylko w niektórych
wersjach. Album ostatni – Rough Times
– to z kolei Kadavar próbujący odejść od utartych schematów, ale miałem
wrażenie, że nie wszystkie pomysły na to odejście się sprawdziły, i że sam
zespół nie do końca wiedział, jak konkretnie chce to zrobić. Ze skrajności w
skrajność. I może z tego właśnie powodu nie miałem jakichś wielkich oczekiwań
odnośnie do nowej płyty niemieckiego tria. Uznałem, że jeśli coś mi się na niej
spodoba, to fajnie, ale jeśli jakoś nie zatrybi, to wielkiej afery z tego
powodu robił nie będę. I teraz nie wiem, czy to zasługa takiego właśnie
nastawienia, czy może po prostu faktycznie jest to płyta o wiele ciekawsza od
przynajmniej dwóch poprzednich, ale albumu For
the Dead Travel Fast słucha mi się bardzo dobrze.
czwartek, 21 listopada 2019
Blackwater Holylight - Veils of Winter [2019]
Kiedy w zeszłym roku pisałem o pierwszej płycie Blackwater Holylight i zaczynałem grać muzykę tego zespołu w
swojej audycji, formacja z Portland nie miała jeszcze nawet swojego profilu na
Facebooku, a w Polsce słyszało o niej pewnie kilka osób. Trochę się od tamtej
pory pozmieniało. Teraz panie mają kilka tysięcy obserwujących, pograły już
sporo, także jako support przed występami nieco bardziej rozpoznawalnych
wykonawców, odwiedziły nawet Polskę (niestety Szczecin to dla reszty kraju
raczej średnia lokalizacja, więc byłem zmuszony odpuścić) i po wielu zmianach
na stanowisku perkusistki w końcu chyba ustabilizowały skład. Szybko też
zarejestrowały album numer dwa – Veils of
Winter. Przy okazji premiery pierwszej płyty pojawił się tu komentarz, że
zespół brzmi „dziewczyńsko”. Może i coś w tym jest, może faktycznie w riffach
granych przez zespół brakuje elementu męskiej agresji. Może właśnie na tym
polega urok tego zespołu? Z drugiej strony – to absolutnie nie jest „dobra
muzyka jak na dziewczyny” (z czymś takim też się spotkałem w zagranicznych
internetach), bo to byłoby nie tylko stwierdzenie szowinistyczne, ale
zwyczajnie krzywdzące dla pań tworzących ten zespół (i właściwie dla wszystkich
innych też). To po prosto dobra muzyka i tyle.
poniedziałek, 11 listopada 2019
Joe Bonamassa - Live at the Sydney Opera House [2019]
Aleeeee jaaak tooooo? Rok bez
wydawnictwa Joego Bonamassy? No już, już, spokojnie. Bonamassa zlitował się nad
fanami i pod koniec roku jednak coś wydał – tym czymś jest co prawda album
koncertowy i to wcale nie z ostatniej trasy, ale czy ma to znaczenie? No w
zasadzie to ma – i wcale nie jest złym pomysłem. Album Live at the Sydney Opera House został zarejestrowany w 2016 roku w…
niespodzianka – Sydney. Joe był wtedy w trakcie trasy promocyjnej albumu Blues of Desperation, a podkreślam to
dlatego, że był to świetny album, według mnie o wiele ciekawszy od
zeszłorocznej płyty Redemption, więc
i zawartość koncertówki zdecydowanie odpowiada mojemu zapotrzebowaniu na dobrą
muzykę od Bonamassy.
piątek, 8 listopada 2019
War Cloud - State of Shock [2019]
War Cloud to kalifornijskie power
trio, które od kilku lat młóci zgrabnie w klimatach łączących NWOBHM, kalifornijską
scenę thrashową i tradycyjnego hard rocka. Czyli kompletnie nic odkrywczego,
ale umówmy się – niektóre zespoły z tej muzycznej bajki po prostu mają „to coś”
i brzmią naprawdę solidnie, a inne próbują, ale coś nie gra. Mam wrażenie, że
War Cloud można zaliczyć do tej pierwszej grupy. Warsztat jest, produkcja stoi
na dobrym poziomie, w zasadzie wszystko się tu zgadza i nic nie zgrzyta, a to
już dobry początek.
środa, 6 listopada 2019
Grande Royale - Take It Easy [2019]
Szwedzką formację Grande Royale
poznałem dwa lata temu. Wtedy to ukazała się trzecia płyta zespołu – Breaking News – o której zresztą pisałem na blogu. Przyznałem wtedy, że nie znam płyt poprzednich, ale – sądząc po tym,
jak brzmią na nowej – mogę sobie wyobrazić, że są utrzymane w bardzo podobnej
stylistyce. No cóż, wciąż nie znam pierwszych dwóch albumów Grande Royale, ale
płyta czwarta… hmm, no brzmi dość podobnie do trzeciej. Jest w dużej mierze
przewidywalnie i… wcale mi to nie przeszkadza.
poniedziałek, 4 listopada 2019
Opeth - In Cauda Venenum [2019]
Opeth to jeden z tych zespołów,
które zawsze będą wzbudzały ostre dyskusje przy okazji premiery kolejnych płyt.
Choćby nie wiem, co robili, zawsze będzie spore grono niezadowolonych. Bo albo
nie grają już tak jak na pierwszych płytach, albo nie grają już tak jak na
ostatnich płytach, albo… No zawsze, kurwa, coś – jak w sławnym filmiku z muchą
z internetowej prehistorii. Lider zespołu – Mikael Åkerfeldt – ma zdaje się na
to wszystko mocno… no, że spływa po nim. To zresztą gość obdarzony ogromnym,
mocno (auto)ironicznym poczuciem humoru, co niewątpliwie pomaga mu w zachowaniu
odpowiedniego dystansu. Zespół maszeruje więc dalej, nie przejmując się
narzekaniami. I tak domaszerował do płyty numer 13 – In Cauda Venenum.