Niemal trzy lata temu wydali swój
pierwszy album, w orbicie moich muzycznych zainteresowań znaleźli się jednak
dopiero w zeszłym roku, gdy ta debiutancka płyta została wypuszczona na
kompakcie. Na bloga wtedy nie trafili – jako „fałszywa” nowość – ale jak się
okazuje długo jednak czekać nie musieli. Może i norweski zespół Dunbarrow nie
jest mistrzem w wymyślaniu tytułów płyt, ale przynajmniej w temacie tworzenia
dobrych numerów i dobrze brzmiących aranżacji nie można im wiele zarzucić. We
wrześniu ukazał się drugi album formacji, zatytułowany po prostu II.
▼
wtorek, 27 listopada 2018
czwartek, 22 listopada 2018
All Them Witches - ATW [2018]
Amerykańska formacja All Them
Witches zdecydowanie nie należy do tych zespołów, które każą swoim fanom czekać
przesadnie długo na nową muzykę. Ledwie w zeszłym roku wypuścili bardzo udany
album Sleeping Through the War i
poprawili go wydaną w lutym tego roku EP-ką Lost and Found, a już od końcówki września możemy cieszyć się najnowszym
wydawnictwem zespołu, zatytułowanym ATW.
Co jednak ważniejsze, wszystkie trzy krążki są niezwykle udane i każdy z nich nieco
inny.
wtorek, 20 listopada 2018
Carpet - About Rooms and Elephants [2018]
O zespole Carpet po raz pierwszy
usłyszałem w zeszłym roku, gdy ukazał się ich trzeci (a drugi szeroko dostępny)
album, zatytułowany Secret Box. Wtedy
była to zaległość, czekająca na moje odkrycie ponad pół roku, bo płyta wyszła w
marcu, a ja przesłuchałem ją dopiero pod koniec grudnia. Tym razem nie
pozwoliłem już tej niemieckiej formacji tyle czekać. Nowe dzieło zespołu z Bawarii
miałem na oku od pierwszej zapowiedzi i z nieskrywaną ulgą mogę obwieścić
światu, że znowu udało im się trafić w mój muzyczny gust. Oj, coś mi się wydaje,
że Secret Box było początkiem bardzo
udanej, wieloletniej znajomości. About
Rooms and Elephants to potwierdza.
sobota, 17 listopada 2018
The Good Hand - Blissful Yearning [2018]
Nie znałem wcześniej
holenderskiego tria The Good Hand. Moją uwagę na ten zespół sprowadziła
przyjemna dla oka kolorystyka okładki ich nowej płyty – Blissful Yearning. Jak się okazuje, jest to trzeci krążek formacji.
Wśród swoich inspiracji na profilu facebookowym zespół wymienia Motorpsycho,
Radiohead, Muse, QOTSA, Pearl Jam oraz Stevena Wilsona. I to powinno wam dać
całkiem niezłe pojęcie o muzyce zawartej na tym krążku, bo faktycznie można się
tu doszukać elementów brzmienia jeśli nie zawsze konkretnie tych wykonawców, to
na pewno artystów z podobnej muzycznej bajki.
środa, 14 listopada 2018
Michael Schenker Fest - Łódź [Wytwórnia], 13 XI 2018 [relacja / galeria zdjęć]
Przyznam, że Michael Schenker nigdy nie należał do moich absolutnie ulubionych muzyków. Owszem - bardzo lubię pierwszą płytę Scorpions, chyba jeszcze bardziej klasyczne albumy UFO właśnie z Schenkerem w składzie, ale już jego twórczość pod szyldem MSG (oraz kolejnymi wariacjami tej nazwy) nigdy mnie nie porywała. Uwielbiam pojedyncze rzeczy, natomiast niekoniecznie potrafię zachwycać się całością. Ale jednak koncert, na który gitarzysta ściąga aż czterech wokalistów, z którymi współpracował w trakcie swojej solowej kariery, musi być godny uwagi. Wspomnianych czterech muszkieterów to Doogie White, Graham Bonnet (obaj niegdyś w Rainbow), Gary Barden i Robin McAuley.
wtorek, 13 listopada 2018
Bohemian Rhapsody [2018]
To musi być jeden z
najgłośniejszych tegorocznych filmów i prawdopodobnie jeden z najbardziej
wyczekiwanych obrazów wszech czasów, jeśli chodzi o biografie artystów
rockowych. Temat jak marzenie, bo niewielu swoim życiem zapewniło filmowcom
tyle materiału. 27 lat po śmierci lidera Queen do kin wchodzi biografia grupy –
Bohemian Rhapsody. 20th Century Fox z
reżyserem Bryanem Singerem (zanim go wywalono) i pod czujnym okiem muzyków
Queen – Briana Maya i Rogera Taylora – stworzyli disneyowską opowiastkę o życiu
jednego z najbardziej ekscentrycznych i kolorowych herosów rocka. Z jednej
strony rozumiem taką decyzję – to film, na który w zasadzie można pójść całą
rodziną bez narażania się na niewygodne pytania nastoletnich dzieci i bez
obawy, że o piątej rano dnia następnego wraz z drzwiami wejściowymi wpadną do
domu antyterroryści, żeby w asyście pomocy społecznej odebrać zdeprawowane
pociechy. Obraz ten niewątpliwie sprawi, że kolejne pokolenie dowie się, kim był
Freddie Mercury i jakiś procent młodych ludzi zakocha się w muzyce tej grupy
być może szybciej, niż gdyby ten film nigdy nie powstał. Ale przesłodzono. Te
sceny z pojednaniem się rodziny przed Live Aid, te zbliżenia na miny muzyków na
scenie, wpadających niemal w ekstazę jak panie w reklamach jogurtu tuż po
wsadzeniu łyżki do ust… No i ten obowiązkowy morał walący po oczach – wokalista
zaczyna coraz bardziej wierzyć w siebie, źli ludzie dookoła podpowiadają mu,
żeby kopnął pozostałych w dupę i sam był panem swego losu, on daje się im
namówić, za karę dotyka go straszna choroba i traci przyjaciół, ale mądrzeje w
porę (no, powiedzmy…), przeprasza, zostaje ponownie przyjęty do rodziny i
wszyscy żyli długo i szczęśliwie. No, poza nim… I pewnie dałoby się to
przełknąć, gdyby faktycznie tak było.
poniedziałek, 12 listopada 2018
Clutch - Book of Bad Decisions [2018]
Amerykańska formacja Clutch
istnieje od niemal 30 lat i ma już na koncie kilkanaście albumów. A jednak dla
mnie to wciąż w dużej mierze zagadka. Muzycznych łatek przypina im się wiele. A
to stoner rock, a to metal, a to rock alternatywny, a to blues rock czy nawet…
post-hardcore. Przyznam szczerze – nie znam całej ich twórczości. Poznałem ten
zespół dość późno, bo przy okazji premiery płyty Earth Rocker z 2013 roku, i do dzisiaj nie nadrobiłem zaległości.
Tak już mam, że jakoś łatwiej mi je nadrabiać, gdy do odsłuchu i poznania są
trzy albo cztery wcześniejsze płyty, a nie ponad dziesięć. Jednak od kilku lat
śledzę poczynania zespołu w miarę uważnie i niektóre z tych gatunkowych
określeń wywołują u mnie spore zdziwienie. Zakładam z góry, że w początkach
swojej działalności albo na którymś jej etapie panowie mogli brzmieć inaczej i
pewnie kiedyś w końcu to sprawdzę. Na razie sprawdzam to, co robią obecnie –
czyli wydany we wrześniu album Book of
Bad Decisions.
niedziela, 11 listopada 2018
The Brew - Art of Persuasion [2018]
Poznałem ich przy okazji wydanej
w 2014 roku płyty Control. Angielskie
trio w ostatnich latach działa jak w szwajcarskim zegarku, bo płyty ukazują się
co dwa lata. To zresztą z wyjątkiem jednego krążka reguła w przypadku The Brew.
Art of Persuasion to trzeci ich
album, który poznaje już w okolicach premiery, choć już szósty (lub siódmy - zależy kto liczy) w dyskografii
formacji. I gdybym nie znał dwóch poprzednich, pewnie mój odbiór nowej płyty
byłby dużo lepszy. Zachwycałbym się dynamiką, rockowym czadem, świetnym
łączeniem brzmień lat 70. i 90., mocą, soczystym brzmieniem… No tak, te
wszystkie elementy są obecne na nowej płycie. Problem w tym, że były też obecne
na poprzednich albumach i to podane w bardzo podobnej formie.
piątek, 9 listopada 2018
Greta Van Fleet - Anthem of the Peaceful Army [2018]
Przypominać dotychczasowej
historii grupy Greta Van Fleet nie ma sensu. Dwie EP-ki uczyniły z młodych muzyków
największą nadzieję rocka w oczach i uszach jednych oraz symbol braku inwencji
i bezczelnego kopiowania wielkich w oczach i uszach drugich. Jedni ich
uwielbiają, inni nienawidzą, mało kto nie ma zdania. Czyli efekt w zasadzie
zamierzony. Przez dłuższy czas mówiło się o tym, że gdy w końcu ukaże się
pierwsza płyta, będzie ona kompilacją nagrań z EP-ek oraz kilku nowych numerów.
Tak się jednak nie stało, być może przez ogromny sukces tych małych wydawnictw,
który sprawił, że wydawanie tego samego po raz kolejny zwyczajnie nie zostałoby
przyjęte zbyt dobrze. Na Anthem of the Peaceful
Army dostajemy zatem dziesięć zupełnie nowych kawałków.
środa, 7 listopada 2018
Black Mirrors - Look into the Black Mirror [2018]
Belgijska formacja Black Mirrors
odwiedziła niedawno nasz kraj, supportując bardziej znanych kolegów (i
koleżankę) z The Vintage Caravan i Wucan. Niestety podzielili los wielu supportów
na średnio sprzedających się koncertach – początek ich występu widziało
kilkanaście osób. Ale już gdzieś tak od połowy koncertu sytuacja się zmieniała.
Nie tylko za sprawą coraz bliższego pojawienia się na scenie ich bardziej
znanych kompanów, ale także dlatego, że ludziom błąkającym się jeszcze przed
klubem podobało się to, co słyszeli z oddali. Nic dziwnego. Black Mirrors to
prawdziwy ogień na scenie. Czwórka młodych muzyków, na czele których stoi
rockowa buntowniczka – Marcella Di Troia. Miałem zresztą wrażenie, że
wokalistka trochę zdominowała resztę nie tylko swoim wyglądem, ale i głosem. Na
płycie ciężar dźwiga cała czwórka i sprawdza się to lepiej.
poniedziałek, 5 listopada 2018
Hypnos - Set Fire to the Sky [2018]
Hypnos to szwedzka formacja,
która specjalizuje się w odtwarzaniu klimatu muzyki z czasów NWOBHM. Taki
kierunek zespół obiera już po raz trzeci, bo Set Fire to the Sky to właśnie trzeci album zespołu. To pierwsza
płyta z nowym materiałem, na której śpiewa nowy wokalista – Linus Johansson,
który zadebiutował w szeregach grupy wydanym kilka miesięcy temu krążkiem GBG Sessions, płytą typu „na żywo, ale w
studiu” zawierającą w większości nowe wersje kompozycji z pierwszych dwóch albumów.
Gość jest obdarzony dość klasyczną, rockową barwą. Nie jest wokalistą
wybitnym, ale radzi sobie w tym niełatwym przecież repertuarze bardzo przywoicie,
prezentując solidny, wysoki, choć nieco zbyt histeryczny dla mnie zaśpiew, gdy wymaga tego sytuacja,
ale także niższy rejestr w niektórych numerach, co zresztą chyba sprawdza się lepiej. Solidni są też jego koledzy,
którzy potrafią bardzo przyjemnie łoić i zabierać nas w coraz odleglejsze z
perspektywy współczesności czasy, gdy taka muzyka święciła triumfy.
czwartek, 1 listopada 2018
Whoopie Cat - Illusion of Choice [2018]
Whoopie Cat to formacja z
Australii, która dwa lata temu bardzo skutecznie weszła w orbitę moich
muzycznych zainteresowań EP-ką zatytułowaną po prostu Whoopie Cat, z okładki której spoglądał na nas kolorowy futrzak.
Szata graficzna prezentowała raczej minimalistyczne podejście, zaś sama muzyka
nie była może przesadnie wyszukana czy nowatorska, ale bardzo solidny bluesujący
rock z przyjemnym wokalem szybko wpadał w ucho i to wystarczyło, żebym
zapamiętał tę nazwę. Teraz powrócili z płytą Illusion of Choice i muzycznie w zasadzie jest to kontynuacja
debiutu – znowu dostajemy bardzo solidną dawkę chwytliwego blues-rockowego
grania z odcieniami psychodelii.