poniedziałek, 23 marca 2020

CB3 - Aeons [2020]


CB3 to formacja z Malmö, która działa od siedmiu lat. Mają już na koncie kilka wydawnictw studyjnych i koncertowych. Początkowo występowali jako Charlottas Burning’ Trio, jednak po premierze pierwszej płyty nazwa uległa skróceniu. Zespół tworzą gitarzystą Charlotta Andersson, basista Pelle Lindsjö i perkusista Natanael Salomonsson. Ich nowy album – Aeons – ukazał się pod koniec lutego. Płyta zawiera pięć instrumentalnych numerów w klimatach ciężkiej psychodelii.

Nie ukrywam, że pierwotnie zwróciłem uwagę na ten album dzięki okładce. To oczywiście działo się w przeszłości już wiele razy. Pomyślałem, że jeśli w muzyce będzie choć połowa tego kapitalnego klimatu, co w grafice zdobiącej płytę, to powinno mi się spodobać. I tak faktycznie jest. Zespół nie wykłada jednak wszystkich kart na stół od razu. Zodiac zaczyna się dość typowo w klimacie melodyjnego stonera. Jest solidny, prosty riff, fajne złamanie motywu i powrót. Do tego trochę kosmicznych odgłosów w tle. Jest przyjemnie, ale dość monotonnie i bez wielkiej ekstazy. Ale to zdecydowanie najkrótsza kompozycja w zestawie, coś w rodzaju wprowadzenia do całości. Dalej jest już znacznie bardziej interesująco. Sonic Blaze rozpoczyna się intensywnie i już jest ciekawiej niż w kompozycji poprzedniej, ale po tym mocnym początku następuje wyciszenie i numer startuje niemal od początku, wiedziony spokojnym rytmem wybijanym przez perkusję oraz kosmicznym tłem czarowanym za pomocą gitary. W Sonic Blaze zespół ewidentnie snuje kosmiczną opowieść, zmieniając kilka razy nastrój utworu, dokładając sporo grozy i niepokoju w drugiej części kompozycji.

Acid Haze to kapitalna, sunąca leniwie kombinacja kosmicznej psychodelii i post-rocka. I gdy już wydaje się, że będą tak niezwykle przyjemnie sunąć przez dziewięć minut, w połowie utworu zespół wrzuca wyższy bieg… właściwie to przeskakuje tak ze trzy biegi wyżej i rozkręcają się jak złomiarze auto. Pewnie można było darować sobie powrót do początkowego motywu na koniec i skończyć tym szalonym odjazdem, ale nie będę się czepiał. Warrior Queen to solidna porcja psychodeliczno-stonerowych klimatów, ale jeśli mam być szczery, pod koniec zaczynałem się czuć już nieco zmęczony brakiem jakiejś większej różnorodności w tej kompozycji i generalnie w brzmieniu całej płyty. I wtedy wchodzi Apocalypse – całe na biało, z saksofonem i melotronem. Pięć minut fantastycznego, z jednej strony kompletnie niekomercyjnego, z drugiej zaś jednak melodyjnego i wpadającego w ucho grania, gęstego, klimatycznego, zrobionego z polotem. Zostawili absolutnie najlepsze na sam koniec.

Aeons to krótki album, trwający zaledwie 32 minuty. Ale to wystarczy. Powiem więcej – być może, gdyby trwał o kwadrans dłużej, uznałbym, że jest jednak zbyt monotonny. No chyba że wtedy zespół dorzuciłby coś z jeszcze innej bajki, w końcu w zamykającej płytę kompozycji muzycy pokazali, że potrafią zaskakiwać. Ale mimo tych moich lekkich narzekań jest to na pewno jedna z tych płyt, do których jak na razie w tym roku wracam najczęściej. Zdecydowanie na plus – trzeba będzie poznać wcześniejsze dokonania zespołu.

Płyty możecie posłuchać (oraz ją kupić) na Bandcampie zespołu.

1. Zodiac (3:51)
2. Sonic Blaze (6:49)
3. Acid Haze (9:07)
4. Warrior Queen (7:25)
5. Apocalypse (5:00)

--
Zapraszam na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21 oraz na set Zona Bizona w niedziele o 16.
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji

4 komentarze:

  1. King Buffalo zapewne czeka na wpis. Dla mnie bomba!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, znakomota płyta. pewnie się doczekają, choć z moim obecnym tempem i ochotą na pisanie... ;) king buffalo, siena root, lucifer, pearl jam, electric hollers, the weightz fren... i kilka innych

      Usuń
    2. Dwie ostatnie nazwy nic mi nie mówią, za to przy okazji Dead Star odnalazłem jakimś cudem przeoczoną epkę KB z 2018 - REPEATER, mam zatem dodatkowy czas przyjemności :-)
      Jak nie chce Ci się pisać, to wymień chociaż te wspomniane kilka innych, niech czytelnicy skorzystają.
      Ja do King Buffalo karmiłem się np. Arbouretum - Let It All In, The Dhaze - Deaf Dumb Blind, Kanaan - Odense Sessions...

      Usuń
  2. Nie wiem dlaczego tak jest, ale jak słyszę melotron, to od razu widzę Karmazynowego Króla. Z całości ostatni kawałek wybieram, najmniej psychodeliczny. Z polecanego przez Ciebie trójpaku: Sienka, Lucyfer i King Buffalo przypadł mi do gustu i ucha ..... Electric Hollers he he. Może dlatego, że wspomnianą trójcę już znałem, a EH to niezbadane rewiry. Aaa, jeszcze jedno po płycie EH Spotify zaproponował mi płytę The Muggs – On with the Show z 2008. Świetny blues rock.

    OdpowiedzUsuń