Dziewięć
lat temu mieszkający wówczas w Stanach Zjednoczonych izraelski muzyk Gadi
Caplan wydał swój trzeci solowy album, Morning Sun. Niewiele jest płyt
wydanych w XXI wieku, które zrobiłyby na mnie tak wielkie wrażenie i których
częściej bym słuchał. Bardzo niewiele. Poprzednie dwie płyty Caplana też były
znakomite (choć poznałem je później), nieco bardziej jazz-rockowe. Na Morning
Sun we współpracy z wokalistą Dannym Abowdem Caplan stworzył piękną,
przejmującą, niezwykle subtelną mieszankę łączącą elementy jazz-rockowe z
brzmieniami akustyczno-folkowymi i graniem o momentami wręcz popowej estetyce.
A potem nastąpiła długa cisza. No, może niezupełnie. Gadi od czasu do czasu
wrzucał do internetu różne swoje wykonania klasyków muzyki rockowej w wersjach
na gitarę akustyczną, od czasu do czasu pisał także, że pracuje nad nowym
albumem. Po dziewięciu latach płyta wreszcie się ukazuje.