Świetna,
kosmiczno-psychodeliczna okładka, sprawiająca wrażenie, jakoby płyta z nią
skojarzona była ścieżką dźwiękową do jakiegoś mocno leciwego już filmu
sci-fi/fantasy– to ta okładka zwróciła moją uwagę na grupę Black Light Animals.
Na jakiejś podstawie trzeba dokonywać selekcji, jeśli co tydzień ma się do
odsłuchu przynajmniej kilkanaście nowych albumów. Uznałem, że coś tak
klimatycznego powinno znaleźć swoje dźwiękowe odbicie w fantastycznej, intrygującej
muzyce. I jak to często bywa – okazało się, że miałem rację.