wtorek, 12 grudnia 2017

Diablo Swing Orchestra - Pacifisticuffs [2017]



Nie jest to z pewnością najszybciej wydana płyta w historii ludzkości. Ostatnie dzieło szwedzkich pacjentów zakładu psychiatrycznego sprytnie udających muzyków (na pewno tak jest!) ukazało się w 2012 roku i odnosiłem już nawet wrażenie, że dalszego ciągu możemy się nie doczekać (przenieśli ich na oddział o większym rygorze?). A jednak jakiś czas temu grupa zaczęła wspominać, że może pod koniec roku… Mamy koniec roku i jest też płyta (uczcie się, Toole!). Pacifisticuffs to jak zwykle porąbany tytuł, porąbana okładka (no dobrze, mniej niż poprzednia) i porąbana muzyka. 44 minuty muzycznego szaleństwa, do którego ekipa ze Sztokholmu dawno już przyzwyczaiła swoich słuchaczy.

Na wspomniane 44 minuty składa się 13 numerów, ale część z nich to jedynie kilkudziesięciosekundowe przerywniki wetknięte między „prawdziwe” utwory, co nie jest w historii tej grupy niczym nowym. Nowy nie jest też na pewno muzyczny klimat. Szwedzi specjalizują się w gatunku, który najprościej określić „awangardowym metalem”, jednak na własne potrzeby używam zwrotu „wodewil na kwasie”. Nie spodziewajcie się tradycyjnego rockowego czy metalowego łojenia. Tu jest wszystko – jazz, swing, ska, folk. Niezłe pojęcie o muzycznym kierunku zespołu daje już pierwsza kompozycja – dynamiczne, mocne, ale jednocześnie zwariowane Knucklehugs. Trochę z folk-metalu, trochę z Benny’ego Hilla, a do tego ciężkie gitary i perkusyjny łomot. Serio. Z kolei The Age of Vulture Culture brzmi – daję słowo – jak wczesne No Doubt, tym bardziej, że głos wokalistki grupy, Kristin Evegård, która debiutuje na tej płycie w szeregach zespołu, momentami łudząco wręcz przypomina wokal Gwen Stefani. Dęciaki także sprzyjają takim skojarzeniom, wszak – o czym może wiele osób nie ma pojęcia – odgrywały one zwłaszcza we wczesnej fazie kariery No Doubt sporą rolę. Podobne skojarzenia nasuwają mi się także w przypadku Superhero Jagganath czy Lady Clandestine Chainbreaker.

Fanom nieco bardziej stanowczego stawiania na mocniejsze brzmienia pewnie do gustu przypadnie Interruption, które co prawda ma fragmenty spokojniejsze, ale największe wrażenie robi w nim intensywna część druga, i Karma Bonfire. Muzycy grzeją w nich aż miło, a mnie w tym drugim przypadku od razu przypominają się numery typu A Tapdancer’s Dilemma, które było moim pierwszym kontaktem z muzyką Diablo Swing Orchestra. Ciekawostką jest Jigsaw Hustle, w którym dęciaki, smyki i mocne gitary łączą się z podkładem niczym z dyskotekowych hitów Bee Gees. Na drugim biegunie mamy nieco rzewny, zdominowany przez skrzypce kawałek Ode to the Innocent czy dość mroczne i ciężkie momentami, choć bardzo melodyjne i w sumie mniej szalone niż większość płyty Climbing the Eyewall. Wszystkie te muzyczne światy składają się na nieco schizofreniczną, zwariowaną, ale urokliwą całość.

Pacifisticuffs to podobnie jak poprzednie płyty formacji idealny muzyczny podkład pod przedstawienie cyrkowe, w którym zarówno występujący jak i widzowie są nagrzani kwasem. Muzycznie to ciąg dalszy szalonych wyczynów z płyt poprzednich. Wraz ze zmianą na stanowisku wokalistki zmieniło się nieco głosowo, bo poprzedniczka Kristin to śpiewaczka z głosem operowym. Ale szkody dla odbioru całości nie ma. To wciąż totalne wariactwo, łączące w sobie elementy metalu, muzyki klasycznej, swingu, folku i kilku innych gatunków, a wszystko to z przymrużeniem oka i sporą dawką środków podejrzanego pochodzenia. Wyznawcy teorii, że ciężka muzyka jest znośna tylko w wersji super poważnej, powinni trzymać się z daleka od tej płyty, ale ci, którzy potrafią cieszyć się swego rodzaju zabawą konwencją, pewnie znajdą tu coś dla siebie – jeśli nie wszystko, to chociaż wybrane fragmenty.

1. Knucklehugs (Arm Yourself with Love) (2:27)
2. The Age of Vulture Culture (5:00)
3. Superhero Jagganath (5:41)
4. Vision of the Purblind (1:01)
5. Lady Clandestine Chainbreaker (4:50)
6. Jigsaw Hustle (4:53)
7. Pulse of the Incipient (0:34)
8. Ode to the Innocent (3:49)
9. Interruption (5:21)
10. Cul-De-Sac Semantics (1:09)
11. Karma Bonfire (4:15)
12. Climbing the Eyewall (4:41)
13. Porch of Perception (0:44)



--
Zapraszam na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji

3 komentarze:

  1. Lubię to wariactwo i ten cyrkowy klimat, Pandora's Pinata mi podeszła od pierwszych dźwięków, jak z resztą wszystko począwszy od EPki Borderlinowych Hymnów, a Pacifisticuffs od pierwszych dźwięków sprzedał mi po raz kolejny pozytywną energię, taką jaką lubię. A brak operowego głosu, rzeczywiście nie przeszkadza, mnie się nawet podoba, bo dzięki temu płytka jest nieco odmienna od pozostałych...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i bezapelacyjnie lubię takie oddziały psychiatryczne "zakwaszone wodewilowo" ;)

      Usuń
  2. Nie widzę konkurencji w TYM gatunku muzycznym.
    KLASA sama w sobie!

    OdpowiedzUsuń