Muszę przyznać, że debiutancka
płyta MaidaVale – wydana w 2016 roku Tales
from the Wicked West – przeleciała obok moich radarów kompletnie
niezauważona. Właściwie to odkryłem ją dopiero przy okazji premiery płyty numer
dwa i postanowiłem sprawdzić, co tam panie ze szwedzkiego kwartetu wymodziły
dwa lata temu. I odkryłem całkiem ciekawe granie, będące do pewnego stopnia
połączeniem hendrixowskiego brzmienia i klimatu z rytmami rodem z twórczości
Jacka White – a wszystko podlane sosem klasycznego hard rocka i psychodelii. W
zeszłym roku udało mi się zobaczyć zespół na żywo – na Red Smoke Festival w Pleszewie
– ale z jakiegoś powodu występ ten mnie nie powalił. Może to wina bardzo
wczesnej pory, może ogólnego festiwalowego zmęczenia? Nie mam pojęcia, ale fakt
faktem, że nie wiązałem z premierą drugiej płyty kwartetu wielkich oczekiwań i
nadziei. Ale płyta wyszła – nosi tytuł Madness
Is Too Pure i… jest naprawdę bardzo przyjemna…