Dla bloga ten rok był spokojniejszy - po szaleństwach ostatnich lat, w których opisywałem grubo ponad 100 płyt, tym razem skończyło się na około 80, a to i tak znacznie więcej, niż planowałem. Nie znaczy to jednak, że przesłuchałem mniej płyt niż w latach poprzednich. Moje ulubione albumy to wciąż wybór z około dwustu pozycji, więc te, które znajdziecie poniżej, stanowią mniej więcej dwudziestoprocentową elitę. Początkowo było ich dokładnie 40, ale odkrycia ostatnich dni grudnia sprawiły, że mamy zestaw powiększony (z podwójnym serem). Blog tradycyjnie zapada na jakiś czas w sen zimowy. Gdy już się z niego wybudzi, teksty pojawiać się będą znacznie rzadziej, bo szczerze mówiąc, po pięciu latach straciłem znaczną część zapału do pisania. Potrzebuję roku albo i więcej w trybie mocno ulgowym, żeby pisanie tu przestało być narzuconym przez samego siebie przymusem.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą on the raw. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą on the raw. Pokaż wszystkie posty
sobota, 11 stycznia 2020
czwartek, 2 maja 2019
On the Raw - Climbing the Air [2019]
Katalońska formacja On the Raw
wychodzi nieco poza obszar, którym najczęściej zajmuję się na tym blogu. Zespół
istnieje od 2015 roku i 1 marca wydal swój drugi album – Climbing the Air. Muzyka grupy w niektórych miejscach
wszechinternetów bardzo ogólnie określana jest jako rock progresywny, co według
mnie jest w ich przypadku pojęciem mocno mylącym, bo w mojej opinii znacznie
więcej jest tu elementów jazzu czy fusion niż klasycznego rocka progresywnego. To
zresztą znajdziemy na profilach samego zespołu w mediach społecznościowych. Nie
to, żeby zespoły zawsze najlepiej wiedziały, co grają, ale w tym przypadku
można muzykom zaufać. Jest to jednak jednocześnie muzyka na tyle od klasycznego
jazzu czy nawet fusion odbiegająca, że może zainteresować słuchaczy szeroko
pojętego rocka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)