wtorek, 11 marca 2025

Naxatras - V [2025]

Grecki Naxatras to klasyczny przykład grupy, która – choć startowała już z całkiem niezłego pułapu – cały czas się rozwija. Pierwsze dwa albumy narobiły w psychodeliczno-stonerowym podziemiu sporego zamieszania – i słusznie! – ale trzeba przyznać, że zwłaszcza pod kątem produkcji nagrań bardziej przypominały dobre demo niż pełnoprawne, profesjonalne wydawnictwa. Trochę zaczęło się do zmieniać przy okazji płyty trzeciej, a na dobre usłyszeliśmy to na IV, która nie tylko brzmiała znacznie lepiej, ale też przyniosła pewną zmianę w muzycznym kierunku. Zespół nie wykonał może wielkiego muzycznego zwrotu, ale nie da się ukryć, że mniej tam było garażowego brudu, a więcej ładnych, odlotowych, psychodelicznych brzmień. V ten trend kontynuuje, przy czym jest jeszcze ładniej brzmieniowo, jeszcze bardziej odlotowo i po prostu jeszcze ciekawiej.

wtorek, 25 lutego 2025

Dream Theater - Parasomnia [2025]

Bez cienia przesady można stwierdzić, że to jeden z najbardziej wyczekiwanych albumów ostatnich lat w środowisku progmetalowym. Informacja o powrocie do składu Dream Theater po kilkunastu latach jednego z założycieli formacji, a w opinii wielu także duszy tego zespołu, czyli Mike’a Portnoya, może nie była totalnym szokiem, bo pojawiały się pewne przesłanki sugerujące, że może to prędzej czy później nastąpić, ale i tak niemal cały progmetalowy świat popadł w ekstazę. Oczywiście sam powrót to jedno, ale musi za tym pójść jeszcze coś wartościowego, co sprawi, że nie powiemy za Szekspirem: „Wiele hałasu o nic”. Najpierw więc były bardzo udane koncerty, na których nawet James LaBrie brzmiał przeważnie dużo lepiej niż w ostatnich kilku latach (pierwszy występ na trasie pomińmy milczeniem). Prawdziwym sprawdzianem miała się jednak okazać nowa płyta. No i jest, szesnasty studyjny album Dream Theater zatytułowany Parasomnia.

wtorek, 18 lutego 2025

Gin Lady - Before the Dawn of Time [2025]

Czy mogło być inaczej? Rok 2025 na blogu inauguruje nam płyta jednego z moich ulubionych współczesnych zespołów – Gin Lady. Prawie napisałem „nowych”, ale uświadomiłem sobie, że przecież Gin Lady istnieją od 14 lat, pierwszy album wydali 13 lat temu, a wcześniej były jeszcze trzy płyty w nieco innym składzie pod szyldem Black Bonzo. To już absolutnie nie jest zespół nowy. No chyba, że ktoś zatrzymał się z poznawaniem muzyki gdzieś w połowie lat 70. i nie włącza płyt nagranych przez artystów będących obecnie poniżej wieku emerytalnego. To już jednak nie mój problem. Siódmy album szwedzkiej ekipy w zasadzie większych niespodzianek muzycznych nie przynosi, choć niewątpliwie jakieś delikatne zmiany słychać, głównie oznaczające powrót pewnych elementów, których od jakiegoś czasu w muzyce zespołu było trochę mniej.

niedziela, 5 stycznia 2025

Bizon's Best of 2024 - płytowe podsumowanie roku

Zgodnie z przewidywaniami niewiele pisałem tu przez ostatni rok, chociaż pod koniec grudnia udało się przynajmniej nadrobić rzeczy najważniejsze, czyli teksty o płytach, które weszły do mojego top 10. Nie obiecuję, że nadrobię też całe top 25. Właściwie to nawet jestem pewny, że tego nie zrobię, chyba że w postaci kilku zbiorczych tekstów, choć i o to może być trudno. Zobaczymy... Zanim nowy rok na dobre rozkręci się płytowo, może coś jeszcze się tu pojawi, ale to będzie zależało od tylu różnych rzeczy, że nie ma sensu bawić się w przewidywania.


sobota, 28 grudnia 2024

DeWolff - Muscle Shoals [2024]

Panowie z holenderskiego tria DeWolff podkręcili w ostatnich latach tempo i w zasadzie każdy rok przynosi nam jakieś nowe wydawnictwo z obozu zespołu. To trochę ryzykowne, ale na razie w ich przypadku nie mam przesytu, w czym być może zasługa także tego, że są to często płyty o nieco innym charakterze. Po bardzo przyjacielsko-rodzinnym Love, Death & In Between, które było w pewnym sensie manifestacją potęgi wspólnoty i kolektywnego działania i okazało się moją ulubioną płytą zeszłego roku, przyszedł dość szybko czas na album Muscle Shoals. Tytuł mówi tu bardzo wiele i nie jest przypadkowy. Tym razem Holendrzy polecieli aż do Alabamy, by nagrać nową płytę w legendarnych studiach nagraniowych FAME i Muscle Shoals.

środa, 25 grudnia 2024

Electric Eye - Dyp Tid [2024]

W obozie norweskiej formacji Electric Eye było w ostatnich kilku latach trochę ciszej, choć w zasadzie kilkuletnie przerwy między kolejnymi płytami to w ich przypadku nic nowego. Może to i dobra droga. Nie ukrywam, że mam problem z nadążaniem za zespołami, które serwują nam nowe płyty co rok. Czwarty album ekipy z Bergen – Horizons – ukazał się w 2021 roku, więc był czas trochę za nimi zatęsknić. Nie znaczy to jednak wcale, że zespół nic w tym czasie nie robił. Panowie pracowali nad płytą, która w opinii wielu słuchaczy jest ich najambitniejszym jak dotąd dziełem. W efekcie powstał album Dyp Tid, na którym nie tylko norweski tytuł jest pewną odmianą.

sobota, 21 grudnia 2024

Opeth - The Last Will and Testament [2024]

Aż pięć lat przyszło czekać fanom Opeth na nowy album tej szwedzkiej (choć w sumie coraz bardziej międzynarodowej) formacji. Następca bardzo udanego In Cauda Venenum przynosi trochę zmian, choć mowa tu raczej o pewnych powrotach niż o elementach zupełnie nowych. Dla fanów starego Opeth najważniejszą informacją niewątpliwie był powrót growlu, którego na studyjnych wydawnictwach grupy nie było od wydanej w 2008 roku płyty Watershed. A co zmieniło się muzycznie w porównaniu z ostatnimi, mocno progrockowymi płytami?

poniedziałek, 11 listopada 2024

Old Blood - Midnight Climax [2024]

Kalifornijską formację Old Blood poznałem w 2016 roku, tuż po premierze jej debiutanckiej płyty, o której zresztą pisałem na blogu. Spodobała mi się ich mieszanka hard rocka, stonera, doomu i psychodelii. Jakoś tak jednak wyszło, że ich drugi album, wydany cztery lata później, przeleciał gdzieś obok mnie cichaczem, bo zupełnie nie zarejestrowałem w głowie faktu jego wydania. Jak do tego doszło? Nie wiem. Tak bywa. Chyba za dużo zespołów znajduje się w orbicie moich zainteresowań. Minęły kolejne cztery lata i tym razem już mi nie umknęli. Co prawda okładka nowego wydawnictwa – w przeciwieństwie do tego pierwszego – specjalnie mnie nie zachęciła do zapoznania się z płytą, ale na szczęście wystarczyła nazwa i dobre wspomnienia sprzed ośmiu lat. Na szczęście, bo to bardzo dobry album.

poniedziałek, 28 października 2024

The Shadow Lizzards - Paradise [2024]

The Shadow Lizzards to nieznane mi wcześniej trio z Norymbergi. Wcześniej czyli przed premierą tegorocznej, trzeciej już płyty zespołu. Spokojnie, nadrobiłem już częściowo tę zaległość i dzięki temu wiem już, że znakomity trzeci krążek to absolutnie nie jest przypadek. A ten trzeci krążek, który swoją premierę miał pod koniec maja, nosi tytuł Paradise. Znam ten album już od kilku miesięcy, zdążyłem się z nim osłuchać oraz przedstawić go w całości – od pierwszej do ostatniej nuty – w kilku odcinkach swojej audycji, więc jestem pewny tego, co teraz napiszę – to jedna z najlepszych tegorocznych płyt, jakie słyszałem.

czwartek, 29 sierpnia 2024

Velveteen Queen - Consequence of the City [2024]

Velveteen Queen to młoda ekipa ze Szwecji. Formacja powstała w 2021 roku i – sądząc po zdjęciach muzyków – może to być ich pierwszy poważny zespół. Consequence of the City to też ich pierwszy album. Płyta wyszła w maju. To, że w Szwecji co chwilę trafiamy na znakomite zespoły rockowe, nikogo już obecnie nie dziwi. Pewnym zaskoczeniem może być to, że tak młody i niedoświadczony zespół wydaje tak świetnie brzmiący krążek i w dodatku dość otwarcie inspiruje się pewnym może nie do końca oczywistym zespołem.