czwartek, 3 września 2020

Shaman Elephant - Wide Awake but Still Asleep [2020]


Norweska wytwórnia Karisma Records zaliczyła w tym roku hat-trick – wypuściła w krótkim odstępie czasu trzy kapitalne albumy norweskich grup rockowych. O nowych wydawnictwach Airbag i Arabs in Aspic już dawno pisałem. Formacja Shaman Elephant jest nieco mniej znana, zwłaszcza od Airbag. Niewątpliwie jest nieco w cieniu tej dwójki, może dlatego właśnie i na blogu meldują się sporo po nowych płytach kolegów. Ale przyznaję – to trochę niesprawiedliwe. Choćby dlatego, że nowy, drugi album kwartetu z Bergen, to płyta, która trzy miesiące po premierze wciąż często dobiega z moich głośników.

Niby muzykę Shaman Elephant często określa się jako rock progresywny, ale ja powiedziałbym raczej, że to bardzo skandynawska mieszanka progresji, psychodelii i odwołań do klasyki hard rocka. O dziwo większość kompozycji na płycie to wcale nie rozbudowane, wielowątkowe kompozycje. Te są w zdecydowanej mniejszości. Utwór tytułowy oraz Traveller w sumie zajmują około połowy płyty. Reszta to krótkie, szybkie, dynamiczne, często wpadające w ucho strzały, w których zwyczajnie nie ma czasu na stopniowe budowanie kompozycji. Zaczynają od jednego ze wspomnianych dwóch dłuższych numerów, czyli kompozycji tytułowej. Tu akurat miejsca i czasu na wchodzenie w klimat jest pod dostatkiem. Nie spodziewajcie się jednak niekończących się zapętleń i hipnotycznych powtórzeń jednego lub najwyżej kilku motywów. Zespół dość szybko wchodzi na wysokie obroty i serwuje rzecz wielowątkową, dynamiczną, bardzo gęstą aranżacyjnie, po której zupełnie nie czuć, że trwa osiem minut. Koniec przychodzi wręcz dość niespodziewanie. No i pobudka też gwałtowna, gdyby ktoś się za bardzo wsłuchał, bo H.M.S. Death, Rattle and Roll to solidny hardrockowy łomot od pierwszej sekundy. Mocno zapracowana sekcja rytmiczna, kapitalne zagęszczenie aranżacji organami i fajny gitarowy jazgot, a do tego krótkie złamanie i uspokojenie w połowie – w tym przypadku to udany przepis na dobry instrumentalny numer.

Kolejne trzy rzeczy to utwory niespełna czterominutowe, o dość różnorodnym brzmieniu. Fajny, luzacki klimat panuje w dynamicznym, skocznym Steely Dan. Robi się bardzo… amerykańsko. Warto wspomnieć o wokalu. Śpiewa gitarzysta formacji i choć może nie pokazuje tu wybitnych możliwości, to jego głos bardzo dobrze pasuje do muzyki grupy, a to nie jest takie oczywiste, bo często współczesnym zespołom wydaje się, że wystarczy dobrze zagrać, to na słaby wokal nikt nie zwróci uwagi. Tu jednak mamy pewność, że wokal z pewnością nie odstraszy potencjalnych słuchaczy, nawet jeśli (a może właśnie dzięki temu?) nie usłyszymy tu wirtuozerskiej głosowej ekwilibrystyki. Świetnie sprawdza się przerywnik od mocniejszego łojenia w postaci pół-akustycznego Ease of Mind, w którym mamy też znacznie szerszą gamę brzmień klawiszowych. W Magnets zespół wraca natomiast do intensywniejszego, mocnego rockowego grania. W zdecydowanie najdłuższym na płycie numerze Traveller panowie poczynają sobie dość nietypowo, bo nie ma wcale spokojnego początku i powolnego zwiększania intensywności i ciężaru. Tu na początku łoją najmocniej, a potem momentami lekko uspokajają, choć dłuższych przerw na złapanie oddechu raczej się nie spodziewajcie, bo większość czasu panowie grają na naprawdę sporej intensywności. Motoryka tej kompozycji sprawia, że nie odważę się włączyć jej podczas prowadzenia auta. Już kiedyś przy Ace of Spades zorientowałem się, że jadę prawie 170 km/h. To nie na moje nerwy… Album zamyka Strange Illusions, numer spokojniejszy, po tej ostrej jeździe z poprzedniej kompozycji sprawiający wrażenie soundtracku do powrotu na Ziemię, choć sam w sobie też dość intensywny i bardzo udany.

Wide Awake but Still Asleep to 40 minut rockowej mocy i dynamiki, czasem nawet szaleństwa. To z trzech wspomnianych albumów wydanych w tym roku przez Karismę płyta najcięższa, najbardziej odbiegająca od typowych klimatów progrockowych, ale też różnorodna. Mamy tu i hardrockowe zacięcie, i chwile wyciszenia, i nawet nieco psychodelii od czasu do czasu. Niewątpliwie fani dużo bardziej znanej i zasłużonej norweskiej formacji Motorpsycho znajdą tu sporo dla siebie. Fani po prostu dobrego, dynamicznego rocka – też.

Płyty możecie posłuchać na profilu grupy na Bandcampie.

1. Wide Awake but Still Asleep (8:05)
2. HMS: Death, Rattle and Roll (4:11)
3. Steely Dan (3:56)
4. Ease of Mind (3:24)
5. Magnets (3:56)
6. Traveller (11:28)
7. Strange Illusions (5:15)


Zapraszam na prowadzone przeze mnie w radiu Rockserwis FM audycje: Lepszy Punkt Słyszenia  w każdy piątek o 21, Radio F.L.O.Y.D. w niedziele o 20 oraz na set Zona Bizona w niedziele o 16.
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji

2 komentarze:

  1. Wieczór przeznaczyłem na spotkanie z elefantami. Na pierwszy rzut poszły czorne elefanty z Włoch. Potem Shamani. Obydwie kapele godnie wypełniły mój wolny czas. Powtórzę ten zestaw. 🙂
    P.s. Shamani chyba rzeczywiście dobrze się znają z Motorpsycho. Słychać inspiracje kolegami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w tym roku wyszła jeszcze zacna płyta elephant tree :D

      Usuń