Do momentu, w którym dostałem
wiadomość o możliwości przeprowadzenia wywiadu z grupą Marillion w związku z
odwiedzinami muzyków w Warszawie w ramach press touru, jakoś niespecjalnie interesowałem
się nową płytą grupy. Wiedziałem, że ma się ukazać, słyszałem pierwsze nagranie,
które oficjalnie zostało udostępnione słuchaczom i stacjom radiowym (nie czułem
się powalony), ale entuzjazmu we mnie jakoś nie było. Prędzej czy później
sięgnąłbym po ten krążek , przesłuchałbym go kilka razy i pewnie napisał tu parę
słów, ale płyta ta zdecydowanie nie byłaby na szczycie priorytetów blogowych.
Jednak przed rozmową z zespołem wypadałoby się przygotować, żeby móc o tym
nowym krążku porozmawiać i nie pytać o Kayleigh
oraz o to, co myślą o polskiej publiczności (moja ulubiona pozycja z listy
najbardziej żenujących pytań, jakie można zadać w trakcie wywiadu z muzykiem).
I choć początki mojej znajomości z F.E.A.R.
nie należały do najłatwiejszych, po niemal tygodniu i ładnych paru
odsłuchach całości mogę stwierdzić, że jednak udało im się przekonać mnie do
tego nowego wydawnictwa.