Twórczość mieszkającego w Stanach
izraelskiego muzyka Gadiego Caplana była mi do niedawna całkowicie obca. Jak to
często bywa trafiłem na niego „z polecenia” osoby, która całkiem dobrze wie, co
może mi się spodobać. Podaję dalej, bo wierzę, że jeśli czytacie regularnie
wpisy na tym blogu i trafia do was muzyka, którą tu zazwyczaj wychwalam, to i
was zachwyci trzeci krążek w dorobku Caplana, Morning Sun, który ukazał się kilka tygodni temu. Dlaczego tak
sądzę? Bo czasami mamy do czynienia z płytą, która po prostu nie ma prawa się
nie podobać. Czasami już po pierwszym pełnym odsłuchu człowiek wie, że właśnie
zetknął się z albumem, który zostanie z nim na długie lata. Który porusza tak,
że nie sposób się od niego uwolnić. To jest właśnie taki przypadek.