poniedziałek, 26 marca 2018

Killer Boogie - Acid Cream [2018]


Wszystko – począwszy od nazwy grupy przez tytuł płyty po okładkę – sugeruje, że Killer Boogie na swoim drugim samodzielnym dużym krążku będzie nam prezentowało muzykę zakorzenioną w przełomie lat 60. i 70. Po odpaleniu pierwszego nagrania nie ma zatem wielkiej niespodzianki, że trio z Włoch prezentuje właśnie takie, a nie inne muzyczne klimaty, choć nie jest to czyste brzmienie wspomnianej ery. Zadebiutowali w 2015 roku płytą Detroit. Teraz, po trzech latach, powracają z albumem numer dwa i jest to moje pierwsze zetknięcie się z ich twórczością. Klasyczne power trio, to i brzmienie w pewnym sensie z czasów pierwszych tego typu grup, choć mocno podrasowane. Gdyby ich muzyka była zdjęciem na Instagramie, powiedziałbym, że to klasyczny obrazek z lat 70. – długie włosy, kolorowe stroje, szerokie spodnie, zielsko – ale z nałożonym filtrem o nazwie „lata 90.” (gdyby taki istniał).

Mocne obijanie garów, pulsujący, szybki bas, tnąca ostro gitara i lekko przetworzony wokal – taką rzeczywistość zastajemy w Escape from Reality i Atomic Race, pierwszych „pełnoprawnych” numerach na płycie. Do tego nieco przybrudzona produkcja, może mało klarowna, ale z drugiej strony całkiem nieźle pasująca do takiej muzyki. Tu bardziej niż niuanse liczy się mocne uderzenie, dobry riff, melodia. A z tym jest naprawdę nieźle. Dynamiczny stoner krzyżuje się z psychodelicznym rockiem spod znaku Hendrixa. Serię szybkich, pełnych mocy numerów przerywa Let the Birds Fly – spokojniejszy kawałek, który mnie kojarzy się nieco z klimatami Mother Love Bone i amerykańskiego rocka samego początku lat 90. Mississippi wprowadza elementy przyjemnego, amerykańskiego bluesa, ale to tylko ściema, bo to zaledwie minutowa miniaturka. Trochę szkoda, choć The Black Widow, które po tym małym oszustwie następuje, jest bardzo przyjemne i mocno sabbathowe, a do tego kapitalnie zwalnia pod koniec, dzięki czemu mamy przyjemną odmianę. Kapitalny groove wchodzi w zamykającym płytę I Wanna a Woman Like You. Może struktura nie jest przesadnie skomplikowana, ale główny motyw jest mocno zaraźliwy i bardzo skutecznie prowadzi cały numer.

Przyjemnie słucha się tej płyty. Jest niedługa (39 minut), dynamiczna, brzmi bardzo oldschoolowo, ale nie archaicznie. Jest gęsto, brudno, ciężko, a przy tym melodyjnie. Ale też nie oszukujmy się – nie jest to granie jakieś wybitnie olśniewające. Pewnie odbiór całości byłby korzystniejszy w moim przypadku, gdyby był tu chociaż jeszcze z jeden spokojny kawałek. Tak to mam wrażenie, że wajcha wychylona została za bardzo w kierunku melodyjnego łomotu. Ale ogólne wrażenia po poznaniu Acid Cream są pozytywne. Na pewno warto sprawdzić, czy czasem czegoś dla siebie tu nie znajdziecie.

1. Superpusher '69 (1:31)
2. Escape from Reality (3:07)
3. Atomic Race (4:38)
4. Am I Deamon (4:50)
5. Let the Birds Fly (4:42)
6. Dino-Sour (2:48)
7. Brother in Time (4:28)
8. Mississippi (1:01)
9. The Black Widow (5:15)
10. The Day of the Melted Ice Cream (2:43)
11. I Wanna a Woman Like You (3:53)


Albumu możecie posłuchać w serwisie Bandcamp na profilu wydawcy Heavy Psych Sounds Records.

--
Zapraszam na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 15)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz