poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Spiders - Killer Machine [2018]


Spiders to nie jest zespół, który łamie ustalony muzyczny porządek, wprowadza rewolucję w rocku, przełamuje bariery, elektryzuje nowinkami brzmieniowymi… Spiders to formacja, która gra prostego, melodyjnego i bardzo chwytliwego hard rocka. To sprawdzało się na pierwszej płycie – Flash Point z 2012 roku – sprawdzało się także na jej następczymi – Shake Electric z roku 2014 – a także podczas koncertów – a na żywo ten szwedzki kwartet widziałem do tej pory dwa razy. Nie jest więc większą niespodzianką, że sprawdza się po raz kolejny – na najnowszym albumie formacji, Killer Machine. I nawet brak niespodzianek muzycznych na tej płycie też nie jest żadną… niespodzianką.

Killer Machine to 11 numerów trwających w sumie niecałe 42 minuty. Zespół jedynie dwukrotnie prezentuje nam kompozycje dłuższe niż cztery minuty, przeważnie skupiając się na prostych, dynamicznych formach. Shock and Awe od razu ustawia odpowiedni poziom energii. Można się poczuć, jakbyśmy słuchali wspólnego nagrania Joan Jett i Chucka Berry’ego. Frakcję bardziej rockandrollową reprezentuje jeszcze na przykład Burning for You. Może nieco mniej rockandrollowo, a bardziej klasycznie rockowo jest w Dead or Alive, utworze tytułowym (zresztą niesamowicie chwytliwym) czy Swan Song. Soczyste brzmienie gitary wygrywającej proste riffy, do tego chwytliwe motywy, bardzo sprawna sekcja, która natychmiast rozkręca każdy numer, odpowiedni ciężar i przyjemny dla ucha głos Ann-Sofie Hoyles – jest dobry przepis, jest i dobre wykonanie. Są i nieliczne zwolnienia i trafiają się pod koniec płyty. Co mało zaskakujące (znowu), trafiają się w tych dwóch zdecydowanie najdłuższych kompozycjach. Don’t Need You bardzo przyjemnie buja, a po ośmiu dynamicznych kawałkach sprawdza się fantastycznie. W ostatnim numerze – Heartbreak – nie jest już może balladowo, ale jednak mimo wszystko trochę lżej i spokojniej niż w większości kompozycji, a i nietypowe jak na ten zespół wykorzystanie instrumentów perkusyjnych w tle oraz pojawianie się harmonijki sprawiają, że jest to naprawdę ciekawa odmiana na sam koniec albumu. Do tego to chyba jedyny kawałek na płycie, w którym zespół nieco bardziej kombinuje ze strukturą. Nie miałbym nic przeciwko, żeby częściej im się to zdarzało przy okazji kolejnego wydawnictwa.

Lubię ich. I to mimo tego, że doskonale wiem, co dostanę na kolejnych płytach. Nie zaskakują, ale brzmią po prostu bardzo dobrze. Czasami zapuszczą się w spokojniejsze rejony, czasami dodadzą może coś, czego wcześniej często nie wykorzystywali, ale przeważnie stosują sprawdzone metody i to po prostu działa. Świata muzycznego nie zbawią, ale wystarczy to, bym chciał zaglądać na ich koncerty zawsze, gdy pojawią się w naszym kraju, oraz chciał kupować ich kolejne płyty. Bo na słuchanie takiego grania zawsze znajdzie się czas. Trzecia udana płyta. Zaczynam podejrzewać, że to może być po prostu dobry zespół. Nijak nie chce wyjść inaczej.

1. Shock and Awe (3:20)
2. Dead or Alive (4:00)
3. Burning for You (3:03)
4. Killer Machine (3:47)
5. Like a Wild Child (3:12)
6. Higher Spirits (2:54)
7. Swan Song (3:13)
8. So Easy (3:43)
9. Don't Need You (5:23)
10. Take What You Want (3:58)
11. Heartbreak (5:07)



--
Zapraszam na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz