piątek, 23 marca 2018

Jack White - Boarding House Reach [2018]


Dziwna to płyta. Dziwny to wykonawca. Jack White to niewątpliwie jedna z najciekawszych postaci w świecie rocka ostatnich 25 lat. Jest tym dla mainstreamowego rocka, kim dla prog rocka jest Steven Wilson. I podobnie jak jego bosonogi, wątły odpowiednik, wydaje płyty pod różnymi szyldami. Mnie zawsze najbardziej odpowiadała muzyka wydawana po prostu pod jego imieniem i nazwiskiem, stąd na następczynię Blunderbuss i Lazaretto czekałem z dość dużą ekscytacją, wszak zwłaszcza druga z tych płyt to według mnie absolutna czołówka tej dekady. Boarding House Reach ukazała się dzisiaj i jest hmmm – czy ja już tego nie pisałem? – dziwna.

Mam wrażenie, że rzadko zdarzało się White’owi tak bardzo odchodzić of muzyki rockowej. Bo rocka na Boarding House Reach dużo nie uświadczymy. Gdzieś tam przebija się ten doskonale znany, dynamiczny, zadziorny, nieco pokręcony White, przede wszystkim w Over and Over and Over, ale dominują tu raczej flirty z elektroniką czy hip hopem (Ice Station Zebra) czy dziwaczne spojrzenie na klimaty r&b i funk w połączeniu z muzyką latynoską i rockowymi w stawkami w trochę chaotycznym Corporation. Zresztą już po pierwszych dwóch opublikowanych nagraniach – bujającym, osadzonym w klimatach R&B i raczej mało rockowym Connected by Love oraz dziwacznym, podszytym elektroniką Respect Commander – można było domyślić się, że nie ma co spodziewać się powtórki Lazaretto.

Miło, w nieco tajemniczym klimacie buja krótkie Why Walk a Dog? – przyjemnie brzmi krótka wstawka gitary, ubarwiająca prosty podkład, jeszcze lepiej organowe „świderki” w tle. Po dziwnym początku całkiem nieźle rozwija się Everything You’ve Ever Learned (trochę jak Money Floydów na speedzie), a wisienką i każdym innym owocem na torcie jest kapitalne Get in the Mind Shaft – chyba jedyny numer na tej płycie, w którym brzmieniowe eksperymenty White’a pasują mi od początku do końca. Szkielet w klimacie nowoczesnego R&B podlanego elektroniką, dobry groove, kosmiczny klimat, choć mam wrażenie, że prędzej spodoba się fanom 2Paca niż Led Zeppelin. Bardzo ładnie brzmi i (znowu) buja zakończenie płyty – Humoresque – które po tych wszystkich dziwacznych eksperymentach przynosi cudowne wyciszenie w kołysankowym wydaniu i jakąś… normalność.

To nie jest album łatwy w odbiorze, jest za to zaskakujący. Pewne cechy twórczości White’a trzeba po prostu lubić, żeby odsłuch jego kolejnych dokonań miał sens, ale mam wrażenie, że tu trzeba mieć sporo cierpliwości i być przygotowanym niemal na wszystko. Z tego, co napisałem, można by odnieść wrażenie, że ten album zupełnie minął się z moim gustem i oczekiwaniami. Trochę tak jest. To na pewno nie będzie moja ulubiona płyta White’a i chyba jednak na poważnie nie zaiskrzy, a jednak od pierwszego odsłuchu wracam do niego dość często z własnej, nieprzymuszonej woli i na pewno kilka kompozycji ze mną zostanie. I bądź tu mądry. Wspominałem już, że dziwna to płyta?

1. Connected by Love (4:37)
2. Why Walk a Dog? (2:29)
3. Corporation (5:39)
4. Abulia and Akrasia (1:28)
5. Hypermisophoniac (3:34)
6. Ice Station Zebra (3:59)
7. Over and Over and Over (3:36)
8. Everything You've Ever Learned (2:13)
9. Respect Commander (4:33)
10. Ezmerelda Steals the Show (1:42)
11. Get in the Mind Shaft (4:13)
12. What's Done Is Done (2:54)
13. Humoresque (3:08)



--
Zapraszam na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 15)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji

3 komentarze:

  1. Pominę tę płytę, nie słuchałem i nie będę. White wielkim muzykiem jest (był)i niech tak zostanie. Ja jego największe przeboje grałem w '68 do '71, później mi się znudziło. Chciałem o czym innym: ostatnie 3 płyty jakich słuchałem to częsty przypadek - pierwszy numer extra, reszta gorsza i coraz gorsza...
    Fakt; zespoły może nie są zbyt znane, ale muzycy są w pełni zawodowcami i grać potrafią. Ileż już takich płyt było! Myślałem, że przeminęło z wiatrem komercji takie ustawianie płyt, że nie będzie już robienia w konia - myliłem się. Na drugim planie wciąż się tak robi. Ano...
    Dlatego zachowuję te pierwsze kawałki i zrobię kiedyś z nich składankę i będzie to bombowa składanka!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak to zdecydowanie nie jest płyta łatwa, i raczej nie chwyta od pierwszego odsłuchu, trzeba się z nią oswoić,tym bardziej że chyba wszyscy szykowaliśmy na klimaty bardziej blues -rockowe,aczkolwiek ma ta płyta swoisty urok,który powoduje że wracam do niej po raz kolejny i nawet zupełnie mi już nie przeszkadza ten dziwny mariaż z elektroniką, a wręcz przeciwnie coraz bardziej wciągają mnie te subtelnie wplecione w tą muzykę klimaty rodem z plastikowych lat 80 ..

    OdpowiedzUsuń