piątek, 16 sierpnia 2019

Dreamtime - Tidal Mind [2019]


Pochodząca z Brisbane formacja Dreamtime to jeden z wielu australijskich zespołów, które ostatnio wparowały z impetem w orbitę moich muzycznych zainteresowań. Wydający od początku obecnej dekady kwintet wykonuje, mówiąc ogólnie, muzykę psychodeliczną, dość mocno opartą na brzmieniach syntezatorów i klawiszy – kosmiczną, eteryczną, czasem nieco oniryczną, zbudowaną jednak zazwyczaj na sporej dynamice. Wypuszczony w maju album Tidal Mind to ich czwarta płyta i jeśli poprzednie zbliżają się do niej poziomem, trzeba będzie wkrótce poznać całą dyskografię Dreamtime.

Formacja miała okazję dzielić scenę z kilkoma zespołami, które znamy całkiem dobrze – Black Mountain, Kadavar, Blues Pills czy Radio Moscow. Nic dziwnego, bo od pierwszych sekund płyty słychać, że to zespół w pełni zawodowy, brzmiący kapitalnie, pewny tego, co chce osiągnąć, a także całkiem nieźle pasujący brzmieniem to niektórych ze wspomnianych grup, chyba z naciskiem na pierwszą i ostatnią z wymienionych. Na początek podrzucają trochę delikatnych dźwięków tła, ale szybko przechodzą do działania, wprowadzając mocny rytm perkusyjny, który dynamicznie prowadzi pierwsze na płycie Mourning Star. Syntezatory zapewniają nam sporo kosmosu, zaś reszta instrumentarium tworzy aurę hipnotycznego space/post-rocka, wchodzącego w kulminacyjnym momencie na naprawdę wysokie obroty. Sytuację uspokaja na jakiś czas leniwe, psychodeliczne Emerald Sea, które jednak – podobnie jak utwór poprzedni – zyskuje pod koniec na intensywności i ciężarze. Po dwóch utworach wiemy już zatem, że zespół potrafi tak budować swoje kompozycje, żeby bardzo gładko i naturalnie podkręcać obroty. A czy potrafią wyrwać się z tego przyjemnego, ale jednak przewidywalnego i być może nieco monotonnego na dłuższa metę schematu? A potrafią! W Of Nautilus Descent wcale nie potrzebują czasu, żeby się rozkręcić, bo atakują od razu, sprawnie łącząc dynamikę, kosmos i monumentalnie brzmiące orientalizmy, i dopiero po jakimś czasie pozwalają sobie na wyciszenie i chwilowy przyjemny, senny odpływ. Numer tytułowy odjeżdża momentami w klimaty ciężkiego prog rocka. Natomiast w Submerged Sanctuary wsiadamy do głębinowego łazika i przechadzamy się po dnie oceanu, mijając po drodze stworzenia, o których istnieniu nawet nam się nie śniło, ale na sam koniec płyty zespół wyrywa nas z tej błogości i serwuje rozpędzony, dynamiczny numer Liquid Light Phase, który sprawnie, choć dość gwałtownie i szybko dostarcza nas na powierzchnię. „Dziękujemy za skorzystanie z linii Dreamtime”. No nie ma za co. Przyjemność po mojej stronie.

Zaledwie sześć numerów, nieco ponad 37 minut muzyki – wystarczy! Naprawdę tyle wystarczy, żeby całkowicie przekonać mnie, że to zespół godny uwagi. Płyty Tidal Mind fantastycznie słucha się w całości. Nietrudno wczuć się w klimat tego krążka, unosić się i przyjemnie odpływać w spokojniejszych fragmentach oraz przeżywać gwałtowne turbulencje w locie przy motywach dynamiczniejszych, mroczniejszych, po prostu cięższych. Tidal Mind to kapitalne połączenie kosmicznej psychodelii, elementów post-rocka, krautrocka i progresji. Nie dostrzegam słabego ogniwa w tej układance, ale na szczególną uwagę zasługują według mnie syntezatory, które nadają brzmieniu Dreamtime nieziemskiego posmaku. Warto też zwrócić uwagę na szatę graficzną kolejnych albumów grupy, która kapitalnie pasuje do zawartej na ich płytach muzyki. Z pewnością będę czekał na więcej!

Płyty możecie posłuchać na profilu grupy na Bandcampie.


1. Mourning Star (7:23)
2. Emerald Sea (5:52)
3. Of Nautilus Descent (6:08)
4. Tidal Mind (7:19)
5. Submerged Sanctuary (4:03)
6. Liquid Light Phase (6:30)



--
Zapraszam na prowadzone przeze mnie audycje Lepszy Punkt Słyszenia oraz Purple FM w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21 i sobotę o 19
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz