sobota, 1 czerwca 2024

Vitskär Süden - Vessel [2024]

Często jest tak, że poznaję jakiś zespół, który gdzieś tam wcześniej zdążył już wydać trochę płyt, i zastanawiam się, jak mogłem to wtedy przegapić. No cóż, prawda jest taka, że nie da się odkryć wszystkiego, nawet jeśli człowiek bardzo się stara i przesłuchuje ponad ćwierć tysiąca nowych płyt rocznie. Z Vitskär Süden jest inaczej. Na nich trafiłem tuż po wydaniu debiutanckiego albumu – czyli cztery lata temu. Zachwyciła mnie okładka, a potem okazało się, że muzyka jej dorównuje. Płyta druga, wydana dwa lata później, muzycznie chyba jeszcze ją przebiła, w każdym razie obie należą do mojej czołówki ulubionych płyt w swoich rocznikach. Po kolejnych dwóch latach mamy album numer trzy. Zmienił się nieco klimat szaty graficznej (a także sam jej autor), zaszły pewne zmiany w brzmieniu, wynikające z chęci poeksperymentowania i odkrycia nowych rejonów, nie zmieniło się natomiast to, że panowie z Kalifornii wydają kapitalną muzykę.

Zespół zapowiadał, że ten album będzie trochę inny od poprzednich – i faktycznie słychać zmiany. Pojawiły się instrumenty smyczkowe, żeńskie wokale, a nawet programowana perkusja w jednym numerze. Odrobinę zmieniło się samo brzmienie, chociaż nie jest to zmiana drastyczna. Mamy tu siedem utworów i dość klasyczną długość 40 minut, co jest zrozumiałe, bo płyty Vitskär Süden ukazują się równolegle na kompakcie i winylu. I choć już w pierwszym numerze – Vengeance Speaks, które jako jedna z dwóch kompozycji wyszło przed premierą całości – mamy wspomniane nowe elementy, bo już tu słyszymy zarówno żeńskie wokalizy, jak i wiolonczele i skrzypce, to według mnie jest to jeden z tych utworów, które akurat najbardziej nawiązują brzmieniem do płyt poprzednich. Świetne, niepokojące, mroczne rozpoczęcie płyty. Czuć w tym napięcie, jest też hipnotyczny rytm w drugiej części, a nowe elementy znakomicie uzupełniają brzmienie grupy. Większym zaskoczeniem jest numer dwa na płycie – R’lyeh – bo tu mamy wspomniany automat perkusyjny i ogólnie brzmienie nieco żywsze, niemal transowe. Oczywiście nad wszystkim unosi się klimat złowrogi, gęsty, w końcu mamy w tytule nawiązanie do Lovecrafta, ale przyznam, że ten zabieg z automatem i ARP jest bardzo ciekawy, na pewno wnosi sporo świeżości do brzmienia grupy, bo mimo utrzymywania się mroku, mamy na tej płycie przez moment więcej przestrzeni. Tę nieco większą dynamikę mamy także w kolejnym numerze – Through Tunnels They Move.

A mimo wszystko czuję, że Vessel to płyta bardziej melancholijna od poprzednich. Oczywiście ta melancholia była odczuwalna także na wcześniejszych albumach zespołu, tym bardziej, że wokal Martina Garnera ma takie właściwości, które sprzyjają uczuciu melancholii przy odsłuchu, ale wydaje mi się, że – mimo kilku wyjątków – ogólnie na tej płycie mamy nieco mniej ciężaru w sensie natężenia dźwięku, a więcej ciężaru w sensie gęstego, mrocznego klimatu i właśnie wspomnianej melancholii. Hidden By the Day to druga z udostępnionych słuchaczom już wcześniej kompozycji. Piękny numer startujący nieoczekiwanie brzmieniem gitary akustycznie i fortepianu. Kolejne zaskoczenie. I gdy już człowiek całkowicie wsiąka w tę kapitalną melodię, zespół na moment wytrąca nas z niej motywem, który wręcz wywołuje ciarki. To, co tu słyszę, przywodzi mi na myśl klimat płyty Damnation zespołu Opeth, co w moim przypadku musi być skojarzeniem bardzo pozytywnym, bo to jeden z moich ulubionych albumów XXI wieku. I to tu znowu mamy skrzypce oraz wiolonczelę. Piękne połączenie. I gdy już sądziłem, że nic mnie bardziej na tej płycie nie zachwyci, pojawia się Tattered Sails, gdzie mrok i zło wyzierają z każdego dźwięku, tworząc cudowny, choć dość przytłaczający i z całą pewnością złowrogi obraz. Jakaż to odmiana po niezwykle melodyjnym i po prostu pięknym Hidden By the Day! Everyone, All Alone jest w zasadzie muzycznie i brzmieniowo dalszym ciągiem poprzedniej kompozycji, więc z tego mroku nie wychodzimy. Elegy znakomicie tę płytę wieńczy, znowu wracając w klimaty nieco bardziej melodyjne, niemal piosenkowe. Jest wręcz podniośle, niemal filmowo. W końcu to zwieńczenie płyty.

Zgadzam się częściowo z przeczytanym chyba nawet w jednym z wywiadów z muzykami zespołu stwierdzeniem, że to płyta, która może się tak do końca nie spodobać niektórym dotychczasowym fanom grupy, bo jednak momentami odbiega brzmieniem i charakterem od płyt poprzednich. Mimo wszystko główne charakterystyki stylu Vitskär Süden wciąż tu są, a pewne zmiany są zawsze mile widziane. Rewolucji tu nie mamy, raczej subtelne, choć zauważalne poszerzenie palety. Znowu wyczarowali klimat wywołujący ciarki, nagrali płytę, przy której można zapomnieć o wszystkim, co dzieje się dookoła. To kapitalna mieszanka mrocznej psychodelii i doomu z pewnymi elementami progresji, postu czy space rocka. Jeśli macie podły nastrój i potrzebujecie muzyki, która podniesie was na duchu, rozweseli, wprawi w lepszy nastrój – unikajcie tej płyty. W każdym innym przypadku gorąco polecam.

Premiera: 17 maja 2024 r.

Płyty można posłuchać na profilu grupy na Bandcampie.

1. Vengeance Speaks (5:13)
2. R'lyeh (4:29)
3. Through Tunnels They Move (4:54)
4. Hidden By the Day (6:58)
5. Tattered Sails (7:24) 
6. Everyone, All Alone (6:35)
7. Elegy (5:00)

Poprzednie teksty o tym zespole:

--

Zapraszam na prowadzone przeze mnie w radiu Rockserwis FM audycje: Lepszy Punkt Słyszenia w każdy piątek o 21 oraz Scand-all w środy o 18, a także na Bizoncjum w co czwartą niedzielę miesiąca o 14.
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
W pierwszą sobotę miesiąca (oraz okazjonalnie w inne soboty) o 20 współprowadzę audycję Nie Dla Singli oraz prowadzę audycję Jeden Dwa Trzy w Studenckim Radiu Żak Politechniki Łódzkiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz