Ekipa z Vancouver zainteresowała
mnie swoją muzyką w 2015 roku, gdy ukazało się wznowienie ich wydanego oryginalnie dwa lata wcześniej debiutu. Spodobał mi się ich żywiołowy, nieco
bezczelny hard rock, łączący naturalne granie lat 70. z zadziornością lat 90. I
tu wiele się nie zmienia na kolejnych albumach. Beyond the Sky to trzecie wydawnictwo kanadyjskiej grupy – trzecie utrzymane
w podobnych klimatach i trzecie naprawdę bardzo przyjemne. Jaskrawe,
psychodeliczne kolory na okładkach (z nimi to jest nawet trochę tak, że
wystarczy spojrzeć na okładkę i już wie się, jak będzie brzmiała płyta), ostre,
rasowe rockowe riffy, świetna dynamika kompozycji i bardzo dobry, wysoki, zadziorny,
mocny wokal – to wspólne cechy wszystkich trzech płyt. Najnowsze dzieło grupy
La Chinga wyróżnia za to, według mnie, najbardziej dopracowana produkcja,
dzięki czemu pewną surowość przekuto w moc, nie rezygnując jednocześnie z
dynamiki i pewnej dzikości.