Ze szwedzką formacją Vulkan po raz pierwszy zetknąłem się, gdy cztery lata temu wypuszczali swój drugi album – Observants. Może nie poświęciłem mu wtedy tyle czasu i uwagi, ile powinienem, ale zapamiętałem tę nazwę, a to już coś. Pamiętałem ich też z ciekawej, choć niełatwej w odbiorze muzyki, która potrafiła zaintrygować nieco mrocznym klimatem. Potwierdzają to już w zmienionym składzie na swojej nowej płycie, choć do znanych już z poprzednich płyt elementów, dokładają kolejne, co niewątpliwie świadczy o chęci muzycznego rozwoju kwintetu.
piątek, 18 września 2020
Vulkan - Technatura [2020]
Ze szwedzką formacją Vulkan po raz pierwszy zetknąłem się, gdy cztery lata temu wypuszczali swój drugi album – Observants. Może nie poświęciłem mu wtedy tyle czasu i uwagi, ile powinienem, ale zapamiętałem tę nazwę, a to już coś. Pamiętałem ich też z ciekawej, choć niełatwej w odbiorze muzyki, która potrafiła zaintrygować nieco mrocznym klimatem. Potwierdzają to już w zmienionym składzie na swojej nowej płycie, choć do znanych już z poprzednich płyt elementów, dokładają kolejne, co niewątpliwie świadczy o chęci muzycznego rozwoju kwintetu.
niedziela, 6 września 2020
V/A - Women of Doom [2020]
Ile razy czytaliście albo słyszeliście, że jakiś zespół
brzmi jak Black Sabbath, tyle że z żeńskim wokalem? Założę się, że mnóstwo, bo
muzyka doomrockowa ma się w ostatnich latach całkiem dobrze – oczywiście mowa
tu o muzycznym podziemiu – a coraz częściej zdarza się, że na czele takich
formacji stoją właśnie panie. Czasem są to niepozorne dziewczyny, w które przed
mikrofonem wstępuje jakiś diabeł, czasem już na pierwszy rzut oka ostre
rockmanki, a czasem panie, które ewidentnie łączą śpiew w zespole z etatem w lokalnym
kółku czarownic. Wszystkie tworzą razem bardzo barwną i ciekawą podziemną scenę
doom rocka i doom metalu. Teraz doczekały się własnego, bardzo ciekawego
wydawnictwa Women of Doom wypuszczonego przez label Blues Funeral.
czwartek, 3 września 2020
Shaman Elephant - Wide Awake but Still Asleep [2020]
Norweska wytwórnia Karisma
Records zaliczyła w tym roku hat-trick – wypuściła w krótkim odstępie czasu
trzy kapitalne albumy norweskich grup rockowych. O nowych wydawnictwach Airbag
i Arabs in Aspic już dawno pisałem. Formacja Shaman Elephant jest nieco mniej
znana, zwłaszcza od Airbag. Niewątpliwie jest nieco w cieniu tej dwójki, może
dlatego właśnie i na blogu meldują się sporo po nowych płytach kolegów. Ale
przyznaję – to trochę niesprawiedliwe. Choćby dlatego, że nowy, drugi album
kwartetu z Bergen, to płyta, która trzy miesiące po premierze wciąż często
dobiega z moich głośników.
czwartek, 20 sierpnia 2020
Buffalo Fuzz - Vol. II [2020]
Historia Buffalo Fuzz jest interesująca, choć krótka, i
niestety bez happy endu, choć z bardzo udanym post-scriptum. Duet z Minneapolis
wydał swoją pierwszą płytę w 2016 roku. Dwa lata później panowie Jared Zachary
(wokal, gitary, bas, klawisze) i Jake Allan (perkusja) mieli już nagrany drugi
album, gdy 24-letni Allan zmarł w tragicznych okolicznościach. Zachary długo
zbierał się do wydania nagranego już materiału, ale w końcu w tym roku ukazała
się płyta zatytułowana Vol. II, ozdobiona w dodatku okładką, która z oczywistych względów nie
mogła ujść mojej uwadze.
środa, 12 sierpnia 2020
Deep Purple - Whoosh! [2020]

niedziela, 9 sierpnia 2020
Forming the Void - Reverie [2020]
Pochodzący z Luizjany kwartet Forming the Void poznałem
przy okazji jego trzeciej płyty – wydanego w 2018 roku albumu Rift.
Zrobili na pewno pozytywne wrażenie, bo zaprezentowałem fragmenty tej płyty w
swojej audycji, ale kłamałbym, gdybym twierdził, że zapadli mi w pamięć na
tyle, że pamiętam dokładnie tamtą płytę i jakoś bardzo czekałem na nową. Po to
świeże wydawnictwo oczywiście sięgnąłem, choćby po to, żeby ponownie
wykorzystać je w radiu, ale raczej bez większej nadziei na to, że zainteresuje
mnie na tyle, bym chciał o nim pisać na blogu w roku, w którym robię znacznie
dokładniejszy odsiew i piszę raczej rzadko. I tak płyta „leżała” sobie na
dysku, wracałem do niej co jakiś czas, prezentowałem ją w audycji ze dwa razy,
aż w końcu po kilkunastu odsłuchach całości dotarło do mnie, że to może być
jeden z ciekawszych tegorocznych albumów z szeroko pojętego pola
stoner-doomowego.
piątek, 24 lipca 2020
Lonker See - Hamza [2020]
Mam w sumie pewien problem z
dokładnym policzeniem płyt trójmiejskiej formacji Lonker See. No bo niby jest
to piąta pozycja w ich dyskografii, ale jedna z poprzednich była splitem z
innym bardzo dobrym polskim zespołem – ARRM – a kolejna to miks nagrań koncertowych
i studyjnych. Do tego jeszcze poza tą piątką jest EP-ka i wydany w tym roku
album koncertowy. Nie ma to jednak tak naprawdę większego znaczenia. Liczby nie
muszą się zgadzać, nie muszą się też zgadzać etykietki, a tych muzyce grupy
przypisywanych jest sporo – ambient, post-rock, psychedelic rock, space rock,
jazz-rock, noise rock. Żadne z tych określeń nie oddaje w pełni charakteru
muzyki kwartetu, ale już ich zbiór daje pewne pojęcie o tym, czego można się
spodziewać po płytach zespołu, także po tej „nowej”.
wtorek, 21 lipca 2020
The Alligator Wine - Demons of the Mind [2020]
The Alligator Wine z pewnością nie są kolejnym typowym
zespołem grającym współcześnie muzykę rockową. Choćby dlatego, że jest ich
tylko dwóch. Choć muzyka grupy jest mocno zakorzeniona w klasycznych bluesowych
i rockowych brzmieniach, nie ma w niej gitar – ani basowej, ani elektrycznej
czy akustycznej. Grupę tworzą Rob Vitacca (wokal, instrumenty klawiszowe,
perkusjonalia) i Thomas Teufel (perkusja, wokal). W skomponowaniu utworów na
ich debiutancki album pomagał też producent płyty. I tyle. Więcej osób nie
potrzebowali. Demons of the Mind to trzecie wydawnictwo zespołu po EP-ce
demo wypuszczonej cztery lata temu i singlu z zeszłego roku, ale pierwsze,
które ma szansę dotrzeć do szerszego grona odbiorców. I niewątpliwie są ku temu
podstawy, bo płyty słucha się kapitalnie.
sobota, 4 lipca 2020
Buffalo Summer - Desolation Blue [2020]
Zdziwiłem się nieco, gdy przeczytałem, że Buffalo Summer
to walijska formacja. Brzmią dość amerykańsko. To melodyjna, chwytliwa muzyka,
mocno ukorzeniona w klasycznych, rockowych brzmieniach, ale podana w sposób tak
przystępny, że z powodzeniem mogłaby się pojawiać w mainstreamowych stacjach
rockowych obok takich zespołów jak Alter Bridge, przez co zakładałem, że muszą
być ze Stanów. No to mnie zaskoczyli na początek. Mieli na koncie dwie płyty
wydane w 2013 i 2016 roku. W tym wyszła trzecia – Desolation Blue – ozdobiona
bardzo przyjemną, klimatyczną okładką. Być może jest ona przyczyną kolejnego,
niewielkiego zaskoczenia, bo spodziewałem się chyba czegoś mrocznego, ponurego,
może nieco przytłaczającego, a jednocześnie nawiązującego do dark folku czy
może post-rocka (niekoniecznie do obu jednocześnie, bo to mogłoby być trudne).
A tymczasem, jak już pisałem, jest melodyjnie, dość prosto, bez wielkich
kombinacji, ale bardzo przyjemnie.
czwartek, 2 lipca 2020
Horisont - Sudden Death [2020]
Szwedzką formację Horisont znam już od kilku lat.
Zaciekawili mnie swoim czwartym albumem, Odyssey, bo choć było w tym
wszystkim coś mocno kiczowatego, potrafiłem wczuć się w taką konwencję i w to
hardrockowo-heavymetalowe granie z mocnym akcentem „ejtisowym”, choć
nawiązujące też do późnych lat 70. Powalili mnie absolutnie płytą numer pięć – About
Time – do której wciąż bardzo często wracam. Pomyślałem sobie wtedy, że w
końcu weszli na wyższy poziom, że z ciekawostki nawiązującej do kiczowatych lat
80. (no i trochę też na pewno do końcówki poprzedniej dekady) przeobrazili się
w naprawdę kapitalny rockowy band. I choćby dlatego nieco zaniepokoiły mnie
pierwsze nagrania z nowej płyty, które zespół udostępniał jeszcze przed
premierą całości. Niby wszystko było w porządku, ale nic nie powalało. Po
premierze płyty niestety to odczucie się nie zmieniło – niby jest w porządku,
ale Sudden Death nie powala.
Subskrybuj:
Posty (Atom)