Heart – członkowie Rock and Roll
Hall of Fame. Członkinie, żeby uściślić – bo poza siostrami Wilson, które od
dawna kierują we dwie tą grupą, w Heart nie ma już od wieków żadnego z muzyków,
którzy wraz z nimi zostali włączeni w poczet tej kontrowersyjnej organizacji.
Siostry Wilson niewiele muszą. Miejsce w historii rocka mają zapewnione dzięki
takim numerom jak Crazy on You czy Barracuda, rozpoznawalnymi przez
wszystkich megagwiazdami rocka już nigdy nie zostaną, bo czasy świetności grupy
dawno minęły, ale wciąż mogą liczyć na dopływ świeżych fanów choćby dzięki
sławnemu coverowi Stairway to Heaven
sprzed kilku lat, który zrobił furorę w Internecie. Grają koncerty, które
cieszą się sporym powodzeniem i w zasadzie nikt nie oczekiwałby pewnie po nich
nagrywania nowych płyt. Postanowiły jednak wejść do studia z obecnym składem
grupy i taki nowy album zarejestrować. Tylko czemu w takim razie nie zrobiły
tego porządnie i z sensem? Czemu zamiast płyty z nowym materiałem dostajemy dwa
czy trzy względnie świeże kawałki i kilka odgrzewanych kotletów w nowych
wersjach – głównie kompozycji z płyt wydanych w pierwszej połowie lat 80.? Ja
wiem – nie były to najlepsze lata dla muzyki hardrockowej i wiele grup wydało
wtedy rzeczy, których się trochę wstydzi i czasami chcieliby móc nagrać je od
nowa, żeby brzmiały sensowniej. Ale czy trzeba je koniecznie sprzedawać jako
nową płytę i mieszać z nowymi numerami? Słabe to, słabe…
Ale zajmijmy się dźwiękami.
Rozpoczyna się całkiem nieźle. Najkrótszy na płycie numer tytułowy ma w sobie
sporo energii, do tego gościnnie słyszymy w nim Jamesa Hetfielda. Daje to
nadzieję, że będzie mocno i rockowo, bo wiemy, że różnie z tym bywało na
płytach Heart. Niestety Two przenosi
nas w klimat, którego spodziewałbym się po płycie Shanii Twain, a nie zespołu
rockowego. Podobnie nijako jest w Sweet
Darlin’. Mdłe tło, smyczki z klawisza, klimat przeciętnej pościelowy. I tak
w kółko – jak trafi się coś godnego uwagi, to zaraz notujemy mocny kontakt z
gruntem za sprawą czegoś tak wymuszonego i nijakiego, że powieki same się
zamykają. Do tych lepszych fragmentów należy I Jump, które momentami lekko zeppelinuje (co nie jest w przypadku
tego zespołu żadnym zaskoczeniem), a także spokojne, ale bardzo klimatyczne Johnny Moon czy też niezbyt dynamiczny,
ale ciężkawy dzięki gęstemu aranżowi numer Heaven.
Down on Me może niczym nie zaskakuje,
ale miło buja, a do tego wokal Anne Wilson brzmi tu szczególnie dobrze. A które
kawałki należą do tych nijakich? No cóż – reszta. To nie tak, że to złe numery,
ale nie są to rzeczy, które jakoś by się wyróżniały. W dodatku za dużo jest tu
utworów wolnych, lekkich i przyjemnych. Ta płyta po prostu nie ma kopa mimo
obiecującego, dynamicznego początku. Kiedy już po czwartym numerze wchodzimy w
klimat nieinwazyjnego bujanda, to zostajemy w nim do samego końca. Niby ładnie,
ale nudno i bezpiecznie.
Beautiful Broken to dość solidny album, ale pewnie nikt nigdy nie
podcinałby sobie żył, gdyby ta płyta się nie ukazała. Słucha się tego momentami
całkiem dobrze, tylko przez cały czas mam w głowie jedno pytanie – po co w
zasadzie taka płyta powstała? Nie przepadam za takimi tworami. Ni to składak,
ni nowa płyta studyjna. Trochę staroci, trochę nowości. Kupy się to nie trzyma
i trudno sobie wyobrazić, że fani grupy rzucą się na tego typu wydawnictwo.
Jeśli siostry Wilson chciały koniecznie wydać te dwa czy trzy nowe kawałki, to
przecież można było wypuścić singiel na Record Store Day, a nie zapowiadać nową
płytę. Zawiedziony jestem nie tyle samymi dźwiękami (choć – jak już pisałem –
szału nie ma), co charakterem tego wydawnictwa, a zawód ten niestety przekłada
się też na to, że nie potrafię do końca cieszyć się umieszczonymi na Beautiful Broken utworami. Nawet tymi
lepszymi.
--
Zapraszam na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w soboty o 13)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Mnie ta płyta boli. Zarówno jeśli chodzi o brak pomysłu na album w ogóle, jak również na mocno takie sobie aranżacje. Słychać, że w latach wcześniejszych siostry Wilson nie miały w tym zakresie zbyt wiele do powiedzenia.
OdpowiedzUsuńz drugiej strony takie crazy on you napisały we dwie, więc jednak same też potrafiły. and be here wise...
Usuń