Holenderskie trio Birth of Joy
przeleciało tak nisko nad moim muzycznym światem, że aż umknęło moim radarom i
dopiero kilka miesięcy po premierze płyty Get
Well udało mi się poznać ten krążek. Na szczęście okazuje się, że mimo
niskiego pułapu przelotu, jest to jak najbardziej płyta lotów wysokich! Czwarty
album zespołu potwierdza, że scena psychodelicznego rocka w Europie ma się w
ostatnich latach znakomicie i zewsząd atakują nas ciekawe nowości, które mogą
namieszać w zestawieniach najlepszych płyt tego roku za kilka miesięcy. Czego
możemy spodziewać się po albumie Get Well?
Przede wszystkim różnorodności w brzmieniu, świetnej współpracy gitary i
instrumentów klawiszowych oraz zręcznego żonglowania klimatem i intensywnością
muzycznych doznań.
Otwierające album nagranie Blisters – przez większość czasu
utrzymane w klimatach solidnego łomotu – mogłoby sugerować, że płyta będzie
ciężka, agresywna i dynamiczna. To jednak do pewnego stopnia ściema. O Birth of
Joy na pewno nie można powiedzieć, że to grupa jednowymiarowa, skupiona na
zaledwie jednym muzycznym kierunku. Dlatego też na Get Well szybko okazuje się, że to początkowe natężenie dźwięku w
żaden sposób nie sugeruje jednoznacznie późniejszych muzycznych scenariuszy na
tym wydawnictwie. Meet Me at the Bottom
co prawda powala ścianą organowo-gitarowego brzmienia w „refrenach”, ale sporo
tu też wyciszeń, subtelnych podkładów i dźwiękowych kontrastów. I tak w sumie
będzie już przez całe trzy kwadranse tego albumu. Czasem trochę dynamiczniej i
głośniej – bardziej tradycyjnie hardrockowo – jak w Carabiner czy You Got Me
Howling. Innym razem dużo spokojniej, delikatniej, bardziej hipnotycznie
jak w Numb i świetnym utworze
tytułowym. Właśnie kompozycja Get Well
jest chyba najjaśniejszym punktem tej różnorodnej, lecz bardzo równej płyty. Osiem
minut kapitalnej, delikatnej psychodelii w stylu wczesnych Floydów czy The
Doors. Nic tylko położyć się gdziekolwiek, zamknąć oczy i dać się ponieść tym
magicznym dźwiękom. Przez chwilę naprawdę można uwierzyć, że mamy na przykład
1967 rok.
Niezwykle ważne dla brzmienia
Birth of Joy jest połączenie dźwięków gitarowych i klawiszowych. Instrumenty
klawiszowe potrafią zapewnić dodatkową moc, gdy ten ciężar jest bardzo
potrzebny, ale przede wszystkim częściej wprowadzają do twórczości grupy pewną
lekkość i sporą dawkę melodyjności. To znacznie ułatwia przyswajanie muzyki
Birth of Joy. Słychać to choćby w Choose
Sides, które dzięki kosmicznym dźwiękom klawiszy zyskuje psychodeliczny
posmak, czy w Midnight Cruise, którego
słucha się kapitalnie dzięki temu vintage’owemu
brzmieniu. Potężnie brzmi też główny motyw w Those Who Are Awake, co tworzy ciekawy kontrast z ogólnie dość
spokojną i oszczędną aranżacją.
Get Well to płyta niezwykle różnorodna, świetnie napisana i
zagrana, w dodatku z bardzo przyjemnym brzmieniem. Sporo tu ciężaru, ale nawet
kiedy robi się intensywniej, to zawsze jest to robione z głową. Największym
atutem tego krążka są jednak świetne melodie, które sprawiają, że sporo numerów
natychmiast zostaje w głowie, a przy tym trudno doszukiwać się tu dwóch
podobnych numerów. Trudno przewidzieć, co stanie się w kolejnych kompozycjach,
ani przez chwilę nie mam przekonania, że po pierwszych nutach wiem już, co
będzie dalej. Dzięki temu Get Well
jest płytą, która może przemówić do fanów różnych odcieni rocka. Przemówi
jednak przede wszystkim do każdego, kto docenia po prostu świetną muzykę.
--
Zapraszam na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w soboty o 13)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
To Ci od tych kolorowych psychodelicznych teledysków opartych na grze świateł i filtrów? Też mi przemknął koło nosa, trzeba będzie dorwać i obsłuchać - dzięki za cynk! :)
OdpowiedzUsuńzdecydowanie trzeba, uzależniająca ta płyta jest :) zaskakująco łatwo "wchodzi"
Usuńgroźni są! czego dowodem była moja zepsuta wyobraźnia w LPS-sie ;) lubimy (my i nasz majestat) taką grozę :)))
OdpowiedzUsuń