O warszawskim kwartecie Tides
from Nebula głośno od kilku lat. Kilka tras ze sporymi grupami, kilka znanych
nazwisk na liście współpracowników, bardzo dobre recenzje. Słowem – nie wypada
nie znać. No to poznałem, choć muzyka postrockowa nigdy nie była moją ulubioną.
Kolejne albumy specjalnie nie zmieniły mojego stosunku do tej grupy. Daleko mi
do uwielbienia, bo to nie jest do końca moja muzyczna bajka, ale z drugiej
strony nie potrafię odmówić im pomysłu na siebie i tego, że są w stanie tworzyć
naprawdę ciekawy klimat na swoich płytach. Czy album Safehaven coś w tym względzie zmienia? Chyba nie. Gust muzyczny w
ostatnich miesiącach raczej u mnie nie drgnął, ale docenić grupę za jej nowe
wydawnictwo należy, bo to płyta nietuzinkowa.
Zdobiony wokalizami utwór
tytułowy, który rozpoczyna ten album, świetnie wprowadza słuchaczy na
odpowiednią częstotliwość odbioru. Jest klimatycznie, dość gęsto, trochę wieje
chłodem brzmieniowym, ale z drugiej strony wszystko się „rusza” – mimo tego
chłodu jest w tym sporo życia. To zresztą cecha charakterystyczna tej płyty.
Bez względu na to czy mamy do czynienia z kompozycjami spokojniejszymi, czy
bardziej dynamicznymi, zawsze sporo dzieje się na wielu płaszczyznach aranżu.
Intensywne Knees to the Earth jest
przyjemnie „odciążane” od czasu do czasu lekkimi wstawkami klawiszowymi. W
najcięższym Traversing też w drugiej
połowie mocne, przybrudzone gitary nagle cichną na chwilę i zarówno zespół jak
i słuchacze mają czas na zebranie sił przed ponownym zwiększeniem obrotów. Z
kolei dużo spokojniejsze, subtelne All
the Steps I’ve Made, zaczynające się bardzo spokojnie, lecz nabierające z
czasem nieco mocy The Lifter, czy zdecydowanie
najkrótsze na płycie, wchodzące w klimaty lekkiego ambientu Colour of Glow oferują bardzo potrzebny
balans i sprawiają, że jest kiedy odetchnąć. Bo nie oszukujmy się – post-rock (zwłaszcza
instrumentalny) jest gatunkiem, który potrafi zamęczyć, jeśli wszystko jest
grane na podobnej intensywności. Na szczęście podczas zapoznawania się z
albumem Safehaven niezwykle rzadko
nachodziła mnie myśl, że odsłuchiwany właśnie utwór mógłby się już kończyć, a
to już – biorąc pod uwagę moją sporą rezerwę do wszystkiego, co media i fani określają
post-rockiem – spory sukces. Do tego najlepsze panowie z warszawskiej grupy
zostawili na koniec, więc odsłuch kończy się bardzo pozytywnie. To „najlepsze”
to intensywne, nieco mroczne i tajemnicze We
Are the Mirror oraz Home, które
co prawda rozpoczyna się lekko i zwiewnie, ale z czasem rozpędza się coraz
bardziej. Ta płyta trwa tylko 43 minuty i uważam, że to bardzo dobre
rozwiązanie. Grupa gra muzykę niełatwą, czasem wręcz nieco przytłaczającą
klimatem i większa dawka takiego grania mogłaby być dla części słuchaczy (w tym
dla gdzieś tu podpisanego) dość męcząca. A tak to te niecałe trzy kwadranse
wchodzą bez popity.
Może wciąż nie jest to tak do
końca moja muzyczna bajka, ale nie sposób nie docenić klimatu tych nagrań,
aranżacyjnego kunsztu muzyków i tego, że pewnie zmierzają w obranym przez
siebie kierunku. U nas są już niewątpliwie poważnym „zawodnikiem” na scenie
niemainstreamowej, ale i za granicą tu i tam słychać o dobrych opiniach o
grupie i o udanych koncertach. Oczywiście wielu już było takich, co to według
menadżera, wytwórni i kilku opłaconych zaprzyjaźnionych dziennikarzy
mieli robić na zachodzie zawrotną karierę i cieszyć się uwielbieniem
porównywalnym z miłością ludu do przywódcy Korei Północnej, ale wygląda na to,
że Tides from Nebula faktycznie stopniowo, krok po kroku stają coraz pewniej na
światowych scenach. Może nie mocnym i zdecydowanym krokiem, miażdżąc przy
okazji wszelkie napotkane przeszkody, ale jedną stopę już wsadzili między drzwi
a futrynę i teraz pozostaje już tylko centymetr po centymetrze przepychać się
mozolnie do przodu i zaistnieć w świadomości coraz większych grup słuchaczy.
Innej drogi nie ma, jeśli chce się osiągnąć sukces, a oni chyba chcą i chyba
mają pomysł, jak to zrobić.
--
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w soboty o 13)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchaćhttp://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz