sobota, 19 listopada 2016

Meller Gołyźniak Duda - Breaking Habits [2016]

Długi czas była to płyta, o której istnieniu teoretycznie wiedział każdy zainteresowany tematem, ale w zasadzie nikt nie potrafił na jej temat nic powiedzieć. No w porządku – weszli do studia. Coś podłubali. Obfotografowano ich solidnie z instrumentami. Niby wszystko wiadomo. A potem nagle długie miesiące ciszy w temacie i coraz częściej pojawiające się wątpliwości – czy na pewno coś nagrali? A może nie są zadowoleni z efektów i wszystko się jakoś „rozlazło”? No to przyszła pora uspokoić wszystkich – nagrali i nie rozlazło się. Maciej Meller, Maciej Gołyźniak i Mariusz Duda – doświadczeni „zawodnicy” – debiutują pod nowym szyldem z płytą Breaking Habits, na której – zgodnie z tytułem – starają się zrywać z muzycznymi wyobrażeniami na swój temat.

Nie przepadam za określeniem „supergrupa”, więc będę go unikał. Meller Gołyźniak Duda to po prostu projekt trzech gości znanych z różnych polskich zespołów – często dość odległych od siebie stylistycznie – którzy postanowili wejść do studia i sprawdzić, czy uda im się wyczarować coś, co nie będzie przypominało ich wcześniejszych dokonań. I trzeba przyznać, że to założenie udało się z powodzeniem wprowadzić w życie. Breaking Habits to bardzo tradycyjny album - zarejestrowany przez muzyków grających jednocześnie w tym samym pomieszczeniu, brzmiący bardzo organicznie i bez silenia się na zbędną w tym przypadku nowoczesność, efekciarstwo czy „studyjną magię”. W dodatku płyta trwa tyle, ile bizony lubią najbardziej, czyli mieści się na jednym krążku winylowym. Jest to album różnorodny, ale to, co łączy większość materiału, to spora energia, nieco brudne brzmienie i brak schematów. Czasami słyszymy formy nieco prostsze, bardziej tradycyjne, innym razem trio odchodzi od utartych schematów. W trakcie tych niespełna trzech kwadransów możemy dać się ponieść mocnemu rytmowi rozkręcającego się z każdą minutą Birds of Prey (kapitalny „rozruszacz” na początek – świetny wybór pierwszej kompozycji na płycie), wczuć się w oszczędny, nieco leniwy klimat promującego album utworu Feet on the Desk (bardzo amerykański, luzacki numer – do tego nie tak dalekie echa „Ech” Floydowych w kapitalnej drugiej części), odlecieć przy hipnotycznym utworze tytułowym (jednym z dwóch instrumentalnych nagrań na płycie – to zresztą mój faworyt na wydawnictwie), który rozkręca się z każdą minutą, pokiwać się przy funkującym Tattoo czy całkowicie stracić głowę przy psychodelicznych odjazdach w najdłuższym Floating Over. To właśnie w tym kawałku słychać najbardziej, że muzyków w studiu nic nie ograniczało. Mieli ochotę na coś dłuższego, być może bardziej szalonego, więc dali się ponieść wenie, nie nacisnęli przycisku „stop” zbyt wcześnie, rozwinęli motywy, które siedziały w ich głowach, a efekty tej pogoni za własną intuicją umieścili na płycie. Efektem jest numer, który początkowo bardzo przyjemnie kołysze i natychmiast wpada w ucho dzięki chwytliwemu refrenowi, a później nagle odjeżdża w rejony, których na początku zupełnie byśmy się nie spodziewali. Zresztą najciekawsze fragmenty na płycie to według mnie właśnie te, kiedy słychać, że „zasadnicza” część danego utworu dobiegła końca i zaczyna się improwizowanie.

Czasami jest pomysłowo, innym razem zaskakująco… „piosenkowo” – ale przez większość czasu bardzo ciekawie i świeżo. Tak właśnie brzmi Breaking Habits. Nie ma sensu porównywać tej płyty z dokonaniami Quidam, Sorry Boys, Lunatic Soul czy Riverside. To zupełnie inny zwierz. Pewnie wielu fanów najbardziej znanego w tym gronie Mariusza Dudy będzie doszukiwało się tu jakichś śladów emocji zawartych na krążkach dwóch ostatnich z wymienionych powyżej zespołów. Zaprawdę powiadam wam – nie tędy droga! Odsłuch z nastawieniem, że Duda zaczaruje jak na Walking on a Flashlight Beam, albo że Meller zahipnotyzuje pięknymi dźwięzażami©, może skończyć się sporym zawodem. To nie ta bajka. To inny rodzaj emocji i inne muzyczne okolice. Ale to także album, którego odsłuch przynosi sporo satysfakcji. Nawet jeśli muzycy poruszają się tu po dość szerokim muzycznym polu, to nie gubią wątku. Być może raz czy dwa weszli na częstotliwość, której mój wewnętrzny odbiornik nie łapie, ale przynajmniej kilka razy miałem wrażenie, że nadajemy (oni jako twórcy – ja jako słuchacz) na tych samych falach. Z ciekawością poczekam na rozwój wypadków, bo byłoby szkoda, gdyby nie było żadnego dalszego ciągu – czy to w formie koncertowej, czy studyjnej.


--
Zapraszam na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji

1 komentarz: