Niemieckie trio Electric Moon w
ostatnich latach niespecjalnie rozpieszczało swoich fanów nowymi wydawnictwami
studyjnymi. Owszem, pojawiało się dużo koncertówek, projektów pobocznych,
reedycji i innych ustrojstw, ale ostatnim w pełni samodzielnym studyjnym
albumem grupy było The Doomsday Machine
z 2011 roku. Wygląda na to, że formacja bardziej wierzy w siłę koncertowego
grania i w ten właśnie sposób woli prezentować swoje świeże kompozycje. Nie
znam historii tego zespołu aż tak dobrze, żeby wyrokować jakie były przyczyny
tej posuchy w temacie wydawnictw studyjnych, ale mamy rok 2017 i Electric Moon
w końcu dają nam trochę nowej muzyki studyjnej w formie płyty Stardust Rituals. Trochę czyli trzy
kwadranse podzielone w taki sposób, że strona pierwsza wydania winylowego
składa się z trzech numerów (w tym dwóch dość mocno rozbudowanych), a stronę B
w całości zajmuje 23-minutowy kolos.
To może od wspomnianego kolosa –
czyli utworu (You Will) Live Forever Now
– zacznijmy. Taka długość może pewnie przerazić część czytelników i słuchaczy,
ale nie zapominajmy, że mamy do czynienia z grupą, która mocno siedzi w
brzmieniach psychodelicznych i w muzyce improwizowanej. To tu normalka i przy
okazji żadna nowość w dorobku formacji. Tworzyli już rzeczy znacznie dłuższe.
Początek jest niezwykle łagodny, sielski wręcz. Tu coś cyka, tam coś plumka –
można się poczuć niczym w upalny, leniwy dzień na łące nad brzegiem rzeki.
Bajka, pomijając pakujące się w każdy otwór ciała robale. Z czasem coraz
bardziej naprzód wychodzi wyrazista gitara, która nakręca coraz intensywniejszą
kompozycję. To zresztą dzięki niej całość z czasem nie staje się zbyt
monotonna, bo kiedy już wkrótce za połową utworu wydaje się, że ten jednostajny
rytm zaczyna nieco męczyć, Sula Bassana zaczyna wyczyniać na swoim instrumencie
kapitalne rzeczy – zarówno te mocne, niemal hardrockowe, jak i dużo
subtelniejsze, kosmiczno-psychodeliczne. Ostatnich kilka minut to niemal
filmowe pejzaże, które znakomicie kołyszą i zapewniają nieco ciepłych brzmień
na sam koniec płyty.
A reszta? Reszta wcale nie jest
tłem dla głównego dania. The Loop rozpoczyna
się bardzo subtelnie od motywu organowego, który nadaje klimat całości,
dominując nad resztą instrumentów. Mocno przetworzony wokal świetnie wpasowuje
się w ten nieco tajemniczy obraz. Powtarzający się schemat dźwięków z czasem
nabiera intensywności i po kilku minutach robi się już naprawdę gęsto i ciężko
(zwłaszcza, gdy na pierwszy plan wysuwa się gitara), choć tak naprawdę zespół
cały czas bazuje przecież na tym samym motywie. Zanika on w połowie utworu i od
tej pory muzycy lecą już w przestrzeń kosmiczną na najwyższych obrotach. Dla
odmiany Stardust (The Picture) jest
od początku gęste i intensywne. Heavy psych w najlepszym wydaniu, zawierający
wszystko to, co fani takiej muzyki uwielbiają – hipnotyczny rytm, klawiszowe „świderki”,
ciężką gitarę i przetworzony wokal, który znowu znakomicie wtapia się w tło.
Zdecydowanie najkrótszym numerem na płycie jest niespełna pięciominutowe Astral Hitch Hike – także najlżejsza
kompozycja w puli. Po ponad 18 minutach przez większość czasu naprawdę intensywnego
psychodelicznego łojenia, kawałek ten jest prawdziwym błogosławieństwem dla
organizmu. Tu dominuje dość dynamiczna perkusja i brzmienia sitaru kojarzące
się z tradycyjną muzyką azjatycką, a piękne, nieco baśniowe tło robią klawisze.
Bardzo dobrze, że taki numer znalazł się na tym albumie. Tym bardziej, że
kompozycja ta poprzedza omawiany już wcześniej najdłuższy utwór na płycie i bez
Astral Hitch Hike album mógłby być
nazbyt przytłaczający.
Trudno powiedzieć, żeby formacja
Electric Moon czymkolwiek zaskakiwała na swoim nowym albumie. To raczej nie
jest zespół, który ma na celu szokowanie słuchaczy nagłymi zmianami obranego
wcześniej kierunku. Wiadomo, czego można się po nich spodziewać, a mimo to
zawsze dostarczają swoim fanom mnóstwa przyjemności. Częste odwołania w
tytułach do kosmosu są tu jak najbardziej na miejscu, bo zaiste jest to muzyka
nie z tej ziemi. Jeśli szukacie dobrej spacerockowo-psychodelicznej jazdy, to
nowy album Electric Moon z pewnością jest jedną z najciekawszych propozycji w
tym gatunku wydanych w 2017 roku.
1. The Loop (8:06)
2. Stardust (The Picture) (10:13)
3. Astral Hitch Hike (4:40)
4. (You Will) Live Forever Now (22:40)
Blog dorobił się profilu na Facebooku ;)
--
Zapraszam
na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz