piątek, 19 czerwca 2020

Dool - Summerland [2020]


Dool to holenderska formacja, która zadebiutowała w 2017 roku i miała jak na razie na koncie jeden album, EP-kę i kilka singli, więc niedużo. Ale słychać, że idą ostro do przodu, bo na Summerland kwintet prezentuje się niczym sprawnie naoliwiona maszyna składająca się ze sprawdzonych już trybików. Nie jest to przypadek, bo zespół tworzą muzycy, którzy przewijali się już przez inne grupy, z których najbardziej znana (w kręgach słuchaczy interesujących się takimi klimatami) jest chyba The Devil’s Blood. Na czele formacji stoi główna kompozytorka, wokalistka, gitarzystka a okazjonalnie także klawiszowiec Ryanne van Dorst, ale w grupie – poza, rzecz jasna, sekcją rytmiczną – jest jeszcze dwóch gitarzystów, co zdecydowanie słychać, bo w kompozycjach zespołu sporo się dzieje na wielu płaszczyznach.

Trzeba przede wszystkim przyznać muzykom, że kombinują, eksperymentują i poszukują. Trudno znaleźć na tej płycie dwa numery, które brzmiałyby bardzo podobnie do siebie, mamy spory rozrzut stylistyczny, ale mimo to całość brzmi spójnie. Łącznikiem jest intrygujący, nieco mroczny momentami klimat. Najlepiej słychać to w numerze tytułowym, który zachwycił mnie od pierwszego odsłuchu i jest według mnie zdecydowanie najlepszą kompozycją w zestawie. To mroczny, ale przede wszystkim bardzo klimatyczny i hipnotyczny kawałek. A do tego najdłuższy na płycie. Największym problemem jest to, że usłyszałem go jako pierwszą kompozycję z płyty i potem nieco się zawiodłem, że w moim odczuciu żadna inna jej nie dorównała.

Ale jednak jeszcze kilka innych niezwykle dobrych rzeczy tu znajdziemy. Bardzo podoba mi się intensywne, motoryczne, niepokojące God Particle, znakomicie brzmią gitary w A Glass Forest, a otwierające album Sulphur & Starlight jest cholernie chwytliwe i mogłoby pewnie być równie dobrze kompozycją grupy HIM (i jest to zaleta). Z nieco innej bajki niemal pop-rockowe, grane prawie od niechcenia Ode to the Future jest naprawdę przyjemną odskocznią od mocniejszych numerów, zaś na bardziej hardrockową ścieżkę wracamy w Be Your Sins, w którym dominuje prosty riff i świetna motoryka. Fantastycznie rozpoczyna się zamykający podstawowy zestaw utwór Dust & Shadow – drugi z ośmiominutowców. Jest monumentalnie, wręcz symfonicznie, i w zasadzie tego klimatu nie gubi aż do końca. Pierwszy z bonusów – Khione – to kolejny dość prosty, ale bardzo przyjemy i dynamiczny rocker, zaś drugi – The Ascent to Summerland – to dla odmiany rzecz niezwykle klimatyczna, spokojna, ambientowo-transowa, niczym ścieżka dźwiękowa do klimatycznego filmu. To coś w rodzaju alternatywnej, nierockowej wersji utworu tytułowego. Warto też wspomnieć, że na płycie pojawiają się goście, w tym Per Wiberg (ex-Opeth, Spiritual Beggars, Kamchatka), który gra na hammondach we wspomnianym Be Your Sins. Napiszę jeszcze o jednej kwestii – byłem przekonany, że obok wokalistki na płycie śpiewa też facet, ale nie. Przeszukałem internet i nigdzie nie dokopałem się do żadnej informacji, jakoby któryś z pozostałych muzyków wspomagał Ryanne głosowo (poza jednym gościnnym „mówionym” fragmentem w The Well’s Run Dry). To by oznaczało, że pani wokalistka potrafi mnie swoim głosem nieźle nabrać i dysponuje naprawdę wszechstronnym „instrumentem”.

Ponarzekam trochę mimo wszystko, bo wydaje mi się, że nie wszystkie utwory są w stanie skutecznie przykuć uwagę i płycie przydałoby się jednak lekkie odchudzenie (w przypadku edycji luxus nawet spore), ale nawet jeśli trafiają się po drodze rzeczy nieco mniej ciekawe, to w pewnym sensie giną między tymi naprawdę dobrymi. Summerland to album dość mroczny, ale ten mrok nie jest tu oczywisty. Niby określa się ich jako formację grającą rocka gotyckiego, ale jeśli spodziewacie się wysokich zaśpiewów wokalistki, kiczowatych klawiszy i nietoperzy wyskakujących z okładki, to zdecydowanie trafiliście pod zły adres. Ten mrok jest wyczuwalny, ale nie wychodzi na pierwszy plan i nie dominuje. To bardzo różnorodna, intrygująca płyta, która pokazuje, że ten zespół może w kolejnych latach naprawdę namieszać na scenie rockowej, choć pewnie raczej poza mainstreamem.

Płyty możecie posłuchać na Bandcampie.

1. Sulphur & Starlight (6:42)
2. Wolf Moon (4:56)
3. God Particle (6:40)
4. Summerland (8:24)
5. A Glass Forest (4:44)
6. The Well's Run Dry (4:53)
7. Ode to the Future (4:17)
8. Be Your Sins (5:53)
9. Dust & Shadow (8:01)
10. Khione (5:24) (bonus)
11. The Ascent to Summerland (6:20) (bonus)


--
Zapraszam na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21 oraz na set Zona Bizona w niedziele o 16.
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji

3 komentarze:

  1. Pierwszy kawałek i Oda, czyli te bardziej ,,przebojowe,, mi leżą. Oda mi się z czymś kojarzy, ale nie wiem jeszcze z czym. Jak pamięć wróci dam znać. 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam. Dancing Barefoot-Patti Smith. Duże podobieństwo. Nawet deklamacja na końcu utworu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Żeby było ciekawiej oba utwory trwają 4:17. 🤔

    OdpowiedzUsuń