Polska scena psychodeliczna we
wszelkich tej psychodelii odcieniach ma się całkiem nie najgorzej. Oczywiście
to wciąż podziemie, ale popularność koncertów z tego typu muzyką w dużych
miastach czy prawdziwy sukces festiwalu Red Smoke wskazują na to, że jest głód
takich dźwięków. A że psychodelia to bardzo szerokie pojęcie, wiele osób
znajdzie na tym polu coś dla siebie. Warszawska Sunnata łoi aż miło, serwując
mocne riffy, opętańcze zaśpiewy, szczyptę bliskowschodnich motywów i trochę
transowych, hipnotycznych klimatów. Z jednej strony gitary atakują jak walec, z
drugiej ponury klimat w połączeniu z charakterystycznym wokalem prowadzą nas w
kierunku północno-zachodnich Stanów początku lat 90. Na ich trzecim krążku –
płycie Outlands – nie będzie ani
łatwo, ani ładnie, ani tym bardziej przyjemnie. Będzie za to klimatycznie,
trochę strasznie i brzydko, a czasem i przytłaczająco. Nie brzmi zachęcająco? A
powinno!