W październiku 2019 roku zespół
Wishbone Ash skończył 50 lat. Pod koniec bieżącego roku minie pół wieku od
premiery pierwszej płyty tej formacji. Robi wrażenie? Musi! Być może kwartet
ten nigdy nie wszedł do rockowej ekstraklasy, jeśli weźmiemy pod uwagę tylko
popularność wśród fanów rocka, ale przecież to właśnie Wishbone Ash, obok
Lynyrd Skynyrd i Allmanów, można uznać za pionierów rocka z wykorzystaniem
dwóch gitar prowadzących. Przy czym z tej trójki to właśnie WA najodważniej
szli w muzykę progresywną, nagrywając zresztą jeden z najgenialniejszych
albumów w tym gatunku – płytę Argus. I choć dla wielu liczą się tylko
pierwsze cztery albumy, nagrane przez oryginalny skład
Turner-Powell-Turner-Upton, grupa wciąż wydaje nową muzykę w swoich kolejnych
wcieleniach. Od lat ostatnim łącznikiem z tym oryginalnym Wishbone Ash jest
gitarzysta i wokalista Andy Powell. Jego obecni pomocnicy dołączali do zespołu
co dziesięć lat – basista Bob Skeat w 1997, perkusista Joe Crabtree w 2007, a
drugi gitarzysta Mark Abrahams w 2017 roku. Dla tego ostatniego Coat of Arms –
23. płyta studyjna Wishbone Ash – to debiut studyjny w szeregach formacji. I
trzeba przyznać, że tego wydawnictwa nikt wstydzić się nie musi.
piątek, 28 lutego 2020
sobota, 22 lutego 2020
Dany Placard - J’connais rien à l’astronomie [2020]
Dany Placard to dla mnie
całkowita tajemnica. Nigdy wcześniej nie zetknąłem się z tym nazwiskiem,
tymczasem ten urodzony w 1975 roku w Quebecu (jako Dany Gauthier) wokalista,
gitarzysta i producent ma już na koncie całkiem pokaźny dorobek i około
dziesięciu albumów wydanych pod różnymi szyldami, choć głównie po prostu pod
własnym nazwiskiem. Jego najnowsza płyta – J’connais
rien à l’astronomie – trafiła do mnie trochę przypadkiem, wraz z
kilkudziesięcioma innymi albumami wydanymi w styczniu tego roku i dorwanymi
trochę na chybił-trafił. Po szybkim odsiewie rzeczy, które absolutnie nie pokrywały
się z obszarem moich muzycznych zainteresowań, zostało z tej sporej grupy mniej
więcej siedem lub osiem albumów. Płyta Placarda niewątpliwie wyróżniała się
spośród tego grona nie tylko nieco zwariowaną, mocno bijącą po oczach
psychodeliczną okładką, ale też samym muzycznym klimatem.
poniedziałek, 10 lutego 2020
Coogans Bluff - Metronopolis [2020]
Coogans Bluff to niemiecka
formacja, która powstała na początku XXI wieku, ale na dobre zaczęła rozkręcać
się mniej więcej dziesięć lat temu. Wtedy stopniowo zespół zaczął przerzucać
się z wydawania Ep-ek na wypuszczanie pełnych albumów. Wtedy też rozwinął swoje
brzmienie, odpuszczając nieco popularne w obecnych czasach połączenie mocnego
stonera i psychodelii, a także pojawiające się czasami naleciałości
punkrockowe, na rzecz mieszanki nieco lżejszej, bardziej melodyjnej, ale przede
wszystkim dużo ciekawszej ze względu na coraz odważniejsze wykorzystanie trąbki
i saksofonu oraz instrumentów klawiszowych. W tym kierunku grupa podąża już od
kilku lat, nie inaczej jest na szóstym albumie, który ukazał się w styczniu
tego rok – Metronopolis.
sobota, 11 stycznia 2020
Bizon's Best of 2019 - płytowe podsumowanie roku
Dla bloga ten rok był spokojniejszy - po szaleństwach ostatnich lat, w których opisywałem grubo ponad 100 płyt, tym razem skończyło się na około 80, a to i tak znacznie więcej, niż planowałem. Nie znaczy to jednak, że przesłuchałem mniej płyt niż w latach poprzednich. Moje ulubione albumy to wciąż wybór z około dwustu pozycji, więc te, które znajdziecie poniżej, stanowią mniej więcej dwudziestoprocentową elitę. Początkowo było ich dokładnie 40, ale odkrycia ostatnich dni grudnia sprawiły, że mamy zestaw powiększony (z podwójnym serem). Blog tradycyjnie zapada na jakiś czas w sen zimowy. Gdy już się z niego wybudzi, teksty pojawiać się będą znacznie rzadziej, bo szczerze mówiąc, po pięciu latach straciłem znaczną część zapału do pisania. Potrzebuję roku albo i więcej w trybie mocno ulgowym, żeby pisanie tu przestało być narzuconym przez samego siebie przymusem.
Etykiety:
abronia,
best of 2019,
lucy in blue,
lykantropi,
monarch,
no man's valley,
Numidia,
on the raw,
recenzja,
Rival Sons,
the claypool lennon delirium
Tritocosmics - Tales of a Blind Cosmonaut [2019]
Grecja zdecydowanie wdarła się w
ostatnich latach do czołówki europejskiego stoner-psychodelicznego podziemia.
Zazwyczaj są to jednak zespoły, które lubią solidnie przyłoić i rozwalcować
słuchacza potężnym riffem. W przypadku Tritocosmics jest inaczej. Kwartet z
Aten też podąża psychodeliczną ścieżką, ale w zdecydowanie lżejszym wydaniu. To
raczej hipnotyczne pląsy po śródziemnomorskich plażach i oraz wycieczki w
kosmos niż rytmiczne bujanie się pod naporem przesterowanego riffu. W
listopadzie ukazała się pierwsza płyta formacji – Tales of a Blind Cosmonaut.
piątek, 10 stycznia 2020
Sonar with David Torn - Tranceportation (Volume 1) [2019]
Sonar to szwajcarska formacja
mieszająca w swojej twórczości elementy m.in. post-rocka czy rockowej
awangardy. Istnieją od dziesięciu lat i mają na koncie pięć płyt. Ostatnie dwie
nagrali wspólnie z amerykańskim muzykiem Davidem Tornem, który współpracował z
takimi postaciami jak David Bowie (Heathen,
Reality i The Next Day), Mick Karn, Tony Levin czy Terry Bozzio. Współpraca z
kwartetem z Zurychu ma chyba charakter stały, bo ich nowa wspólna płyta nosi
tytuł Tranceportation (Volume 1). Biorąc
pod uwagę, jak dobrze się jej słucha, już czekam na Volume 2.
sobota, 4 stycznia 2020
Winter Moon - Make Real, Make Believe [2019]
Winter Moon to sekstet z
Melbourne, który gra i tworzy od ponad sześciu lat, ale dopiero w 2019 roku
wypuścił swój pierwszy duży album. Wokalistka Milly Moon i gitarzysta Jake
Winter zaczynali jako akustyczny duet, który stopniowo rozrastał się do postaci
pełnowymiarowego bandu. Od czasu wydania w 2013 roku pierwszego singla w grupie
dochodziło do licznych zmian i stałym jej elementem była tylko wspomniana
dwójka. Mam nadzieję, że przyszedł już czas stabilizacji składu, bo to, co
tworzy zespół, jest ciekawe. Make Real,
Make Believe to rzecz przemyślana i dopracowana, więc wygląda na to, że
decyzja o tym, by się nie spieszyć z tym pierwszym dużym wydawnictwem, była
słuszna. Grupa bardzo sprawnie łączy w swojej twórczości elementy klasycznych amerykańskich
rockowych brzmień, delikatnych bluesowych kołysanek, przyjemnego soulu, lekkiej
psychodelii czy klimatu amerykańskich klubów sprzed wieku.
piątek, 3 stycznia 2020
Panzerpappa - Summarisk Suite [2019]
Kilka miesięcy temu pisałem o
pierwszej płycie projektu Mythopoeic Mind, któremu przewodzi norweski saksofonista
i klawiszowiec Steinar Børve. Wspominałem wtedy, że pierwszym zajęciem tego
muzyka jest jednak fucha w grupie Panzerpappa, z której zresztą pochodzi
większość przyjaciół, którzy pomagali mu przy Mythopoeic Mind. Rok 2019 był dla
nich pracowity, bo płyta formacji Panzerpappa też zdążyła się ukazać. Jest to
już dziewiąty krążek zespołu, nosi tytuł Summarsisk
Suite.
czwartek, 26 grudnia 2019
Hashshashin - Badakhshan [2019]
Wbrew pozorom formacja
Hashashashin nie pochodzi z Bliskiego Wschodu, a z południowego-wschodu i to
niezwykle odległego, bo z Australii. Instrumentalne trio powstało w Sydney i
niedawno wypuściło swój drugi krążek (choć pierwszy długością w zasadzie
balansuje na granicy między EP-ką, a LP) – album zatytułowany Badakhshan. Jeśli chodzi o pochodzenie
formacji to nazwa i tytuł płyty (oraz kompozycji) mogą być mylące, ale już o
samej muzyce zawartej na wydawnictwie mówią całkiem sporo, bo jest ono
wypełnione klimatami psychodelii z mocno bliskowschodnim posmakiem.
niedziela, 22 grudnia 2019
Kamchatka - Hoodoo Lightning [2019]
Trochę już się martwiłem o
szwedzkie trio Kamchatka. No może nie był to nigdy zespół z mojego absolutnego
współczesnego topu, nie czekałem na ich kolejne płyty, obgryzając paznokcie,
ale jednak każdy z tych ich kolejnych albumów przynosił sporo muzyki w stylu,
jaki lubię – prostej, dynamicznej, ciężkiej, ale jednocześnie melodyjnej,
osadzonej mocno w hardrockowej tradycji. A od szóstej płyty, która ukazała się w 2015 roku, cisza. Oczywiście muzycy tego zespołu w międzyczasie wydawali pod
innym szyldem – w King Hobo, Spiritual Beggars i milionie innych zespołów, w
których grają. To sprawiało, że trochę już chyba pogodziłem się z tym, że być
może nie będzie nowej Kamchatki, a przynajmniej niezbyt szybko. A tu siurpryza!
Hoodoo Lightning ukazała się pod
koniec listopada.
Subskrybuj:
Posty (Atom)