sobota, 21 lutego 2015

Beyond the Event Horizon - Event Horizon [2014]


Norwegia kojarzona jest w świecie muzyki z black metalem i rockiem progresywnym, Szwecja to zagłębie stoner i hard rocka, w Finlandii czy Holandii prawie każdy rodzi się muzykiem zespołu grającego symfoniczny metal, Australijczycy we krwi mają prostego, pełnego energii hard rocka, zaś Islandczycy lubują się w muzycznym klimacie równie chłodnym, co ten, który panuje na ich wyspie. Polacy to oczywiście przede wszystkim metal ekstremalny oraz rock progresywny, ale w ostatnim czasie zaczynamy specjalizować się także w dość trudnej w odbiorze, mało przystępnej i dość złożonej muzyce, którą najczęściej określa się mianem post-rocka bądź post-metalu (choć dalej nie mam pojęcia, co oznaczają nazwy tych gatunków), czasami z bardziej lub mniej wyraźnymi elementami progresji. To oczywiście spore uogólnienie, ale dzięki temu napisałem już kilka zdań tego tekstu, zupełnie nie odnosząc się do sedna sprawy, więc idzie mi nie najgorzej. W ten post-rock/metalowy schemat wpisuje się także poznańska grupa Beyond the Event Horizon, która w 2014 roku wydała swój debiutancki krążek – Event Horizon. Ze względu na wspomnianą ignorancję w temacie gatunków z przedrostkiem „post”, na własny użytek w przypadku tej grupy wolę określenie rock instrumentalny, chociaż pewnie nie zdradza ono wiele… oczywiście poza tym, że na płycie nie usłyszymy wokali. Brak tego elementu zazwyczaj oznacza, że nie ma co liczyć na „piosenkową” strukturę utworów i jakąkolwiek przebojowość materiału. Dokładnie tak jest też w przypadku tego albumu. Włączając Event Horizon musimy przygotować się na to, że przez kolejne 55 minut łatwo i przyjemnie na pewno nie będzie. Co nie znaczy, że nie będzie ciekawie.

Interesująco jest już na samym początku Utwór 4ce to w zasadzie długie intro do płyty, wiedzione stałym motywem, który wraca z coraz większą intensywnością i z każdą minutą coraz bardziej wciąga. To zresztą cecha wspólna większości kompozycji na albumie – oparcie utworu na powracającym motywie i tworzenie w ten sposób nieco hipnotycznego klimatu. Główna różnica między poszczególnymi utworami polega na natężeniu dźwięku. Movement Cycle prowadzi ciężki walcowaty riff, mocny przester i brudne brzmienie, ale numer ten znakomicie uzupełnia tło nawiązujące klimatem do muzyki elektronicznej. Ciężko jest też w Psycho Whisper, w którym dominują mocne bębny i przesterowana gitara. Sharper to intensywny początek, gęste brzmienie, dynamika i brud, aż do krótkiej chwili uspokojenia. Ale już w Unknown Void klimat jest dużo spokojniejszy i sporo tam przestrzeni, w czym duża zasługa nieco „kosmicznego” tła. Te spokojniejsze momenty stanowią bardzo potrzebną przeciwwagę dla mocniejszego łojenia. Dają chwile oddechu, sprawiają, że płyta staje się nieco bardziej przystępna. Tak jest choćby w Post Waltz, które przez większość czasu czaruje nieco tajemniczym klimatem i spokojnym brzmieniem stopniowo wciąga słuchacza.

Czasami brakuje mi większego urozmaicenia natężenia dźwięku i ciężkości. Utwory są zazwyczaj zbudowane na mocnym motywie, który jest powtarzany przez dobre kilka minut i wkręca słuchacza tą powtarzalnością, ale miejscami czuję, że niektóre z tych kompozycji mogłyby się skończyć wcześniej, albo pójść w zupełnie innym kierunku. Brakuje mi częstszych zwolnień, postawienia w większym stopniu na przestrzeń i odważniejszego podpierania się klawiszowym „kosmosem” lub klimatami ambientowymi. Muzyka instrumentalna nie jest łatwa w odbiorze, nie jest też łatwa w tworzeniu. W tym gatunku można postawić na mozolne wwiercanie się w głowę słuchacza powtarzalnymi motywami albo na zaskakujące zmiany klimatu i eksperymenty brzmieniowe oraz psychodeliczne odjazdy. Mam wrażenie, że muzycy Beyond the Event Horizon częściej idą pierwszą drogą, a ja chyba wolałbym, żeby odważniej zapuszczali się w tę drugą. Co nie znaczy, że Event Horizon nie jest dobrą płytą. Wręcz przeciwnie – to krążek, na którym osoby szukające czegoś mniej oczywistego, niełatwego w odbiorze, ale jednocześnie poukładanego i logicznego, znajdą z pewnością wiele dla siebie. Ja – mimo pewnych nie do końca odpowiadających mi rozwiązań – też znalazłem i mam przeczucie, że ta grupa jeszcze mnie zaskoczy swoim rozwojem i namiesza solidnie na polskiej scenie rockowej, przy czym mowa oczywiście o scenie pozamainstreamowej, bo muzycy Beyond the Event Horizon muszą sobie zdawać sprawę, że nie mają najmniejszych szans, by przedostać się ze swoją twórczością do największych mediów. Ale chyba nie jest to ich ambicją, bo przecież nie braliby się za tworzenie tak trudnej muzyki. Event Horizon to obiecujący debiut. Sprawnie wyprodukowany i dobrze brzmiący, może o kwadrans za długi i chwilami zbyt mocno zamknięty w jednym klimacie, ale dający solidne podstawy do wiary w ten zespół.


---
Zapraszam na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz