Norwegia kojarzona jest w świecie muzyki z black metalem i
rockiem progresywnym, Szwecja to zagłębie stoner i hard rocka, w Finlandii czy
Holandii prawie każdy rodzi się muzykiem zespołu grającego symfoniczny metal,
Australijczycy we krwi mają prostego, pełnego energii hard rocka, zaś
Islandczycy lubują się w muzycznym klimacie równie chłodnym, co ten, który
panuje na ich wyspie. Polacy to oczywiście przede wszystkim metal ekstremalny
oraz rock progresywny, ale w ostatnim czasie zaczynamy specjalizować się także w
dość trudnej w odbiorze, mało przystępnej i dość złożonej muzyce, którą
najczęściej określa się mianem post-rocka bądź post-metalu (choć dalej nie mam
pojęcia, co oznaczają nazwy tych gatunków), czasami z bardziej lub mniej
wyraźnymi elementami progresji. To oczywiście spore uogólnienie, ale dzięki
temu napisałem już kilka zdań tego tekstu, zupełnie nie odnosząc się do sedna
sprawy, więc idzie mi nie najgorzej. W ten post-rock/metalowy schemat wpisuje
się także poznańska grupa Beyond the Event Horizon, która w 2014 roku wydała
swój debiutancki krążek – Event Horizon.
Ze względu na wspomnianą ignorancję w temacie gatunków z przedrostkiem „post”,
na własny użytek w przypadku tej grupy wolę określenie rock instrumentalny,
chociaż pewnie nie zdradza ono wiele… oczywiście poza tym, że na płycie nie
usłyszymy wokali. Brak tego elementu zazwyczaj oznacza, że nie ma co liczyć na
„piosenkową” strukturę utworów i jakąkolwiek przebojowość materiału. Dokładnie
tak jest też w przypadku tego albumu. Włączając Event Horizon musimy przygotować się na to, że przez kolejne 55
minut łatwo i przyjemnie na pewno nie będzie. Co nie znaczy, że nie będzie
ciekawie.
Interesująco jest już na samym początku Utwór 4ce to w zasadzie długie intro do płyty,
wiedzione stałym motywem, który wraca z coraz większą intensywnością i z każdą
minutą coraz bardziej wciąga. To zresztą cecha wspólna większości kompozycji na
albumie – oparcie utworu na powracającym motywie i tworzenie w ten sposób nieco
hipnotycznego klimatu. Główna różnica między poszczególnymi utworami polega na
natężeniu dźwięku. Movement Cycle
prowadzi ciężki walcowaty riff, mocny przester i brudne brzmienie, ale numer
ten znakomicie uzupełnia tło nawiązujące klimatem do muzyki elektronicznej. Ciężko
jest też w Psycho Whisper, w którym
dominują mocne bębny i przesterowana gitara. Sharper to intensywny początek, gęste brzmienie, dynamika i brud,
aż do krótkiej chwili uspokojenia. Ale już w Unknown Void klimat jest dużo spokojniejszy i sporo tam
przestrzeni, w czym duża zasługa nieco „kosmicznego” tła. Te spokojniejsze
momenty stanowią bardzo potrzebną przeciwwagę dla mocniejszego łojenia. Dają
chwile oddechu, sprawiają, że płyta staje się nieco bardziej przystępna. Tak
jest choćby w Post Waltz, które przez
większość czasu czaruje nieco tajemniczym klimatem i spokojnym brzmieniem
stopniowo wciąga słuchacza.
Czasami brakuje mi większego urozmaicenia natężenia dźwięku
i ciężkości. Utwory są zazwyczaj zbudowane na mocnym motywie, który jest
powtarzany przez dobre kilka minut i wkręca słuchacza tą powtarzalnością, ale
miejscami czuję, że niektóre z tych kompozycji mogłyby się skończyć wcześniej,
albo pójść w zupełnie innym kierunku. Brakuje mi częstszych zwolnień,
postawienia w większym stopniu na przestrzeń i odważniejszego podpierania się
klawiszowym „kosmosem” lub klimatami ambientowymi. Muzyka instrumentalna nie
jest łatwa w odbiorze, nie jest też łatwa w tworzeniu. W tym gatunku można
postawić na mozolne wwiercanie się w głowę słuchacza powtarzalnymi motywami
albo na zaskakujące zmiany klimatu i eksperymenty brzmieniowe oraz
psychodeliczne odjazdy. Mam wrażenie, że muzycy Beyond the Event Horizon
częściej idą pierwszą drogą, a ja chyba wolałbym, żeby odważniej zapuszczali
się w tę drugą. Co nie znaczy, że Event
Horizon nie jest dobrą płytą. Wręcz przeciwnie – to krążek, na którym osoby
szukające czegoś mniej oczywistego, niełatwego w odbiorze, ale jednocześnie
poukładanego i logicznego, znajdą z pewnością wiele dla siebie. Ja – mimo
pewnych nie do końca odpowiadających mi rozwiązań – też znalazłem i mam
przeczucie, że ta grupa jeszcze mnie zaskoczy swoim rozwojem i namiesza solidnie
na polskiej scenie rockowej, przy czym mowa oczywiście o scenie
pozamainstreamowej, bo muzycy Beyond the Event Horizon muszą sobie zdawać
sprawę, że nie mają najmniejszych szans, by przedostać się ze swoją twórczością
do największych mediów. Ale chyba nie jest to ich ambicją, bo przecież nie
braliby się za tworzenie tak trudnej muzyki. Event Horizon to obiecujący debiut. Sprawnie wyprodukowany i dobrze
brzmiący, może o kwadrans za długi i chwilami zbyt mocno zamknięty w jednym
klimacie, ale dający solidne podstawy do wiary w ten zespół.
---
Zapraszam na
współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz