Messenger – nazwa może niezbyt
oryginalna. Pewnie mogłaby zniechęcić niejedną osobę. W końcu skoro „posłańców”
działa już w branży muzycznej wielu, to może i muzyka będzie równie
nieoryginalna. Bzdury, panie! Gdybym tak myślał, przegapiłbym jedną z najciekawszych
płyt wydanych w 2014 roku. Tak, mało znany kwintet z Londynu, zupełnie
przegapiony przez większość portali zajmujących się muzyką rockową, nagrał
absolutnie magiczną, zachwycającą aranżacjami płytę Illusory Blues. Nie znam historii tej grupy, nie wiem, na ile
doświadczeni są tworzący ją muzycy. Ale już na debiutanckiej płycie Messenger
osiągnęli niesamowity poziom w tworzeniu kompozycji, przekazywaniu emocji i
budowaniu klimatu.
Zaczynają absolutnie cudownie.
Pierwszy numer na płycie – The Return
– to dość nieoczekiwanie bardzo spokojna rzecz. Przyzwyczailiśmy się, że w
szeroko pojętej muzyce rockowej przyjęło się rozpoczynać album mocnym
uderzeniem, numerem dynamicznym, wpadającym w ucho, chwytliwym – często singlem
promującym wydawnictwo. Tymczasem The
Return zaczyna się bardzo delikatnie, wręcz leniwie. Wokale przywodzą na
myśl klasyczne płyty Wishbone Ash, instrumentalnie to bardzo przyjemny, ciepły
klimat, mocno przyprawiony naleciałościami folkowymi. Intensywniej robi się
dopiero pod koniec, gdy już zespół mocno się rozkręca, perkusista zwiększa
intensywność swoich partii, wokalista „przyciska” nieco mocniej, a bardzo
przyjemne tło robią organy. Skojarzenia z grupami łączącymi muzykę progresywną
z delikatnymi folkowymi brzmieniami nie opuszczają mnie także przy drugiej
kompozycji – Piscean Tide. Świetnie
brzmią wielogłosy – słychać, że muzycy sporo pracowali nad idealnym zgraniem
wokali, bo ich śpiewu słucha się tu naprawdę przyjemnie. Partie instrumentów
smyczkowych wprowadzają pewną melancholię, choć dzięki podkładowi
gitarowo-perkusyjnemu, całość pozostaje dynamiczna. Uspokojenie przynosi Dear Departure. Folkowe elementy giną
gdzieś, do głosu dochodzi nieco przytłaczający klimat, wysokie, niemal
histeryczne zaśpiewy, kojarzące się nieco z twórczością grupy Sigór Ros, a
całość niesie dość monotonny motyw perkusyjny. Dodajmy do tego fragment, gdy
instrumenty milkną, a my przez dobrą minutę słyszymy tylko upiorne dźwięki,
niczym odgłosy nawiedzonego lasu. Muzycy Messenger potrafią budować nastrój i znakomicie
czarować swoją muzyką. Po niespełna dwudziestu minutach Illusory Blues mają mnie w stu procentach po swojej stronie. Po tak
znakomitych trzech kompozycjach na otwarcie albumu nie mam już wątpliwości, że
trafiła się perełka.
Nie ma szans na to, by schrzanili
to w drugiej połowie albumu. Nie po tak znakomitym początku. The Perpetual Glow of a Setting Sun
absolutnie genialnie kołysze wspaniałą partią gitary, zachwyca wstawkami
instrumentów klawiszowych, buja leniwym rytmem wybijanym przez perkusję i
powala pięknym nastrojem tworzonym przez partie smyków. No i do tego wokale.
Choć w kontekście tej muzyki może się to wydać dziwne, ale w tym numerze słyszę
pewne podobieństwa do głosu Chrisa Cornella. To zupełnie inny gatunek, inny
sposób użycia głosu, ale w pewnych rejestrach nie mogę oprzeć się wrażeniu,
jakbym słuchał wspomnianego wokalisty ze Stanów, który nagle postanowił
porzucić ostre rockowe łojenie i zajął się graniem z nieco innej bajki.
Najdłuższy numer na płycie, dziewięciominutowe Midnight, zaskakuje. Na początku znowu trochę sielsko, z lekko
wycofanymi, wysokimi i delikatnymi wokalami, ale po chwili wchodzi prosty
motyw, który aż podrywa na nogi i nie pozwala usiedzieć spokojnie. A potem
przyspieszają… i znowu hipnoza, i znowu tajemnicze odgłosy w tle, i robi się
dynamiczniej, ciężej. A potem znowu powrót do brzmień akustycznych i
oszczędniejszej aranżacji. Już do końca kompozycji muzycy będą żonglować
klimatem, dozować nam intensywność brzmienia. Pewnie nie każdemu do gustu
przypadną z pozoru nie pasujące do całości kompozycji wokale we fragmencie
drugiej części utworu – wysokie, mało dynamiczne, nieco zawodzące, trochę w
stylu Radiohead. Ale o dziwo sprawdzają się. Pewnie na dłuższą metę taki śpiew
byłby dla mnie męczący. W tym kilkudziesięciosekundowym fragmencie raczej
wzbudza zainteresowanie, niż irytuje. Midnight
to wspaniała huśtawka nastrojów. Być może nieco chaotyczna i trudna do
ogarnięcia, ale niezwykle intrygująca. Dużo przystępniej jest w numerze Somniloquist. Znowu delikatnie, akustycznie,
spokojnie i bardzo chwytliwie. Numer buja od pierwszej sekundy, zachwyca
wspaniałym połączeniem pozornej prostoty z bogactwem aranżacyjnym. Brzmi niby
jak pieśń ogniskowa, ale ile tam się dzieje w tle! I do tego absolutnie
fantastyczna partia gitary – instrumentu, który teoretycznie prowadzi całą
płytę, ale jednocześnie nie jest nadużywany do popisów solowych. Tutaj przez
chwilę gitarzysta grupy może wyrzucić z siebie wszystkie emocje trzymane na
wodzy przez poprzednie 38 minut krążka. Po pięknym, ale trudnym w odbiorze Midnight, Somniloquist jest genialną odmianą. Niby prostą w strukturze, ale
siła tej kompozycji tkwi właśnie w prostocie tego numeru i absolutnie fantastycznej
aranżacji, która ten prosty pomysł ubiera w dźwięki i tworzy z nich coś niezwykłego.
Zamykające krążek Let the Light In
cudownie wycisza, choć gdy wydaje się już, że album dogaśnie delikatnie
spokojnymi akustycznymi dźwiękami, panowie zaskakują wspaniałym, dynamicznym
folkowym motywem na zakończenie. Noc kupały, ognisko, wianki na głowach, długie
białe szaty i tańce wokół ogniska. Takim klimatem żegna nas niespodziewanie
zespół Messenger.
Czasami na wielką przyjemność
trzeba trochę poczekać. Nie zawsze dlatego, że długo nadchodzi. Bywa tak, że ta
przyjemność jest już gdzieś obok, bliżej lub dalej, a my nie mamy o niej
pojęcia. Płyta Illusory Blues ukazała
się wiosną. Ja poznałem ją niemal dziesięć miesięcy po jej premierze. Żałuję, że
tak późno, bo mimo, że w 2014 wyszło mnóstwo wspaniałych płyt i zdecydowanie
było czego słuchać przez cały rok, czuję, że coś traciłem, nie znając wcześniej
tego albumu i to chyba będzie dla tej płyty najlepsza rekomendacja. Messenger
to jeden z najbardziej obiecujących nowych zespołów szeroko pojętego rocka. Oby
na kolejnych płytach czarowali równie pięknie i skutecznie. Płyty Illusory Blues nie można… powtarzam… NIE
MOŻNA przegapić!
---
Zapraszam na
współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz