poniedziałek, 1 czerwca 2015

Hipgnosis - Life Plays No Encores [2015]


Krakowski zespół Hipgnosis na pewno nie należy do grup rozpieszczających swoich fanów nadmiarem materiału studyjnego. 11 lat istnienia i tylko dwie duże płyty – szału nie ma. Na szczęście dużo lepiej z jakością tego, co jednak wydane zostało. Zwłaszcza druga płyta – Relusion z 2011 roku – to jedno z ciekawszych wydawnictw na polskim rynku muzycznym w XXI wieku. Muzycy zręcznie łączą elementy rocka progresywnego i space rocka z muzyką elektroniczną i klimatami ambientowymi (w sumie to chyba połączenie pozycji numer 1, 3 i 4 na tej krótkiej liście daje pozycję numer 2, ale nie jestem tego do końca pewny…). Boks zatytułowany Life Plays No Encores – o uroczym podtytule concertos & non-symphonies for a Space Rock Band – to aż trzy płyty CD i krążek DVD. Czym wypełnić takie wydawnictwo, skoro nie ma się na koncie zbyt wielu płyt studyjnych? Tu z pomocą przychodzi drugi podtytuł – równie zresztą uroczy – BOOB (Box of Official Bootlegs). Czyli dostajemy po prostu zebrane „do kupy” nagrania koncertowe Hipgnosis z lat 2008–2014. W teorii brzmi fantastycznie. To teraz praktyka.

photo: Jakub "Bizon" Michalski
Siłą rzeczy są kompozycje, na które trafimy podczas odsłuchu całości kilka razy. Niby mógłby to być pewien minus tego boksu, ale tak nie jest, bo poszczególne wykonania jednak różnią się od siebie. Jest to spowodowane nie tylko tym, że jest między nimi te kilka lat różnicy, ale przede wszystkim zmieniającym się składem osobowym, a co za tym idzie także instrumentarium wykorzystanym podczas poszczególnych koncertów. Obecnie Hipgnosis to kwartet bez gitarzysty, ale na starszych nagraniach gitara pojawia się i to obficie. Ba, pod koniec występu w Radiu Kraków z 2011 roku, który jest głównym punktem płyty DVD, mamy na scenie septet (no, tak prawie…) z dwoma gitarami i dwoma klawiszowcami. Na przeciwnym biegunie koncert sprzed zaledwie kilku miesięcy – z października 2014 roku – podczas którego grupa zagrała jako trio (klawisze, bas, bębny) pod nieobecność wokalistki KuL. Żeby dopełnić obrazu zmian personalnych zachodzących w trakcie odsłuchu tego wydawnictwa, wspomnę, że podczas występu w Bielsku-Białej z 2012 roku zespół na scenie wspiera także drugi wokalista, który ubarwia kompozycje Hipgnosis growlem. Zabieg dość kontrowersyjny, aczkolwiek jako eksperyment broni się całkiem nieźle. Cóż zatem z tego, że Cold czy Mantra powtarzają się na każdej płycie Life Plays No Encores, skoro wykonywane są w tak różnych okolicznościach, że każda kolejna wersja przynosi słuchaczowi inne wrażenia. Mój ulubiony numer z płyty Relusion – nagranie tytułowe – pojawia się jedynie dwa razy, ale wykonywany jest absolutnie bajecznie i stanowi dla mnie najważniejszy punkt tego wydawnictwa. Świetnie brzmi także Careful with That Axe, Eugene z Radia Kraków z powalającymi wokalizami. Z kolei w trakcie wspomnianego już koncertu z Sosnowca z 2014 roku, podczas którego panowie musieli radzić sobie bez swojej wokalistki, można skupić się całkowicie na instrumentalnym kunszcie pozostałych członków grupy, choćby w Elohim, które łączy melodyjność Pink Floyd z „kosmicznymi” dźwiękami przywołującymi na myśl dokonania Tangerine Dream czy Mike’a Oldfielda.

photo: Jakub "Bizon" Michalski
Żeby uczciwie ocenić Life Plays No Encores, trzeba pamiętać, że jest to jednak bardziej oficjalne wydawnictwo bootlegowe (co zresztą grupa podkreśla w opisie boksu), niż profesjonalnie zrealizowany album koncertowy. Nagrań nie wygładzano, przez co brzmią czasami dość surowo, tu i tam słychać różne wpadki wokalne czy instrumentalne (to dotyczy zwłaszcza koncertu z Bielska-Białej), ale z tym trzeba się liczyć w tego typu wydawnictwie. Wyobraźcie sobie, że to koncert, który ściągnęliście z Internetu, tyle że zapakowany ładnie, a nie wypalony na płycie pomazanej flamastrem i wsadzonej do kopertki. No i powiedzmy sobie szczerze – ten boks może być skierowany do dwóch grup ludzi, ale do każdej z nich w innej postaci. Pominę na moment to, że Life Plays No Encores jest rozprowadzane przez sam zespół, więc odpada opcja trafienia na album przez przypadek podczas przeglądania w sklepie płyt grup Hey, Homo Twist czy Hunter. Gdyby jednak ktoś niezbyt obeznany z muzyką Hipgnosis chciał na przykład wskutek polecenia twórczości tej kapeli przez mądrzejszego znajomego (takiego jak ja) zapoznać się z koncertowym obliczem zespołu, to obiektem zainteresowania takiej osoby będzie przede wszystkim pierwsza część DVD – czyli koncert z Radia Kraków (podtytuł: Moving Pictures Experience) – oraz pierwsze CD z materiałem audio z Radia PiK (podtytuł: Adam’s Psychedelic Breakfast). To jest podstawowa zawartość Life Plays No Encores. Materiał, który jest zrealizowany najbardziej profesjonalnie, brzmi najlepiej i w zasadzie to jest ta część „dla mas”, choć oczywiście te masy należy traktować z przymrużeniem oka, bo niestety nie jest to muzyka, która by w naszym kraju mogła liczyć na należną jej uwagę i popularność. Natomiast druga część DVD – koncert z legendarnego Night of the Prog Festival w niemieckim Loreley opatrzony podtytułem Tangerine Klaus – oraz druga i trzecia płyta CD (odpowiednio Bielsko-Biała: Yoko Kulo) i Sosnowiec (… and There Were Three for a Moment, Kul’Em All… – musiałem przytoczyć wszystkie podtytuły, bo są fantastyczne) to materiał dla fanów, którzy z Hipgnosis są nie od dziś i chcieliby „czegoś więcej”. Można nawet uznać, że dostają to za darmo, bo cena 50 złotych w zasadzie odpowiada wydawnictwom typu 1 DVD + 1 CD. Materiał dodatkowy o nieco gorszej jakości dźwięku jest więc w pewnym sensie darmowym bonusem dla najwierniejszych fanów grupy, takich co to i tak szukają po Internecie nagrań zespołu i „jarają się” jak Londyn w 1666 z każdego fragmentu podłej jakości znalezionego na YouTube.

Mam szczerą nadzieję, że to koncertowe wydawnictwo to taki manewr na tymczasowe zaspokojenie fanów, którzy niecierpliwie czekają na płytę studyjną, i że tej płyty w niedalekiej przyszłości także się doczekamy (podobno w 2016 roku). A na razie pozostaje cieszyć się płytą DVD i ponad trzyipółgodzinnym materiałem audio, który pomimo różnej jakości brzmienia, dostarcza fantastycznych muzycznych wrażeń, zwłaszcza jeśli podkręci się głośność dostatecznie mocno i da się porwać tym dźwiękom. Bo nie oszukujmy się – ta muzyka świetnie sprawdzi się także jako tło do sprzątania czy innych mniej lub bardziej pasjonujących codziennych czynności, ale prawdziwą moc ukazuje dopiero, kiedy poświęcimy jej swoją uwagę w całości. Poświęćcie więc swoją zespołowi Hipgnosis, bo tej uwagi jest godzien jak mało która polska grupa.



---
Zapraszam na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz