Krakowski zespół Hipgnosis na
pewno nie należy do grup rozpieszczających swoich fanów nadmiarem materiału
studyjnego. 11 lat istnienia i tylko dwie duże płyty – szału nie ma. Na
szczęście dużo lepiej z jakością tego, co jednak wydane zostało. Zwłaszcza druga
płyta – Relusion z 2011 roku – to
jedno z ciekawszych wydawnictw na polskim rynku muzycznym w XXI wieku. Muzycy
zręcznie łączą elementy rocka progresywnego i space rocka z muzyką
elektroniczną i klimatami ambientowymi (w sumie to chyba połączenie pozycji
numer 1, 3 i 4 na tej krótkiej liście daje pozycję numer 2, ale nie jestem tego do
końca pewny…). Boks zatytułowany Life
Plays No Encores – o uroczym podtytule concertos
& non-symphonies for a Space Rock Band – to aż trzy płyty CD i krążek
DVD. Czym wypełnić takie wydawnictwo, skoro nie ma się na koncie zbyt wielu
płyt studyjnych? Tu z pomocą przychodzi drugi podtytuł – równie zresztą uroczy
– BOOB (Box of Official Bootlegs).
Czyli dostajemy po prostu zebrane „do kupy” nagrania koncertowe Hipgnosis z lat
2008–2014. W teorii brzmi fantastycznie. To teraz praktyka.
photo: Jakub "Bizon" Michalski |
Siłą rzeczy są kompozycje, na
które trafimy podczas odsłuchu całości kilka razy. Niby mógłby to być pewien
minus tego boksu, ale tak nie jest, bo poszczególne wykonania jednak różnią się
od siebie. Jest to spowodowane nie tylko tym, że jest między nimi te kilka lat
różnicy, ale przede wszystkim zmieniającym się składem osobowym, a co za tym
idzie także instrumentarium wykorzystanym podczas poszczególnych koncertów.
Obecnie Hipgnosis to kwartet bez gitarzysty, ale na starszych nagraniach gitara
pojawia się i to obficie. Ba, pod koniec występu w Radiu Kraków z 2011 roku,
który jest głównym punktem płyty DVD, mamy na scenie septet (no, tak prawie…) z
dwoma gitarami i dwoma klawiszowcami. Na przeciwnym biegunie koncert sprzed
zaledwie kilku miesięcy – z października 2014 roku – podczas którego grupa
zagrała jako trio (klawisze, bas, bębny) pod nieobecność wokalistki KuL. Żeby
dopełnić obrazu zmian personalnych zachodzących w trakcie odsłuchu tego
wydawnictwa, wspomnę, że podczas występu w Bielsku-Białej z 2012 roku zespół na
scenie wspiera także drugi wokalista, który ubarwia kompozycje Hipgnosis
growlem. Zabieg dość kontrowersyjny, aczkolwiek jako eksperyment broni się
całkiem nieźle. Cóż zatem z tego, że Cold
czy Mantra powtarzają się na każdej
płycie Life Plays No Encores, skoro
wykonywane są w tak różnych okolicznościach, że każda kolejna wersja przynosi
słuchaczowi inne wrażenia. Mój ulubiony numer z płyty Relusion – nagranie tytułowe – pojawia się jedynie dwa razy, ale
wykonywany jest absolutnie bajecznie i stanowi dla mnie najważniejszy punkt
tego wydawnictwa. Świetnie brzmi także Careful
with That Axe, Eugene z Radia Kraków z powalającymi wokalizami. Z kolei w
trakcie wspomnianego już koncertu z Sosnowca z 2014 roku, podczas którego
panowie musieli radzić sobie bez swojej wokalistki, można skupić się całkowicie
na instrumentalnym kunszcie pozostałych członków grupy, choćby w Elohim, które łączy melodyjność Pink
Floyd z „kosmicznymi” dźwiękami przywołującymi na myśl dokonania Tangerine
Dream czy Mike’a Oldfielda.
photo: Jakub "Bizon" Michalski |
Żeby uczciwie ocenić Life Plays No Encores, trzeba pamiętać,
że jest to jednak bardziej oficjalne wydawnictwo bootlegowe (co zresztą grupa
podkreśla w opisie boksu), niż profesjonalnie zrealizowany album koncertowy.
Nagrań nie wygładzano, przez co brzmią czasami dość surowo, tu i tam słychać
różne wpadki wokalne czy instrumentalne (to dotyczy zwłaszcza koncertu z
Bielska-Białej), ale z tym trzeba się liczyć w tego typu wydawnictwie.
Wyobraźcie sobie, że to koncert, który ściągnęliście z Internetu, tyle że
zapakowany ładnie, a nie wypalony na płycie pomazanej flamastrem i wsadzonej do
kopertki. No i powiedzmy sobie szczerze – ten boks może być skierowany do dwóch
grup ludzi, ale do każdej z nich w innej postaci. Pominę na moment to, że Life Plays No Encores jest rozprowadzane
przez sam zespół, więc odpada opcja trafienia na album przez przypadek podczas
przeglądania w sklepie płyt grup Hey, Homo Twist czy Hunter. Gdyby jednak ktoś
niezbyt obeznany z muzyką Hipgnosis chciał na przykład wskutek polecenia twórczości
tej kapeli przez mądrzejszego znajomego (takiego jak ja) zapoznać się z
koncertowym obliczem zespołu, to obiektem zainteresowania takiej osoby będzie
przede wszystkim pierwsza część DVD – czyli koncert z Radia Kraków (podtytuł: Moving Pictures Experience) – oraz
pierwsze CD z materiałem audio z Radia PiK (podtytuł: Adam’s Psychedelic Breakfast). To jest podstawowa zawartość Life Plays No Encores. Materiał, który jest
zrealizowany najbardziej profesjonalnie, brzmi najlepiej i w zasadzie to jest
ta część „dla mas”, choć oczywiście te masy należy traktować z przymrużeniem
oka, bo niestety nie jest to muzyka, która by w naszym kraju mogła liczyć na
należną jej uwagę i popularność. Natomiast druga część DVD – koncert z
legendarnego Night of the Prog Festival w niemieckim Loreley opatrzony
podtytułem Tangerine Klaus – oraz
druga i trzecia płyta CD (odpowiednio Bielsko-Biała: Yoko Kulo) i Sosnowiec (… and
There Were Three for a Moment, Kul’Em All… – musiałem przytoczyć wszystkie
podtytuły, bo są fantastyczne) to materiał dla fanów, którzy z Hipgnosis są nie
od dziś i chcieliby „czegoś więcej”. Można nawet uznać, że dostają to za darmo,
bo cena 50 złotych w zasadzie odpowiada wydawnictwom typu 1 DVD + 1 CD.
Materiał dodatkowy o nieco gorszej jakości dźwięku jest więc w pewnym sensie
darmowym bonusem dla najwierniejszych fanów grupy, takich co to i tak szukają
po Internecie nagrań zespołu i „jarają się” jak Londyn w 1666 z każdego
fragmentu podłej jakości znalezionego na YouTube.
Mam szczerą nadzieję, że to
koncertowe wydawnictwo to taki manewr na tymczasowe zaspokojenie fanów, którzy
niecierpliwie czekają na płytę studyjną, i że tej płyty w niedalekiej
przyszłości także się doczekamy (podobno w 2016 roku). A na razie pozostaje
cieszyć się płytą DVD i ponad trzyipółgodzinnym materiałem audio, który pomimo
różnej jakości brzmienia, dostarcza fantastycznych muzycznych wrażeń, zwłaszcza
jeśli podkręci się głośność dostatecznie mocno i da się porwać tym dźwiękom. Bo
nie oszukujmy się – ta muzyka świetnie sprawdzi się także jako tło do
sprzątania czy innych mniej lub bardziej pasjonujących codziennych czynności,
ale prawdziwą moc ukazuje dopiero, kiedy poświęcimy jej swoją uwagę w całości.
Poświęćcie więc swoją zespołowi Hipgnosis, bo tej uwagi jest godzien jak mało
która polska grupa.
---
Zapraszam na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz