Brain Connect to jeden z tych
przypadków na polskiej scenie rockowej, gdy człowiek zastanawia się, jakim
cudem ten zespół nie ma statusu gwiazdy przynajmniej w obrębie swojego gatunku.
Istnieją już ładnych kilka lat, mają na koncie pierwsze wydawnictwa, w ich
szeregach są muzycy, którzy na pewno nie są całkiem anonimowi w światku fanów
muzyki progresywnej, a jednak tak naprawdę głośno zaczęło się o nich robić
dopiero teraz, gdy na rynku pojawia się płyta Think Different – pierwsze wydawnictwo Brain Connect, które ma
realną szansę namieszać na rockowej scenie naszego kraju. Nie wiem czemu to
wszystko zajęło tyle czasu, zwłaszcza że część utworów, które znalazły się na
tym albumie, była już grana od dawna na koncertach grupy, ale
lepiej późno niż później…
…zwłaszcza że efekt jest naprawdę
powalający. Think Different to
zaledwie osiem kompozycji, ale aż 66 minut muzyki. Jeśli wolicie zwarte formy,
chwytliwe refreny i strukturę utworów opartą na powtarzalności, to wyraźnie myślicie inaczej niż muzycy Brain
Connect. Zapomniałbym o jeszcze jednym – na Think
Different nie usłyszymy wokali, co najwyżej raz czy dwa oszczędnie
wykorzystany vocoder. To – oraz długość większości kompozycji – sprawia, że
album ten z pewnością nie przekona zwolenników muzyki łatwej, prostej i
przyjemnej. Przyjemnie to będzie, ale to zupełnie inny rodzaj przyjemności. Już
wprowadzenie do klimatu całości – utwór Prognose
– pokazuje, z czym mniej więcej możemy mieć do czynienia. Mamy tu lekki,
progresywny klimat, ale bez często przesadzonej pompy tego typu muzyki z lat
70. To raczej brzmieniowe okolice Liquid Tension Experiment. Zresztą rozmaite
projekty Johna Petrucciego to z pewnością jedna z inspiracji panów z Brain
Connect, zwłaszcza gitarzysty Jana Mitoraja bardziej kojarzonego (jeszcze!) z
grupą Osada Vida. Słychać to także w Message
from Lyra. Do subtelnego gitarowego początku dochodzi świetne tło organowe
i ciekawe partie sekcji rytmicznej. W połowie wchodzi mocniejsze przyłożenie,
organy wysuwają się jakby bardziej do przodu, a brzmienie przechodzi mocniej w
rejony rozimprowizowanego hard rocka lat 70. ze sporym posmakiem instrumentalnego
szaleństwa. W Brain onto This słychać
z kolei echa Dream Theater z połowy lat 90., ale przemieszane z elementami
klasycznego progrockowego grania w stylu wczesnego Genesis (biorąc pod uwagę
to, że DT wzorowało się na Genesis, to może po prostu mieszanka Genesis i
Genesis?). Jest też lekko jazzująca wstawka dla urozmaicenia. Potem długimi
fragmentami ten numer brzmi jak coś, co moglibyśmy usłyszeć w zadymionej
amerykańskiej knajpie w latach 50. i jest to wielki plus tej kompozycji,
świadczący o muzycznej wszechstronności muzyków. Tyle różnych inspiracji w
jednym czterominutowym kawałku mogłoby brzmieć jak zbitka przypadkowo
posklejanych fragmentów, ale nic z tych rzeczy – Brain onto This ma od początku kapitalny klimat, a spoiwem jest
fortepianowy motyw przewodni, który wiedzie ten numer niemal przez cały czas
jego trwania.
Po najkrótszym (pomijając outro)
numerze na płycie następuje najdłuższy, bo aż 17-minutowy Liberate Your Life. Po delikatnym wstępie wchodzi kosmiczny motyw
klawiszy. Klimat utworu zmienia się jak w kalejdoskopie, są fragmenty szybkie i
dynamiczne, są spokojne, dające chwilę wytchnienia, zachwycające muzycznymi
pejzażami. Sporo tu gitarowej wirtuozerii w stylu Petrucciego czy Satrianiego,
dużo także cudownych wypełnień instrumentów klawiszowych i powalających wejść
Hammondów. Chwilami czułem także klimat starej dobrej polskiej szkoły
elektroniki w stylu Marka Bilińskiego czy… Kombi. Pod koniec panowie wchodzą w
muzyczne rejony, które z tak wielkim powodzeniem penetruje ostatnio szwedzka
Agusa – i robią to kapitalnie! Tajemniczy Bliski Wschód w polskim wydaniu.
Wątków muzycznych jest tu wiele i choć numer spokojnie mógłby być podzielony na
kilka krótszych, to i tak całości słucha się świetnie i bez znudzenia. Tę
muzyczną podróż po mapie kontynuuje Eridanus.
Trochę tu upalnego, piaszczystego Bliskiego Wschodu, trochę Półwyspu
Iberyjskiego. Nie brakuje dynamicznej gitary akustycznej, choć nad całością
dominuje kosmiczne brzmienie klawiszy i hammondów obsługiwanych przez Krzysztofa
Walczyka. Po dość tradycyjnym progmetalowym wejściu w Losing Support grupa zaskakuje zwolnieniem i wyciszeniem. Na
pierwszy plan wysuwają się instrumenty klawiszowe, po mniej więcej 2 minutach
pojawia się klimat, który nieodparcie kojarzy mi się brzmieniowo z No Quarter. Później robi się
dynamiczniej, ale równie interesująco. To muzyka pełna wirtuozerii, ale zagrana
na tak wielkim luzie, że nie odnosi się wrażenia, że to jedynie muzyczna popisówka.
Nawet gdy muzycy grają kolejne dźwięki z szybkością i precyzją niewyobrażalną
dla przeciętnego grajka, ani przez chwilę nie mam wrażenia, że to wszystko jest
zbyt techniczne lub pozbawione uczuć. Wręcz przeciwnie – nawet w tych popisach
emocji jest mnóstwo. W Heroine Is Hidden
in Ochódzki’s Luggage pojawia się brzmieniowe nawiązanie do wspólnej
koncertówki Petrucciego i Rudessa, choć tam naturalnie słychać tylko gitarę i
klawisze. Pod koniec numeru znowu najpierw trochę soczystych hammondów, później
nieco floydowo w stylu On the Run w
ostatnich sekundach. Te wszystkie wspomniane inspiracje słychać na Think Different, czasami dość wyraźnie,
ale one w żaden sposób nie przeszkadzają w odbiorze tego krążka, bo ta muzyka
jest po prostu niezwykle świeża i pomysłowa. Album wieńczy Beyond the Stars – miniaturka, dwuminutowe outro fortepianowo-gitarowe.
Czekałem na ten album od chwili,
gdy usłyszałem udostępnioną przez zespół próbkę materiału. Nie zawiodłem się. Think Different to fantastyczny
instrumentalny krążek z muzyką niełatwą, ale skomponowaną i zagraną bardzo
dojrzale. To płyta, która po prostu musi narobić zamieszania wśród fanów
szeroko pojętej muzyki progresywnej, gdyż zawiera znakomitą mieszankę emocji i
wirtuozerii, a do tego nie trąci banałem czy przesadną pompatycznością, która
zgubiła niejeden zespół z tego gatunku. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić,
to może do długości. 66 minut to sporo, zwłaszcza jak na album instrumentalny,
zawierający jednak dość trudną w odbiorze muzykę. Myślę, że zachowanie 10 czy
15 minut muzyki na kolejny krążek byłoby lepszym wyjściem, skoro i tak materiał
z Think Different w sporej części nie
jest nowy. Ale to jedyna wada tej płyty, jaka przychodzi mi do głowy. Nie mam
wątpliwości, że to muzyka na światowym poziomie. Niech oni się wreszcie wybiją,
bo to wstyd, żeby takie zespoły pozostawały niemal zupełnie nieznane nawet
wśród fanów tego typu muzyki.
--
Zapraszam na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz