piątek, 25 września 2015

Brain Connect - Think Different [2015]


Brain Connect to jeden z tych przypadków na polskiej scenie rockowej, gdy człowiek zastanawia się, jakim cudem ten zespół nie ma statusu gwiazdy przynajmniej w obrębie swojego gatunku. Istnieją już ładnych kilka lat, mają na koncie pierwsze wydawnictwa, w ich szeregach są muzycy, którzy na pewno nie są całkiem anonimowi w światku fanów muzyki progresywnej, a jednak tak naprawdę głośno zaczęło się o nich robić dopiero teraz, gdy na rynku pojawia się płyta Think Different – pierwsze wydawnictwo Brain Connect, które ma realną szansę namieszać na rockowej scenie naszego kraju. Nie wiem czemu to wszystko zajęło tyle czasu, zwłaszcza że część utworów, które znalazły się na tym albumie, była już grana od dawna na koncertach grupy, ale lepiej późno niż później…

…zwłaszcza że efekt jest naprawdę powalający. Think Different to zaledwie osiem kompozycji, ale aż 66 minut muzyki. Jeśli wolicie zwarte formy, chwytliwe refreny i strukturę utworów opartą na powtarzalności, to wyraźnie myślicie inaczej niż muzycy Brain Connect. Zapomniałbym o jeszcze jednym – na Think Different nie usłyszymy wokali, co najwyżej raz czy dwa oszczędnie wykorzystany vocoder. To – oraz długość większości kompozycji – sprawia, że album ten z pewnością nie przekona zwolenników muzyki łatwej, prostej i przyjemnej. Przyjemnie to będzie, ale to zupełnie inny rodzaj przyjemności. Już wprowadzenie do klimatu całości – utwór Prognose – pokazuje, z czym mniej więcej możemy mieć do czynienia. Mamy tu lekki, progresywny klimat, ale bez często przesadzonej pompy tego typu muzyki z lat 70. To raczej brzmieniowe okolice Liquid Tension Experiment. Zresztą rozmaite projekty Johna Petrucciego to z pewnością jedna z inspiracji panów z Brain Connect, zwłaszcza gitarzysty Jana Mitoraja bardziej kojarzonego (jeszcze!) z grupą Osada Vida. Słychać to także w Message from Lyra. Do subtelnego gitarowego początku dochodzi świetne tło organowe i ciekawe partie sekcji rytmicznej. W połowie wchodzi mocniejsze przyłożenie, organy wysuwają się jakby bardziej do przodu, a brzmienie przechodzi mocniej w rejony rozimprowizowanego hard rocka lat 70. ze sporym posmakiem instrumentalnego szaleństwa. W Brain onto This słychać z kolei echa Dream Theater z połowy lat 90., ale przemieszane z elementami klasycznego progrockowego grania w stylu wczesnego Genesis (biorąc pod uwagę to, że DT wzorowało się na Genesis, to może po prostu mieszanka Genesis i Genesis?). Jest też lekko jazzująca wstawka dla urozmaicenia. Potem długimi fragmentami ten numer brzmi jak coś, co moglibyśmy usłyszeć w zadymionej amerykańskiej knajpie w latach 50. i jest to wielki plus tej kompozycji, świadczący o muzycznej wszechstronności muzyków. Tyle różnych inspiracji w jednym czterominutowym kawałku mogłoby brzmieć jak zbitka przypadkowo posklejanych fragmentów, ale nic z tych rzeczy – Brain onto This ma od początku kapitalny klimat, a spoiwem jest fortepianowy motyw przewodni, który wiedzie ten numer niemal przez cały czas jego trwania.

Po najkrótszym (pomijając outro) numerze na płycie następuje najdłuższy, bo aż 17-minutowy Liberate Your Life. Po delikatnym wstępie wchodzi kosmiczny motyw klawiszy. Klimat utworu zmienia się jak w kalejdoskopie, są fragmenty szybkie i dynamiczne, są spokojne, dające chwilę wytchnienia, zachwycające muzycznymi pejzażami. Sporo tu gitarowej wirtuozerii w stylu Petrucciego czy Satrianiego, dużo także cudownych wypełnień instrumentów klawiszowych i powalających wejść Hammondów. Chwilami czułem także klimat starej dobrej polskiej szkoły elektroniki w stylu Marka Bilińskiego czy… Kombi. Pod koniec panowie wchodzą w muzyczne rejony, które z tak wielkim powodzeniem penetruje ostatnio szwedzka Agusa – i robią to kapitalnie! Tajemniczy Bliski Wschód w polskim wydaniu. Wątków muzycznych jest tu wiele i choć numer spokojnie mógłby być podzielony na kilka krótszych, to i tak całości słucha się świetnie i bez znudzenia. Tę muzyczną podróż po mapie kontynuuje Eridanus. Trochę tu upalnego, piaszczystego Bliskiego Wschodu, trochę Półwyspu Iberyjskiego. Nie brakuje dynamicznej gitary akustycznej, choć nad całością dominuje kosmiczne brzmienie klawiszy i hammondów obsługiwanych przez Krzysztofa Walczyka. Po dość tradycyjnym progmetalowym wejściu w Losing Support grupa zaskakuje zwolnieniem i wyciszeniem. Na pierwszy plan wysuwają się instrumenty klawiszowe, po mniej więcej 2 minutach pojawia się klimat, który nieodparcie kojarzy mi się brzmieniowo z No Quarter. Później robi się dynamiczniej, ale równie interesująco. To muzyka pełna wirtuozerii, ale zagrana na tak wielkim luzie, że nie odnosi się wrażenia, że to jedynie muzyczna popisówka. Nawet gdy muzycy grają kolejne dźwięki z szybkością i precyzją niewyobrażalną dla przeciętnego grajka, ani przez chwilę nie mam wrażenia, że to wszystko jest zbyt techniczne lub pozbawione uczuć. Wręcz przeciwnie – nawet w tych popisach emocji jest mnóstwo. W Heroine Is Hidden in Ochódzki’s Luggage pojawia się brzmieniowe nawiązanie do wspólnej koncertówki Petrucciego i Rudessa, choć tam naturalnie słychać tylko gitarę i klawisze. Pod koniec numeru znowu najpierw trochę soczystych hammondów, później nieco floydowo w stylu On the Run w ostatnich sekundach. Te wszystkie wspomniane inspiracje słychać na Think Different, czasami dość wyraźnie, ale one w żaden sposób nie przeszkadzają w odbiorze tego krążka, bo ta muzyka jest po prostu niezwykle świeża i pomysłowa. Album wieńczy Beyond the Stars – miniaturka, dwuminutowe outro fortepianowo-gitarowe.



Czekałem na ten album od chwili, gdy usłyszałem udostępnioną przez zespół próbkę materiału. Nie zawiodłem się. Think Different to fantastyczny instrumentalny krążek z muzyką niełatwą, ale skomponowaną i zagraną bardzo dojrzale. To płyta, która po prostu musi narobić zamieszania wśród fanów szeroko pojętej muzyki progresywnej, gdyż zawiera znakomitą mieszankę emocji i wirtuozerii, a do tego nie trąci banałem czy przesadną pompatycznością, która zgubiła niejeden zespół z tego gatunku. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to może do długości. 66 minut to sporo, zwłaszcza jak na album instrumentalny, zawierający jednak dość trudną w odbiorze muzykę. Myślę, że zachowanie 10 czy 15 minut muzyki na kolejny krążek byłoby lepszym wyjściem, skoro i tak materiał z Think Different w sporej części nie jest nowy. Ale to jedyna wada tej płyty, jaka przychodzi mi do głowy. Nie mam wątpliwości, że to muzyka na światowym poziomie. Niech oni się wreszcie wybiją, bo to wstyd, żeby takie zespoły pozostawały niemal zupełnie nieznane nawet wśród fanów tego typu muzyki.


--
Zapraszam na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz