Closer to Utopia to debiutancki album greckiej formacji Prysma.
Kwartet z Salonik powstał w 2014 roku, miał więc okazję pograć nieco razem
przed nagraniem debiutu, które zresztą nie zajęło zbyt dużo czasu, bo główna
sesja trwała podobno trzy dni. Efektem jest album trwający 42 minuty i zawierający
pięć numerów. Muzyka, którą proponuje nam grecki zespół, to generalnie rock
progresywny, choć momentami zahaczający o psychodelię, a czasami oferujący
nieco mocniejsze granie. Efekt jest… hmm trudny do jednoznacznej oceny.
Dość odważnie zaczynają
najdłuższą kompozycją na płycie – dwunastominutowym Bad Time to Dream? Początek jakby nieco doorsowy, choć to wrażenie dość
szybko znika. Zostaje przyjemna dynamika i oszczędny aranż oparty w pierwszej części
kompozycji na sekcji rytmicznej. Znakomicie w ten nieco luzacki numer wpasowuje
się gitara. W drugiej, znacznie spokojniejszej części, klimat jest bardzo
przyjemny, chwilami nawet nieco tajemniczy. Ryzyko umieszczenia tak długiego
numeru na początku wydawnictwa opłaciło się zatem, bo Bad Time to Dream? ustawia poziom przyjemności z odsłuchu dość
wysoko. Trend ten kontynuuje Lost in the
Sky, numer o połowę krótszy. Znowu niespieszne tempo, trochę kosmosu i
psychodelii w tle, spokojny, niski wokal. I wszystko jest pięknie, gdy nagle utwór
robi się bardziej dynamiczny…
Do samej dynamiki po tej zmianie
nic nie mam, ale nagle wokalista zaczyna śpiewać tak, że można go lepiej
usłyszeć i… lepiej jakbym go jednak słyszał słabiej, bo jego wersja języka
angielskiego jest mocno toporna. Również samo brzmienie wokalu mocno cierpi,
gdy wychodzi on na pierwszy plan i staje się bardziej dynamiczny. Nagle zaczyna
mocno odstawać od całej reszty w mało przyjemny sposób. Wszystko zaczyna wtedy
brzmieć jak pierwsze amatorskie nagrania garażowego zespołu. To w zasadzie
słychać już do końca płyty – przy spokojnym początku Mundo Muerto jest w porządku, ale gdy numer fajnie rozkręca się w
typowo śródziemnomorskim klimacie, a także później, gdy robi się nieco ciężej,
nawet odrobinę doomowo, ponowne wejście wokalu jednak psuje wrażenie. Tym
bardziej, że Mundo Muerto wokalu
wcale nie potrzebuje, bo warstwa instrumentalna jest naprawdę ciekawa przez
całe dziesięć minut. W Hypnotised
przyjemny klimat robią pojawiające się niezwykle rzadko na tej płycie klawisze.
Robi się podniośle, wręcz niemal monumentalnie, choć tu znowu nie mam
przekonania do akurat takiego użycia wokalu. To najkrótszy i chyba najcięższy
kawałek na płycie, choć jednocześnie momentami mocno nawiązujący do klasyki
pejzażowego prog rocka, co z jednej strony przedstawia nam kolejną twarz grupy
i pokazuje, że to zespół wszechstronny, z drugiej zaś niestety znowu obnaża
niedostatki po stronie wokalu, który jakoś nie do końca tu pasuje. Utwór
tytułowy kończy płytę i to w naprawdę dobrym stylu, bo choć przez większość
czasu snuje się przyjemnie acz leniwie (świetny dodatek w postaci fortepianu i smyko-klawiszy),
pod koniec mamy całkiem przyjemne, dość ekspresyjne solo gitarowe.
Jak wspomniałem na początku,
efekt końcowy jest trudny do jednoznacznej oceny. Muzycznie jest naprawdę
bardzo ciekawie i wcale nie jest to nudna i oczywista płyta progresywna, jadąca
po najbardziej oklepanych patentach z lat 70. Zespół bardzo sprawnie tworzy
przyjemny, czasem nieco mroczny klimat, świetnie porusza się także w lżejszych,
bardziej przestrzennych brzmieniach, w których czuć spory luz. Niestety na
ocenę całości musi wpłynąć wokal oraz angielski wokalisty. Nie przekreśla on
może całkowicie wysiłku instrumentalistów (warto zaznaczyć, że wokalista jest
także jednym z gitarzystów formacji), ale niestety zarówno dość ograniczone
chyba możliwości głosowe jak i mocno kanciasta wymowa chwilami bardzo mocno
rzucają się w uszy. Na szczęście ta płyta dostarcza naprawdę obszernych
fragmentów wyłącznie instrumentalnych, a i z tym wokalem jest tak, że czasami,
w najspokojniejszych fragmentach, jednak udaje mu się w miarę sensownie wtopić w
całość (z akcentem jest cały czas równie źle, ale łatwiej to przełknąć, gdy
przynajmniej głosowo brzmi to sensowniej i w dodatku słabo wokalistę słychać).
Czy w takim składzie osobowym i przy takim podziale obowiązków w grupie (lub –
pisząc wprost – bez nowego wokalisty) zespół ten jest w stanie zyskać na dłużej
moją uwagę? Z pewnością będę chciał za jakiś czas sprawdzić, czy na płycie
numer dwa kwestie, które tu mi przeszkadzają, zostaną poprawione, bo muzyka
zawarta na Closer to Utopia jest na
tyle interesująca, by dać tej formacji jeszcze jedną szansę.
Płyty możecie wysłuchać na profilu grupy w serwisie Bandcamp.
1. Bad Time to Dream? (12:15)
2. Lost in the Sky (6:14)
3. Mundo Muerto (10:01)
4. Hypnotised (5:52)
5. Closer to Utopia (7:34)
--
Zapraszam
na prowadzone przeze mnie audycje Lepszy Punkt Słyszenia oraz Purple FM w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 i sobotę o 19
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Ja byłem pierwszy!
OdpowiedzUsuń:-)