Heavy Feather to nowopowstały
szwedzki kwartet, choć złożony z muzyków, którzy działają już od dawna w innych
zespołach. Niewątpliwie najbardziej znaną z tych formacji jest Siena Root – to
w niej na co dzień gra Matte (gitara), z nią od kilkunastu miesięcy na
gościnnych zasadach koncertuje (a obecnie także nagrywa) Lisa (wokal i
harmonijka), to w końcu w niej gra też tu udzielający się gościnnie w paru
miejscach Erik (klawisze, organy). Wiecie już, czemu nie mogłem przejść obok
tego albumu obojętnie. Dodam tylko, że skład uzupełniają Morgan (bas) i Ola
(perkusja).
Debiut Heavy Feather, który
ukazał się w kwietniu, zatytułowany jest Débris
& Rubble. Znajdziemy na nim – wliczając tytułowe intro – 11 kompozycji.
To dość proste w konstrukcji, niezbyt długie utwory, które jednak niewątpliwie
w zdecydowanej większości szybko wpadają w ucho. Jako że grupa czerpie pełnymi
garściami zarówno z brytyjskiego blues-rocka (Free czy Cream) jak i z muzyki
amerykańskiego południa i zachodu, jest to płyta niezwykle przyjemna i
przebojowa – bez względu na to, czy formacja gra dynamicznie i ciężej, czy
idzie w stronę nastrojowych balladek. Z tej pierwszej grupy na pewno wspomnieć
należy już samo mocne intro oraz następujący zaraz po nim numer Where Did We Go, a także Waited All My Life, Higher czy I Spend My Money
Wrong. To kawałki, które z pewnością polubią osoby szukające w muzyce
rockowej dynamiki, soczystych zagrywek gitarowych, ale też łatwo wpadających w
ucho motywów. Wyobraźcie sobie południowy klimat muzyki Lynyrd Skynyrd,
szczyptę rockowego szaleństwa Aerosmith i melodyjność Fleetwood Mac z lat 70.
Do tego przyprawa z angielskiego bluesa, żeby tak zawsze do końca amerykańsko
nie było i mamy gotową potrawę o nazwie Heavy Feather. Ale jak to na tego typu
płycie, nie może się obyć bez przyjemnych kołysanek, bujających balladek i
generalnie paru numerów dużo spokojniejszych. Za to odpowiadają Dreams, Tell Me Your Tale i niezwykle urokliwe, ciepłe w brzmieniu i miło
kołyszące, zamykające album Whispering
Things. Razem to wszystko tworzy może niekoniecznie zaskakującą, ale za to
bardzo przyjemną w odsłuchu mieszankę.
Wiadomo, że Débris & Rubble nie jest płytą dla tych, którzy w muzyce
potrzebują ciągle poszukiwać czegoś nowego, czego nigdy wcześniej nie słyszeli i
nie doświadczyli. Tu przełomu nie ma. Zespół gra bardzo klasycznie, rozgościł
się wygodnie w klimatach przebojowego blues-rocka i nie ma co się spodziewać
wielkich zaskoczeń i rockowej rewolucji. Ale to, co ci muzycy robią, robią
niezwykle dobrze. Brzmią w każdym calu zawodowo, a jednocześnie bardzo
naturalnie i prawdziwie. W każdej nucie zagranej na tej płycie słychać, że
czują się w takiej muzyce kapitalnie i nie ma tu żadnej ściemy ani pozerstwa. Jeśli
lubicie takie właśnie klimaty w wykonaniu klasyków gatunku, także po tę
pierwszą płytę Heavy Feather powinniście sięgnąć. Zawodu nie będzie.
1. Débris & Rubble (1:30)
2. Where Did We Go (4:19)
3. Waited All My Life (3:09)
4. Dreams (3:44)
5. Higher (2:43)
6. Tell Me Your Tale (5:12)
7. Long Ride (4:03)
8. I Spend My Money Wrong (3:04)
9. Hey There Mama (3:45)
10. Please Don't Leave (5:26)
11. Whispering Things (4:58)
--
Zapraszam
na prowadzone przeze mnie audycje Lepszy Punkt Słyszenia oraz Purple FM w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 i sobotę o 19
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Niestety zawód jest. Grają owszem, profesjonalnie, tylko żadnego pomysłu w tym nie widać, jest sama sprawność instrumentalna i... nic więcej.
OdpowiedzUsuńTo przykład przekłamania. Doświadczeni muzycy powinni - wg naszego oczekiwania - grać na poziomie. A tu g... prawda, owszem palce chodzą, tylko nie bardzo wiadomo po co.
To jedna z najgorszych płyt, jakie rekomendowałeś. Tysiące płyt zostało nagranych przez znanych i cenionych muzyków i 95% z nich to chłam. Przepraszam, ale nie godzę się na takie obniżanie poziomu.
To płyta, której nie byłem w stanie przesłuchać do końca, po prostu mnie żałość zdjęła i odpuściłem.
Przepraszam za ostry wpis, ale może to coś da? Kto wie?