niedziela, 5 lutego 2017

Krokus - Big Rocks [2017]


Szwajcarska formacja Krokus to na europejskim rynku firma bardzo solidna, choć mało oryginalna. Przez lata do perfekcji opanowali udawanie AC/DC, więc my chociaż nie udawajmy, że jest to grupa, która w swoim brzmieniu zdobywa się na cokolwiek oryginalnego. Najnowsze wydawnictwo potwierdza to najdobitniej jak to możliwe, bo panowie na swojej pierwszej od czterech lat płycie zdecydowali się na covery. Album zatytułowali Big Rocks, bo i faktycznie większość kompozycji, które tu znajdziemy, to wielkie rockowe klasyki. Czy był większy sens nagrywać taki album? Nie. Czy dobrze się tego słucha? Tak.

Na płytę składa się 13 coverów, przy czym zamykające album Back Seat Rock’n Roll to autocover, bo w oryginale utwór ten nagrał właśnie zespół Krokus, choć miało to miejsce całą epokę temu, bo na początku lat 80., kiedy w zespole grała zaledwie połowa muzyków obecnego składu formacji. Większość pozostałych numerów to utwory doskonale znane średnio zorientowanemu fanowi hard rocka. Przecież takie rzeczy jak My Generation, Rockin’ in the Free World czy Whole Lotta Love to najklasyczniejsza klasyka. Po co to nagrywać od nowa? No cóż, bo można. To sensowna argumentacja, choć jednocześnie przyznajmy, że niewiele tu panowie pokombinowali. Zresztą pewnie zbyt duże zmiany nie spotkałyby się z przychylnością fanów rocka. Ale też uczciwie przyznaję, że jednak niektóre numery zyskały nowy wymiar. Wild Thing znane przede wszystkim z wykonania The Troggs (choć to nie ich numer) straciło może trochę pazura i brudu, ale zyskało bardzo atrakcyjne brzmienie i sporo smaczków, których w tej najbardziej znanej wersji nie uświadczymy. Również w The House of the Rising Sun Szwajcarzy nie trzymają się bardzo blisko znanego wszystkim wykonania (również nieoryginalnego) The Animals. Jumpin’ Jack Flash Stonesów brzmi tu zaskakująco w stylu AC/DC (to niemal Whole Lotta Jumpin’ Rosie). Miło, że znalazło się także miejsce dla czegoś nieco starszego, być może mniej znanego fanom klasyki rocka – mowa tu o przeboju Eddiego Cochrana – Summertime Blues. Warto przypomnieć, że to numer rockabilly, poprzedzający oficjalne nastanie ery rock n’ rolla. Tak – w latach 50. naprawdę czasami grywano w takim stylu, choć oczywiście wersja Krokus jest odpowiednio „podrasowana”.

Ostatnia studyjna płyta Krokus wyszła w 2013 roku. Nie oszukujmy się – tak doświadczone grupy jak Krokus nie wydają płyt z coverami z potrzeby serca czy czegoś równie bzdurnego. Wydają je, bo muzycy chcieliby o sobie przypomnieć, a nie mają pomysłu na własny materiał lub wiedzą, że nowa autorska płyta mało kogo zainteresuje. Sięgają zatem po sprawdzone klasyki i starają się podać je w takiej formie, żeby nikt nie oskarżył ich o to, że idą na łatwiznę. W przypadku Big Rocks wyszło naprawdę przyzwoicie, ale bądźmy świadomi jednego – nie jest to dzieło, które zostanie zapamiętane na wieki wieków. To ciekawostka, która pozwoli przypomnieć (lub uświadomić) fanom rocka, że istnieje sobie taki zespół jak Krokus i że są w nim muzycy, którzy wiedzą „jak to się robi”. Bo wiedzą – to nie podlega dyskusji. Ale nie spodziewajmy się tu fajerwerków. Choć niektóre kompozycje otrzymały nowe, ciekawe aranżacje, to nie należy oczekiwać drastycznego odejścia od oryginałów czy pionierskiego podejścia do umieszczonych tu klasyków. To po prostu solidna płyta z coverami, która przyda się prezenterom radiowym, takim jak ja, którzy lubią czasem zaskoczyć mniej oczywistą wersją jakiegoś wielkiego przeboju, ale fani rocka masowo do tego wydawnictwa raczej wracać nie będą.


--
Zapraszam na prowadzoną przeze mnie audycję Lepszy Punkt Słyszenia w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21 (powtórki w niedziele o 14)
http://rockserwis.fm - tu można mnie słuchać
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - a tu porozmawiać ze mną w trakcie audycji
Zapraszam też na współprowadzoną przeze mnie audycję Nie Dla Singli w każdą sobotę o 20
http://zak.lodz.pl - tu można nas słuchać
http://facebook.com/niedlasingli - a tu z nami porozmawiać w trakcie audycji

2 komentarze:

  1. Ser szwajcarski na tapecie no to i dziur pełno. A mają tam piękno krajobrazu, niebieskie krowy rasy Milka i fantastyczne scyzoryki.
    Aha, zapomniałem o bankach. Tylko one czas jakiś temu straciły renomę... Muzycznie to oni generalnie Cepelia. Nieliczne wyjątki potwierdzają regułę.
    Covery to nie bezpieczny a niebezpieczny sposób na utrzymanie popularności. Zagranie ich tylko poprawnie to porażka, a zagrać
    je nowatorsko i ciekawie okropnie trudno. Większość prób to porażki, znakomitych i udanych - niezbyt wiele. No, ale prób nie unikniemy, tylko na większość czasu szkoda. Dla mnie bardzo ciekawe jest ewoluowanie wykonań i przeróbek autorskich. Pierwszy zachwyt to chyba Procol Harum w Edmonton i przearanżowane ich covery. Znakomite również wersje swoich piosenek zagrał Elton John w Australii w '86.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ehh... czekałem na coś nowego niby nie jest źle tylko po co.

    OdpowiedzUsuń