Kalifornia Skandynawią Ameryki
Północnej! Nie wiem czy to kwestia klimatu, krajobrazów pustynnych, trzęsień
ziemi czy może po prostu gęstości zaludnienia i popularności regionu, ale
wydaje się, że złoża stonerowo-psychodeliczne są w tym stanie tak bogate, że
chyba nigdy się nie skończą. Co więcej, jak człowiek dokładniej przestudiuje
składy tych wszystkich zespołów, okazuje się, że to istna Moda na sukces – każdy gra lub grał z każdym. Podobnie jest z
formacją Nebula. Zespół powstał w 1997 roku, a pierwszy skład tworzyli w dużej
części muzycy znani z grupy Fu Manchu. Z biegiem lat skład ten zmieniał się i
dziś jedynym muzykiem, który gra w Nebula od początku, jest wokalista i
gitarzysta Eddie Glass. Zespół zresztą miał dość długie okresy nic nierobienia,
co nie jest specjalnie zaskakujące, skoro każdy z muzyków gra w kilku grupach. Apollo – czwarta i do niedawna ostatnia
studyjna płyta tej formacji – ukazała się w 2006 roku. Jednak w końcu fani
dynamicznego pustynnego stonera doczekali się albumu numer pięć – wydawnictwo o
uroczym tytule Holy Shit ukazało się
w czerwcu.
Płytę wypełnia dziewięć numerów o
przeważnie dość zwartej konstrukcji. Jedna niespełna dwuminutowa miniaturka,
dwa nieco bardziej rozbudowane, siedmiominutowe kawałki – reszta mieści się w
przedziale od 3,5 do 5 minut, czyli dość tradycyjnie. Brzmienie też dość
tradycyjne dla tego gatunku i tych okolic. Panowie z grupy Nebula łoją, aż
iskry lecą, ale robią to z głową. Nie spodziewajcie się tu specjalnie długich
kosmicznych pasaży z instrumentalnym motywami, przy których moglibyśmy sobie
spokojnie poodpływać. Nie, żeby w ogóle ich nie było. Chwile wytchnienia trafiają
się – np. w otwierającym album Man’s Best
Friend, w dłuższym Tomorrow Never
Comes, w którym nie brakuje mocniejszych motywów, ale są one sprawnie
przeplecione właśnie z takimi klimatami nieco spokojniejszymi, czy w drugiej z
bardziej rozbudowanych kompozycji, zamykającej album The Cry of a Tortured World. To jednak przeważnie zaledwie spokojniejsze
przerywniki między znacznie mocniejszymi i intensywniejszymi motywami. Dominują
czadowe, treściwe kawałki jak np. Witching
Hour, które momentami o dziwo brzmi nawet trochę jak wczesne Iron Maiden. Ale
zaznaczam, że daleko temu zespołowi do bezmyślnego łojenia byle głośniej i
ciężej. Tym wszystkim rządzi melodia, trafiają się tu dość często motywy, które
szybko zostają w głowie i na które natychmiast zwraca się uwagę. Oczywiście sporo
dla siebie znajdą na Holy Shit fani
pustynnego stonera w stylu QUOTSA czy wspomnianego już Fu Manchu oraz
wielbiciele Black Sabbath (bo jakżeby inaczej), ale i zakochani w kwaśnej
hendrixowskiej psychodelii nie powinni być zawiedzeni, a dodam, że ja momentami
(np. w Messiah czy w Let’s Get Lost, w którym notabene
fantastycznie „pod spodem” chodzi bas) słyszę też całkiem sporo nawiązań do
sceny Seattle. Kapitalną chwilową odskocznią jest instrumentalna miniaturka Fistful of Pills – coś na kształt muzyki
z westernu połączonej z surf rockiem. Wrzucić do któregokolwiek filmu Tarantino
i będzie pasowało idealnie.
Zazwyczaj do płyt z
desertrockowym łojeniem podchodzę z pewną rezerwą, bo często za dużo na nich
jednostajnego łomotu, który może i jest dla mnie fajny na kwadrans, ale później
zaczyna mnie już męczyć. I trochę z takim właśnie nastawieniem odpalałem płytę
Nebula – formacji, której wcześniej nie słyszałem, choć przed pierwszym
odsłuchem sporo się o niej naczytałem. Okazało się jednak, że Holy Shit to płyta dobrze wyważona, jak
na ten gatunek naprawdę dość różnorodna, taka, której po prostu dobrze się
słucha także w całości. A że ta całość to niecałe trzy kwadranse, nie ma tu
mowy o zmęczeniu. To kolejny niezwykle udany krążek ze sceny kalifornijskiej,
który może nie będzie się bił o czołówkę mojej tegorocznej listy ulubionych
albumów, ale na pewno od czasu do czasu będę do tych nagrań z przyjemnością wracał.
Płyty możecie posłuchać na Bandcampie.
1. Man's Best Friend (4:56)
2. Messiah (4:28)
3. It's All Over (4:58)
4. Witching Hour (4:12)
5. Fistful of Pills (1:48)
6. Tomorrow Never Comes (7:11)
7. Gates of Eden (3:39)
8. Let's Get Lost (4:40)
9. The Cry of a Tortured World (7:12)
--
Zapraszam
na prowadzone przeze mnie audycje Lepszy Punkt Słyszenia oraz Purple FM w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 i sobotę o 19
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz