środa, 10 lipca 2019

Salem's Bend - Supercluster [2019]


Salem’s Bend to kalifornijska grupa, która obiła mi się o oczy i uszy pod koniec zeszłego roku. Wtedy to trafiłem na ich nazwę w internecie, posłuchałem paru rzeczy z pierwszej płyty i załapałem się akurat na wydanie niealbumowego singla. Wrażenia były na tyle pozytywne, że dodałem profil grupy na Bandcampie do obserwowanych, żeby nie przegapić wydania zapowiadanego już wtedy krążka numer dwa. Ten jest zatytułowany Supercluster i ukazał się pod koniec maja nakładem bardzo prężnie działającej firmy Ripple Music. Oldskulowa okładka płyty całkiem nieźle pasuje do jej zawartości, bo i muzyka też brzmieniem nawiązuje do lat świetności wczesnego hard rocka. Ale jeśli spodziewacie się muzycznych klonów jakiegoś konkretnego zespołu, to przyjemnie się zaskoczycie, bo triu daleko do bezmyślnego kopiowania wielkich.

Najbardziej na tej płycie podoba mi się różnorodność zaprezentowanego materiału i to, że zespół nie trzyma się kurczowo jednej stylistyki. Niby trafiłem na tę nazwę na portalu poświęconym przede wszystkim muzyce stonerowej i – nie da się ukryć – stonera trochę tu mamy, ale jeśli ktoś spodziewał się, że znajdzie tu tylko jednostajne, mocne łojenie, to będzie mocno zaskoczony. Ciężar jest – a jakże! Takie numery jak otwierające płytę Spaceduster i Ride the Night oferują całkiem niezłą hardrockową strefę wgnieceń, choć jest to granie wciąż bardzo melodyjne, a nie łomot dla łomotu. Ale sporo tu momentów, kiedy zespół idzie w nieco innym kierunku. Thinking Evil też zapewnia spory ciężar, ale już na dużo mniejszym tempie, a co za tym idzie z całkiem przyjemnym, klasycznie rockowym klimatem. Infinite Horizon czy Winds of Ganymede to z kolei numery dość spokojne, klimatyczne, zapewniające więcej przestrzeni i elementów psychodelicznych, choć nie znaczy to wcale, że brakuje tam dobrego, rockowego riffu czy ognistej solówki. Elementy mocniejszej muzyki z zaskakująco lekkimi motywami i kapitalnym groovem łączy Heavenly Manna. Bardzo miłym zaskoczeniem jest też zamykający album numer Beltaine Chaint, który śmiało czerpie z tradycji folk rocka. Z innych zaskoczeń mamy też fajne instrumentalne rozwinięcie Show Me the Witch oraz wstęp do Thinking Evil zrobiony w stylu chóru śpiewających mnichów.
 
Może i na swoim drugim albumie kalifornijska formacja nie odkrywa na nowo Ameryki, ale gra bardzo przyjemnie i zaskakująco różnorodnie. To raczej nie jest płyta z gatunku kładących na łopatki od pierwszego odsłuchu, a z tych, które z każdą kolejną szansą podobają się coraz bardziej i po kilku tygodniach czy miesiącach człowiek zdaje sobie sprawę, że włącza je znacznie częściej, niż mógłby się spodziewać w chwili pierwszego zetknięcia się z tą muzyką. Z pewnością jest to zespół godny uwagi, taki, którego dalsze losy będę w przyszłości obserwował.

Zachęcam do odsłuchu muzyki na profilu grupy w serwisie Bandcamp.


1. Spaceduster (5:26)
2. Ride the Night (3:11)
3. Catamount (4:01)
4. Heavenly Manna (5:51)
5. Winds of Ganymede (3:38)
6. Show Me the Witch (4:55)
7. Thinking Evil (6:12)
8. Infinite Horizon (8:11)
9. Beltaine Chant  (2:48)



--
Zapraszam na prowadzone przeze mnie audycje Lepszy Punkt Słyszenia oraz Purple FM w radiu Rock Serwis FM w każdy piątek o 21 i sobotę o 19
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz