Jeśli wierzyć internetom,
kalifornijska formacja Yawning Man powstała w 1986 roku. Czemu akurat w tym
przypadku miałbym to kwestionować? No cóż – zespół swój pierwszy album wydał w
roku 2005. To co robił przez pierwszych 19 lat istnienia? Według wspomnianych
już internetów grał długie jamy na kalifornijskich imprezach, zdobywając coraz
liczniejszych fanów i inspirując wielu muzyków, którzy w późniejszych latach
stanęli na czele kalifornijskiej sceny pustynnego stonera i psychodelii. OK,
można i tak. Ale żeby przez 19 lat nie wydać ani jednej płyty? Na szczęście
panowie w ostatnich kilkunastu latach trochę się pod tym względem ogarnęli,
czego efektem jest już piąty studyjny album – Macedonian Lines. Wydawnictwo ukazało się w czerwcu i zawiera nieco
ponad pół godziny bardzo przyjemnego instrumentalnego grania w klimatach
melodyjnej, sennej psychodelii.
Jak już wspomniałem trio
szlifowało swoje umiejętności, grając na psychodelicznych imprezach podczas
długich, instrumentalnych jamów. Nic dziwnego, że takie właśnie klimaty
wychodzą panom całkiem nie najgorzej. Tyle, że tu te instrumentalne odloty mamy
w przystępniejszej, krótszej formie. Na Macedonian
Lines próżno szukać kilkunastominutowych odlotów. Większość utworów długość
ma wręcz… piosenkową, radiową. Choć oczywiście strukturą i brzmieniem radiowych
przebojów absolutnie nie przypomina. Dominuje przyjemna psychodelia, niezbyt
ciężka, taka w sam raz na popołudniowy odlot pod palącym słońcem. Czyli bardzo
kalifornijsko. Czasem muzycy zapuszczają się lekko w rejony post-rockowe, jak w
zamykającym album I Make Weird Choices,
czasem jest nieco brudniej jak w Bowie’s
Last Breath (uroczy tytuł), ale generalnie dominuje taki właśnie klimat
psychodelicznego, melodyjnego grania w niezbyt mocnym tempie, idealnego na
weekendowe lenistwo. Całość w zasadzie zlewa się w jeden półgodzinny jam. Może
i nie jest to najbardziej różnorodny album w historii muzyki, ale ponieważ nie
jest też długi, za bardzo mi to nie przeszkadza.
Nie powiem, żeby mnie ta płyta
rozłożyła na łopatki i sprawiła, że natychmiast będę chciał poznać wszystkie
dotychczasowe dokonania Yawning Man, bo to jednak nie jest dla mnie aż taki
kaliber muzycznej ekstazy, ale wydawnictwa słucha się bardzo przyjemnie, w czym
na pewno spora zasługa jego długości, a raczej krótkości. Sześć numerów, 31
minut, wchodzi jak woda, nie męczy, nie nadwyręża cierpliwości słuchacza. Może
i nie odmieni też jego spojrzenia na muzykę, ale na pewno zapewni przyjemny,
półgodzinny muzyczny odpływ.
Płyty możecie posłuchać w serwisie Bandcamp.
1. Virtual Funeral (6:50)
2. Macedonian Lines (4:44)
3. Melancholy Sadie (4:48)
4. Bowie's Last Breath (4:01)
5. I'm Not a Real Indian (But I Play One on TV) (3:22)
6. I Make Weird Choices (7:21)
--
Zapraszam
na prowadzone przeze mnie audycje Lepszy Punkt Słyszenia oraz Purple FM w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 i sobotę o 19
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz