Gdyby przeprowadzić profesjonalną
ankietę na temat tego, czy słuchacze muzyki rockowej odbierają Hollywood
Vampires jako „prawdziwy” zespół, czy raczej ciekawostkę muzyczną, wyniki
mogłyby nie być dla tego tworu zbyt pozytywne. Mam wrażenie, że reakcje na
nagrania i koncerty tej formacji wciąż są mniej więcej takie same: „Hyhy,
patrzcie, Johnny Deep Depp gra na gitarze, o i jest Alice Cooper i ten
gość z Aerosmith.”. Jakby na to nie patrzeć, zespół działa już kilka lat i właśnie
wydał swoją drugą płytę i nawet jeśli jest o nim głośno głównie ze względu na
nazwiska jego członków, a nie wybitne osiągniecia na polu muzycznym, nazwa
Hollywood Vampires nie jest już obecnie zupełnie nieznana. Rise to drugi krążek formacji.
Płyta zawiera aż 16 kompozycji
(choć niektóre z nich to zaledwie instrumentalne miniaturko-przerywniki) i trwa
niemal godzinę, co oczywiście jest przesadą. Panowie, aż tylu fajnych pomysłów
nie mieliście. Jakby tak niecały kwadrans zostawić na EP-kę czy jakieś
japońskie bonusy, byłoby chyba sensowniej. Muzycznie bez wielkich zachwytów,
ale są momenty. Do takich na pewno należą ozdobione orkiestracjami, nieco
teatralne i podniosłe Mr. Spider, chwytliwy,
bardzo cooperowy singiel Who’s Laughing
Now, następujące zaraz po nim dość mroczne, lecz jednocześnie wpadające w
ucho The Boogieman Surprise, a także proste,
ale dość gęste, dynamiczne i ciężkawe New
Threat. Uwagę zwraca też „redneckowskie” (lub „wieśniackie” – jeśli ktoś
woli taką wersję) Welcome to Bushwackers
z gościnnym udziałem Jeffa Becka, choć chyba jednak bardziej swoją odmiennością
niż muzycznym geniuszem. Z miniaturek największy sens ma chyba industrialno-mroczne
A Pitiful Beauty, które zresztą chyba
słusznie umieszczono po „Heroes”, bo
kojarzy mi się klimatem z instrumentalnymi numerami Bowiego z czasów Trylogii
Berlińskiej. Wpadki? Nie ma ich jakoś bardzo dużo. Na myśl przychodzą mi głównie
mocno knajpiane i głupawe We Gotta Rise
oraz dziwne zakończenie płyty w postaci Congratulations, które samo w sobie jest ciekawe, ale kompletnie tu nie pasuje. Reszta to solidna rockowa średnia – takie numery, co to zęby się
od słuchania nie prostują, ale i człowiek po pięciu minutach od odsłuchu już
ich nie pamięta i raczej specjalnie płakać nie będzie, jeśli więcej ich nie
usłyszy.
Warto też oczywiście wspomnieć o
coverach. Tym bardziej, że słyszymy w nich głosy Perry’ego i Deppa. Ten
pierwszy w swoim stylu mocno niedbale mruczy w You Can’t Put Your Arms Around a Memory Johnny’ego Thundersa, które
zresztą ćwierć wieku temu coverował już na płycie Gunsów były koncertowy
basista Wampirów – Duff McKagan. Ta wersja jest dynamiczniejsza od dużo bardziej
stonowanego podejścia Duffa, ale wokalnie jednak bardziej naturalnie brzmi w
tym numerze właśnie basista Gunsów. Natomiast Depp bardzo dobrze poradził sobie
we wspomnianym już udanym, choć bliskim oryginałowi coverze „Heroes”, śpiewa też w najmniej znanej z
trzech przeróbek – prostym, punkowo-rockandrollowym People Who Died Jim Carrolla.
Powiedzmy to sobie jasno – Rise nie jest albumem wybitnym, który
powali na kolana fanów rocka, pozwoli nam na nowo odkryć odpowiedzialnych za
niego muzyków czy wywróci do góry nutami nasze podejście do ich twórczości. To
płyta kumpli, którzy postanowili sobie razem ponagrywać, bo akurat mieli na to
trochę czasu i ochoty, a że ze swoimi macierzystymi zespołami (jeśli akurat
jakieś mają) w ostatnich latach mają okazję głównie grać te same oklepane hity,
pewnie proces tworzenia czegoś nowego wywołał w nich w miarę niezły poziom
ekscytacji. I to słychać, bo płyty też słucha się nieźle. Niewiele ponad „nieźle”,
bez dźwiękotrysków, ale na solidnym poziomie, w końcu nie mamy do czynienia z
zespołem grającym w pubie dla 15 osób, a z legendami rocka (i z jedną już chyba
też legendą kina). Do choćby szerokiej czołówki moich ulubionych płyt tego roku
dość daleko, ale i wstydu zdecydowanie nie ma.
1. I Want My Now (7:13)
2. Good People Are Hard to Find (1:02)
3. Who's Laughing Now (4:09)
4. How the Glass Fell (0:30)
5. The Boogieman Surprise (3:38)
6. Welcome to Bushwackers (4:13)
7. The Wrong Bandage (0:28)
8. You Can't Put Your Arms Around a Memory (3:51)
9. Gift from Round Me (4:22)
10. "Heroes" (4:09)
11. A Pitiful Beauty (1:27)
12. New Threat (3:33)
13. Mr. Spider (6:02)
14. We Gotta Rise (3:34)
15. People Who Died (4:56)
16. Congratulations (3:31)
--
Zapraszam
na prowadzone przeze mnie audycje Lepszy Punkt Słyszenia oraz Purple FM w radiu Rock
Serwis FM w każdy piątek o 21 i sobotę o 19
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://rockserwis.fm
http://facebook.com/lepszypunktslyszenia - profil audycji
http://facebook.com/groups/rockserwisfm - tu można porozmawiać ze mną oraz z innymi słuchaczami w trakcie audycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz