piątek, 19 września 2014

Scream Maker - Livin' in the Past [2014]


Jakoś pod koniec szkoły podstawowej po paru latach słuchania w kółko tych samych kilku zespołów, postanowiłem poszerzyć co nieco swoje muzyczne horyzonty. Iron Maiden byli wyborem oczywistym, bo nie dość, że zespół niezwykle popularny, to jeszcze w domu leżały sobie dwie albo trzy kasety kupione przez mojego brata. Nic tylko słuchać. I tak zaczęła się moja przygoda z muzyką heavymetalową. Przygoda, która jednak nigdy na dobre się nie rozwinęła, bo choć fanem Maidenów jestem do dziś, mam wszystkie płyty i staram się być na ich koncertach przynajmniej co drugi raz, gdy odwiedzają nasz kraj, to jednak inni reprezentanci gatunku nigdy mnie do siebie nie przekonali w pełni, a na przykład niemieckiego heavy metalu szczerze nie znoszę. I choćby z tego powodu pisanie recenzji płyty Scream Maker nie jest łatwym zadaniem, bo muzycy tego polskiego zespołu są niewątpliwie zakochani w heavy metalu i nie tylko przyjmują go „z całym pakietem”, ale też oddają innym ze wszystkimi zaletami i wadami gatunku. Tylko co tak naprawdę jest zaletą, a co wadą?

Kluczem do tego tekstu jest to, że – mimo tej nie do końca udanej przygody z tego typu muzyką – nie należę do osób, które uważają, że ze słuchania heavy metalu się wyrasta. Młodzi maniacy tego typu muzyki, którzy zamykają się na wszystkie inne gatunki i kiszą się całe życie w jednym stylu, wywołują lekki uśmieszek politowania na moim zacnym obliczu, ale na podobną reakcję mogą liczyć ci, którzy niegdyś byli na śmierć zakochani na przykład we wspomnianym Iron Maiden, a teraz wstydzą się tego, uważają że dorosły człowiek nie powinien słuchać takiej muzyki i przerzucają się na Morrisseya czy inną niestrawną cholerę. Ani jedni, ani drudzy tego tekstu czytać nie powinni.

Z pełnym przekonaniem mogę zacząć od tego, że Livin’ in the Past to bardzo sprawie zagrana i zrealizowana płyta. Czasy, kiedy polskie albumy w porównaniu z zagranicznymi produkcjami brzmiały niczym kiepskie demo nagrywane przez ścianę, już chyba na szczęście minęły bezpowrotnie. Jest soczyście, gęsto, wielowarstwowo i z kopem, czyli tak jak powinno być na dobrym heavymetalowym krążku. Trzon płyty to oczywiście – jak to w tego typu muzyce – kompozycje utrzymane w szybkim tempie, ozdabiane efektownymi solówkami gitarowymi i wysokimi zaśpiewami. Takie kawałki jak singlowy In the Nest of Serpents, Glory for the Fools czy zamykający płytę Metalheads (znakomite wokale!) szybko wpadają w ucho i z pewnością spowodują poodsłuchowy i pokoncertowy ból karku u niejednego fana tego typu klimatów. Ale według mnie najciekawiej robi się, gdy zespół porzuca na chwilę taką stylistykę, a szybkość ustępuje nieco ciężarowi, jak w Spacestone czy zwłaszcza w Stand Together. Never Say Never to podniosły numer w starym dobrym stylu. Ma wszelkie predyspozycje, by na koncertach fani odśpiewywali go wspólnie w blasku ognia z zapalniczek. Warto wspomnieć też o innym momencie, gdy płyta zaskakuje, czyli o albumowym Intro – fortepianowej miniaturce podarowanej zespołowi przez Jordana Rudessa. Tak, tego Jordana Rudessa z Dream Theater. Nawet jeśli to tylko 40 sekund, a muzyczny klimat tej mini-kompozycji jest zupełnie inny niż reszty krążka, to wciąż trzeba to uznać za miłe wyróżnienie dla młodego polskiego zespołu.

photo: Jakub "Bizon" Michalski
Livin’ in the Past nie jest płytą przełomową. Czy w tym gatunku w ogóle da się jeszcze nagrać coś, co można by było określić tym słowem? Ale to bardzo solidnie napisane, zagrane i zrealizowane wydawnictwo. Jestem przekonany, że słuchacze uczuleni na heavymetalowe galopady, bombastyczne solówki czy wysokie zaśpiewy znienawidzą każdą sekundę tego krążka, ale… właściwie po co mieliby w ogóle włączać Livin’ in the Past? Czy ja katuje się nowymi nagraniami Coldplay tylko po to, żeby stwierdzić, że zupełnie mi się nie podobają? Livin’ in the Past to płyta dla fanów melodyjnego heavy metalu, a ci jak najbardziej powinni po nią sięgnąć, bo w obrębie tego gatunku jest to naprawdę udana pozycja. Być może członkowie Scream Maker zgodnie z tytułem żyją muzyczną przeszłością, ale kto im zabroni, skoro to całkiem przyjemna przeszłość, a razem z nimi chce nią żyć całkiem liczna rzesza fanów heavy metalu nie tylko w Polsce, ale i poza granicami naszego kraju?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz